Poloniści i księża, przynajmniej ci nieco starsi, mogą mieć podobne poczucie, że nie trafili z misją życiową. Kiedy wkraczali w mury wydziału bądź seminarium, wyglądało na to, że czeka ich przynajmniej jedno – szacunek. Tak, spotkają w swoim życiu szyderców, ale… kim są ci szydercy? Ci, którzy nie czytają książek i gardzą kulturą? Ci, którzy duszą pod korcem światło Ewangelii? No, proszę bardzo, szydźcie. Głupi z mądrych, prymitywni z uduchowionych. Z czym do gościa.
Kto mógłby wówczas przypuścić, że minie kilka dekad, a zarówno książki, jak i religijne przemyślenia staną się doświadczeniem niszowym, mało potrzebnym ogółowi. Nic dziwnego, że niektórzy zdesperowani poloniści czy duchowni idą w youtube'y, ba, nawet w tiktoki. Nie chodzi mi o to, by przesadnie narzekać. W gruncie rzeczy jednostka zawsze stała przed wyborem, czy ostrzyć umysł słowem czytanym, a duszę zgłębiać. Nie można też dowodzić, że masowe poddaństwo wobec Władcy Smartfonów z pewnością spłyci narody duchowo i intelektualnie. Albo spłyci, albo nie spłyci, taki jest wniosek z przeróżnych analiz (wróżb?).
Nowa wymiar polityki
Na pewno natomiast zmiana kształtu kultury zdewastowała życie polityczne. Politycy albo dołączają do polonistów i duchownych zgorzkniałych, albo do pogodzonych ze współczesnym paradygmatem powierzchownego dygotu. I dygoczą. Daleko nie szukając, Donald Tusk, w końcu premier, potrafi rozjątrzyć Polskę na zawołanie swoimi „iksami”. I właśnie po to te iksy ma, jako Plan B. Kiedy coś się nie powiedzie w polityce realnej, uderzamy w klawisze i jakoś to będzie. Jak ostatnio, kiedy premier, omijając prawdę, łupnął w prezydenta w sprawie miedzi dla Amerykanów. Jeszcze nie tak dawno spin doktorzy łamali sobie głowy nad tym, jak przekierować zainteresowania opinii publicznej, jak przykryć wydarzenie. A dziś wystarczy, nieporównanie mniej kosztowny w utrzymaniu, premier Tusk.
Wiem, bez mediów społecznościowych też daje radę łódką bujać. W niedawnym wywiadzie dla „Super Ekspressu” prezydent Duda, sprawnie jadąc slalomem gigantem między Ukrainą a Trumpem, ni z gruszki, ni z pietruszki wypomina premierowi zachowanie z 2015 r. Sprzed 10 lat.
Bądźmy przytomni. Ani prezydent, ani premier nie są harcownikami. Kiedy apelują, a tym bardziej praktykują pojednanie, zaczyna się stawianie pytań o konkretne działania. W momentach dygotu i jazgotu rozum jest w hibernacji, jak mamut. Obaj świadomie chcą odwrócić naszą uwagę od kwestii bezpieczeństwa. Dlaczego? ©Ⓟ