Izba Odpowiedzialności Zawodowej Sądu Najwyższego odmówiła w poniedziałek uchylenia immunitetu sędziemu Jakubowi Iwańcowi. To pierwsze orzeczenie dot. takich wniosków związanych z tzw. aferą hejterską.
Poniedziałkowa decyzja SN jest nieprawomocna, przysługuje od niej odwołanie do Wydziału II Izby Odpowiedzialności Zawodowej SN.
Szefowa Prokuratury Rejonowej Kielce-Wschód prok. Edyta Pawlik-Zatońska po orzeczeniu SN skomentowała, że "odpowiednie decyzje odnośnie zapadłej w poniedziałek uchwały zostaną podjęte po dokładnej analizie". "Myślę, że będziemy składać zażalenie na tę uchwałę" - powiedziała przedstawicielom mediów.
Z kolei obecny w SN na ogłoszeniu uchwały sędzia Iwaniec powiedział dziennikarzom, że "jest to wielki sukces, ale sukces spodziewany". "To był stek nieprawd i bzdur wylanych pod moim adresem, jakobym miał się wcielać w rolę anonimowego hejtera. (...) Cieszę się, że wracam do pracy i będę mógł się zająć sprawami obywateli" - dodał.
Wniosek kieleckiej prokuratury o uchylenie immunitetu sędziego Iwańca z Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa trafił do Izby Odpowiedzialności Zawodowej na początku czerwca ub.r. "Podstawą wniosku jest materiał dowodowy wyłączony ze sprawy tzw. afery hejterskiej" – przekazywała wtedy rzeczniczka Prokuratora Generalnego prok. Anna Adamiak.
Ten wątek sprawy ma związek z zawiadomieniem o podejrzeniu popełnienia na przełomie 2018 i 2019 roku przestępstwa "wielokrotnego pomówienia i publicznego znieważania za pomocą środków masowego przekazu sędziego Sądu Okręgowego w Krakowie Waldemara Żurka". Jak podawała prokuratura - na podstawie zabezpieczonych cyfrowych nośników danych, opinii z zakresu informatyki śledczej, opinii z zakresu lingwistyki kryminalistycznej, zabezpieczonych w postaci zrzutów z ekranu wpisów na portalu społecznościowym Twitter na kontach "FigoFago" oraz "Jakub M. Iwaniec" - ustalono, że istnieje "dostatecznie uzasadnione podejrzenie", że sędzia Iwaniec swoim zachowaniem wypełnił znamiona czynu zabronionego.
Obrona sędziego Iwańca ocenia, że w aktach tego postępowania "nie ma ani jednego kategorycznego dowodu, że to Iwaniec krył się za nickiem +FigoFago+".
W uzasadnieniu poniedziałkowego orzeczenia sędzia SN Marek Motuk ocenił, że zebrany przez prokuraturę w tej sprawie materiał dowodowy "to za mało", aby powiązać użytkownika kryjącego się za nickiem "FigoFago" z Iwańcem. Dodał, że "złożone przez świadków zeznania nie pozwalają na przypisanie autorstwa wpisów dokonywanych z tego konta sędziemu Iwańcowi, choćby na poziomie dostatecznego uprawdopodobnienia".
"Z wyrywkowych informacji nie można wywodzić jednoznacznie, że użytkownikiem konta +FigoFago+ był Iwaniec. Twierdzenie takie jest zaledwie jedną z wielu hipotez na ten temat, co więcej hipotezą, która nie została pozytywnie zweryfikowana w żadnym innym przeprowadzonym dowodzie" - wskazał sędzia Motuk. Dodał, że nie ma ponadto pewności, czy wpisy na koncie "FigoFago" w ogóle pochodziły tylko od jednej osoby, zaś o autorstwie tych wpisów nie może też przesądzająco rozstrzygać opinia lingwistyczna.
Ponadto - jak wskazał sędzia SN - prokuratura w tej sprawie nie przesłuchała jednego z głównych świadków, czyli Emilii S. - osoby pojawiającej się w kontekście poszczególnych wątków tzw. afery hejterskiej. "Jako jedyna prowadziła ona korespondencję z użytkownikiem profilu +FigoFago+" - zwrócił uwagę sędzia Motuk.
Tzw. afera hejterska stała się głośna latem 2019 r. Z artykułów publikowanych przez portal Onet.pl wynikało, że ówczesny wiceszef MS Łukasz Piebiak utrzymywał w mediach społecznościowych kontakt z kobietą o imieniu Emilia, która miała prowadzić akcje dyskredytujące niektórych sędziów, m.in. prezesa Iustitii prof. Krystiana Markiewicza. Miało się to odbywać za wiedzą wiceministra. Według informacji Onetu, na komunikatorze WhatsApp miała powstać zamknięta grupa o nazwie "Kasta", która wymieniała się pomysłami na oczernianie niektórych sędziów. Po tych doniesieniach Piebiak podał się do dymisji, a Iwaniec zastał odwołany z delegacji do MS.
Do SN trafiły już także wnioski o uchylenie immunitetów w głównym wątku tej sprawy wobec sędziów: Łukasza Piebiaka, Przemysława Radzika, Arkadiusza Cichockiego i Jakuba Iwańca. "Wnioski zostały skierowane w zakresie czynów związanych z udziałem tych czterech sędziów w zorganizowanej grupie przestępczej, prowadzącej działania przeciwko kilkudziesięciu sędziom, w tym przede wszystkim skupionym w Stowarzyszeniu Sędziów Polskich Iustitia" - podawała wrocławska prokuratura, która prowadzi to główne postępowanie.
Na razie na wokandę SN w tym głównym wątku trafiła tylko sprawa immunitetowa sędziego Iwańca. Prokuratura z Wrocławia chce postawić sędziemu Iwańcowi 13 zarzutów, a chodzi m.in. o przetwarzanie danych osobowych sędziów "w sposób nieuprawniony". Ostatnio SN wystąpił o opinię biegłego informatyka, a ciąg dalszy rozpoznawania wniosku wrocławskiej prokuratury odroczył do połowy kwietnia.
Sędziowie wymieniani w kontekście tej sprawy w ostatnich latach w mediach, w tym Piebiak, oświadczali, że "informacje dotyczące rzekomej afery hejterskiej, w tym fragmenty rozmów prowadzonych poprzez komunikatory internetowe, są nieprawdziwe i zmanipulowane".
Marcin Jabłoński (PAP)