DGP dotarł do projektu poprawki do projektu budżetu na 2025 r., którą dziś ma się zająć sejmowa komisja finansów publicznych.
Koalicja 15 października do cięć w projekcie przyszłorocznego budżetu przymierzała się od kilku tygodni, jednak wcześniej była mowa głównie o instytucjach obsadzonych w minionych kadencjach przez Prawo i Sprawiedliwość. To budzące kontrowersje: Trybunał Konstytucyjny, Krajowa Rada Sądownictwa, Sąd Najwyższy oraz Instytut Pamięci Narodowej. W ostatnich dniach zapadła jednak decyzja, by redukcja objęła także 10 innych instytucji: Krajową Radę Radiofonii i Telewizji, Naczelny Sąd Administracyjny, trzy kancelarie: Prezydenta RP, Sejmu i Senatu, a także Najwyższą Izbę Kontroli czy nawet niebudzące emocji politycznych: Urząd Ochrony Danych Osobowych, Krajowe Biuro Wyborcze, Państwową Inspekcję Pracy czy rzecznika praw obywatelskich.
Dlaczego tak szeroko? – Jesteśmy w procedurze nadmiernego deficytu i musimy szukać oszczędności, przenosić te środki z instytucji, które w sumie niczego nie robią, a jak już robią, to szkodzą. Tam, gdzie te środki są bardziej potrzebne, gdzie od lat były deficyty – tłumaczy nam przewodnicząca klubu Lewicy Anna Maria Żukowska. Przyznaje, że „szkodnikami” nie są Sejm, Senat czy RPO, ale – dodaje – koalicja rządząca nie jest w stanie dać każdej z instytucji „budżetu jej marzeń”. – Nawet jeśli te instytucje realizują w pełni swoje zadania, a mają zapotrzebowanie na zwiększenie zatrudnienia czy podwyżki – dodaje Żukowska.
Głosowanie w Sejmie nad przyszłorocznym budżetem zaplanowano na 6 grudnia, natomiast finał prac – na styczeń. Treść poprawki, jak wynika z naszych informacji, została uzgodniona we wtorek w gronie przedstawicieli Koalicji 15 października. Marszałek Szymon Hołownia, choć zastrzega, iż nie miał jeszcze okazji zapoznać się z jej szczegółami, zapewnia, że nie chodzi o zemstę polityczną. – Niektóre z tych cięć wydają się racjonalne, czy to w KRS, czy w Trybunale Konstytucyjnym, natomiast nie ciąłbym jakąś nierozważną gilotyną – mówi nam Hołownia. I dodaje, że ostateczne decyzje co do skali redukcji w projekcie budżetu na przyszły rok jeszcze nie zapadły.
Najwięcej straci IPN i NIK
Najwięcej kwotowo w stosunku do tego, o co wnioskowały same te instytucje, miałyby stracić IPN (prawie 70 mln zł) oraz Najwyższa Izba Kontroli (ponad 50 mln zł), najmniej KRRiT (1,6 mln zł). Szczególnie poszkodowane, po ewentualnym przegłosowaniu proponowanych w poprawce zmian, mogą się jednak poczuć TK i KRS, bo ich wydatki będą mniejsze niż te, które zapisano w tegorocznej ustawie budżetowej. Trybunał miałby stracić ok. 4,5 mln zł, natomiast Krajowa Rada Sądownictwa – ok. 3,7 mln zł.
Z poprawki wynika, że cięcia miałyby objąć m.in. wynagrodzenia sędziów TK (mniej o 10,2 mln zł) oraz sędziów SN (581 tys. zł). – Trybunał Konstytucyjny od bardzo dawna już nie spełnia swojej konstytucyjnej funkcji, jest pogrążony w bardzo głębokim kryzysie. Dowodem na to, że ten kryzys jest głęboki, jest choćby to, że teraz, kiedy mijają kadencje trzech sędziów TK i Sejm miałby wyznaczać ich następców, żadne z ugrupowań politycznych, łącznie z PiS, nie zdecydowało się zgłaszać swoich kandydatów do TK – zaznacza Hołownia.
Poprawki krytykuje opozycja
Proponowane przez Koalicję 15 października poprawki krytykuje Prawo i Sprawiedliwość. – Bronimy niezależności sądownictwa: Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego, Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. To są polityczne ataki koalicji, która podważa konstytucję, podważa prawo, atakując sędziów TK i Sądu Najwyższego – podkreśla w rozmowie z DGP poseł Janusz Kowalski. ©℗