– Deficyt jest większy i trzeba to zapisać w ustawie budżetowej. Wynika on z tego, że w jakimś sensie udało nam się osiągnąć więcej niż się spodziewano – mówił premier Donald Tusk na konferencji po posiedzeniu Rady Ministrów. Rząd przyjął we wtorek projekt nowelizacji ustawy budżetowej.
Skąd potrzeba nowelizacji budżetu?
Tusk wyjaśnił, że chodzi o inflację. – To, że inflacja w skali roku jest o połowę niższa niż zakładali twórcy budżetu oznacza wyraźnie mniejsze wpływy z podatków – powiedział. – Deficyt jest większy. Nie oznacza to cięcia wydatków – zastrzegł premier. Podczas konferencji nie podał, o ile zwiększona będzie planowana dziura w budżecie.
Obowiązujące wciąż przepisy określają limit deficytu na 184 mld zł przy 682 mld zł planowanych dochodów. W okresie styczeń-wrzesień deficyt wyniósł 107,3 mld zł. Stosunkowo niewielkie „zaawansowanie” w realizacji tej pozycji w stosunku do pułapu z ustawy pozwalało niektórym ekonomistom dopuszczać możliwość braku nowelizacji.
Dopuszczono ją jednak już w uzasadnieniu do projektu ustawy budżetu na przyszły rok, gdzie pisano o 40 mld zł ubytku we wpływach w stosunku do planu z ustawy. Faktycznie ten ubytek może jednak być większy. 12-miesięczna suma dochodów budżetu na koniec września była o 66 mld zł niższa od planu na 2024 r.
„Szacujemy, że wykonanie wpływów podatkowych może być o ok. 37 mld zł niższe niż założono w ustawie budżetowej i o ok. 8 mld zł niższe niż planowe wykonanie przedstawione przy okazji projektu budżetu na 2025 r. Głównym źródłem niższych wpływów będzie VAT, gdzie „lukę” szacujemy na ok. 7,5 mld zł w stosunku do planowanego wykonania i na ok. 25 mld zł w stosunku do założeń do ustawy. W przypadku CIT oceniamy ją na ok. 1,5 mld zł wobec planowanego wykonania i 11 mld zł poniżej założeń budżetowych” – pisali w poniedziałek, jeszcze przed decyzją rządu ekonomiści PKO BP. „Wyższych od planowanego wykonania wpływów spodziewamy się po PIT (o ok. 1 mld zł), ale w relacji do założeń do ustawy budżetowej także będą one niższe, o ok. 1,5 mld zł” – dodali.
To, że budżet trzeba będzie znowelizować było jasne od dawna
W ramach nowelizacji rząd usunie też z planu dochodów wpłatę z zysku banku centralnego. – Poprzednicy wpisali, że 6 mld zysku wpłaci Narodowy Bank Polski. A NBP poinformował nas, że jest na stracie – mówił premier. O tym, że wpłaty z zysku banku centralnego nie będzie, wiadomo było już w styczniu, w momencie uchwalania ustawy budżetowej.
Problemy z finansowaniem samorządów
Powodów niższych od planowanych wpływów budżetowych jest więcej. Andrzej Domański, szef resortu finansów, wskazywał też wcześniej niższe ceny uprawnień do emisji dwutlenku węgla. Wiążą się z ubytkiem dochodów rzędu 8 mld zł.
– Odziedziczyliśmy także problem z finansowaniem samorządów. Żeby choć trochę złagodzić sytuację musimy szybciej wpłacić „kroplówkę” dla JST. To nie ma wpływu na budżet, ale pokazuje jak dramatyczna jest sytuacja niektórych samorządów – mówił Tusk. Według niego w niektórych samorządach mogłoby brakować pieniędzy na wypłatę wynagrodzeń np. dla nauczycieli.
„Projektowane przepisy wprowadzają podstawę prawną przekazania JST w roku 2024 dodatkowych środków finansowych w łącznej wysokości 10 mld zł, z czego: 8,2 mld zł z tytułu udziału we wpływach z podatku dochodowego od osób fizycznych i 1,8 mld zł z tytułu uzupełnienia subwencji ogólnej” – napisano w uzasadnieniu do projektu ustawy okołobudżetowej. On również został przyjęty na wtorkowym posiedzeniu rządu.
Szef resortu finansów od kilku tygodni coraz bardziej otwarcie mówił o możliwości znowelizowania ustawy budżetowej. Że sprawa jest przesądzona, okazało się w miniony piątek, gdy zmianę wpisano w plan prac Rady Ministrów.
„Kiedy niektórzy ekonomiści w połowie roku mówili, że budżet trzeba będzie nowelizować, nie mieli na uwadze powodzi, której wtedy nie było. Patrzyliśmy przytomnie na założenia makroekonomiczne na prognozę dochodów, ich dynamikę w kolejnych miesiącach i nam nie ‘stykało’” – napisał w serwisie LinkedIn Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. ©℗