W ubiegłym tygodniu Rada Ministrów przyjęła strategię migracyjną. Dokument określa ramy naszej polityki w tym zakresie. Co z realizacją jego założeń? Jak wygląda harmonogram na najbliższe miesiące?
ikona lupy />
dr hab. Maciej Duszczyk, prof. UW, wiceminister spraw wewnętrznych i administracji odpowiedzialny za politykę migracyjną / Materiały prasowe / fot. Wojtek Górski

W tym momencie trwają prace legislacyjne nad sześcioma aktami prawnymi, których celem jest uszczelnienie systemu migracyjnego. To efekt nieprawidłowości zidentyfikowanych w „Białej księdze” przygotowanej w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Nad projektami pracują różne resorty. MSZ – nad ustawą uszczelniającą system przydzielania wiz, która jest pokłosiem tzw. afery wizowej. Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej odpowiada za dwie ustawy: o rynku pracy oraz o warunkach dostępu cudzoziemców do polskiego rynku pracy. W Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji pracujemy nad dwoma aktami: o unijnej niebieskiej karcie (implementacja unijnego prawa dot. wysoko wykwalifikowanych pracowników spoza UE – red.) oraz cyfryzacji procesu obsługi wniosków o legalizację pobytu. Z kolei Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego pracuje nad nowelizacją Prawa o szkolnictwie wyższym i nauce, której celem jest uporządkowanie rekrutacji studentów cudzoziemskich trafiających na polskie uczelnie. Sama strategia przewiduje działania w kolejnych latach.

Nie obawia się pan, że realizacja strategii migracyjnej może się opóźnić? W końcu czworo ministrów z Lewicy zgłosiło do niej zdania odrębne. Odpowiadają oni za kluczowe resorty, m.in. za pracę i naukę.

Wicemarszałek Sejmu Włodzimierz Czarzasty i szefowa klubu Lewicy Anna Maria Żukowska deklarowali, że zgadzają się ze strategią w 95 proc., w tym z kwestią dostępu do rynku pracy, edukacji, integracji. Rozumiem, że spór rodzi jedynie kwestia dotycząca czasowego i ograniczonego terytorialnie zawieszenia prawa do składania wniosków o status uchodźcy. Niemniej jestem przekonany, że gdy położymy na stole projekt aktu prawnego w tej sprawie, to uda nam się przekonać do niego wszystkich koalicjantów.

Porozmawiajmy zatem o kwestiach azylowych. W mediach społecznościowych zapewniał pan, że zawieszenie prawa do składania wniosków nie będzie dotyczyło „obywateli Ukrainy uciekających przed wojną czy uchodźców politycznych z Białorusi”. Jak będzie zatem wyglądać to w praktyce? Tylko na tzw. zielonej granicy nie będzie można składać wniosków?

Niekoniecznie. Będziemy reagować w zależności od sytuacji. Równie dobrze zawieszenie może dotyczyć przejść granicznych, jeśli przykładowo będziemy mieli do czynienia z sytuacją podobną do tego, co działo się np. parę lat temu w Kuźnicy. Pracujemy nad rozwiązaniem przygotowującym nas na wszystkie potencjalne problemy, gdyby sytuacja znów miała się zaostrzyć. Nie chcemy wymyślać regulacji „na kolanie”, tylko od początku działać zgodnie z prawem. Nie jesteśmy zresztą jedynym państwem, które zdecydowało się czasowo i terytorialnie zawiesić prawo do azylu. Podobne rozwiązanie przyjęła Finlandia. Również Hiszpania w przeszłości stosowała ograniczenie dostępu do swojego terytorium.

Profesor Magdalena Lesińska, szefowa Komitetu Badań nad Migracjami Polskiej Akademii Nauk, w rozmowie z DGP podkreślała jednak, że w przypadku Finlandii nie zawieszono przyjmowania wniosków azylowych od matek z dziećmi czy osób nieletnich.

My też nie mamy takich planów. W strategii migracyjnej zawarto zdanie, że „szczególną ochroną ze strony państwa zostaną objęci cudzoziemcy z tzw. grup wrażliwych”, czyli właśnie matki z dziećmi czy osoby nieletnie.

Kto jeszcze będzie się zaliczał do grup wrażliwych?

Pozostaje to do ustalenia. Proszę też pamiętać, że każdorazowo decyzja o przyjęciu wniosku należy do funkcjonariuszy Straży Granicznej.

To znaczy, że decyzję o tym, kto może złożyć wniosek, będzie podejmowała Straż Graniczna?

Trudno, żeby minister odgórnie o tym decydował. To funkcjonariusze będą podejmować decyzję, czy w danym momencie konkretna osoba spełnia wymogi tej wrażliwości, czy nie. Dużo zależy również od okoliczności danego zdarzenia. W przeszłości zdarzało się już, że przyjmując wnioski od przedstawicieli grup uznanych za wrażliwe, kolejnego dnia Białorusini ściągali na granicę całe grupy takich osób, cynicznie ich wykorzystując w czymś, co nazywamy obecnie wojną hybrydową. Musimy zaufać funkcjonariuszom Straży Granicznej, którzy zostaną dodatkowo, odpowiednio przeszkoleni i mają pełne prawo podejmować decyzję w takich sprawach.

Kiedy zobaczymy projekt ustawy w tej sprawie?

Mówimy o nowelizacji dwóch ustaw: o cudzoziemcach i o udzielaniu cudzoziemcom ochrony na terytorium RP. W ciągu kilku tygodni projekt trafi do wykazu prac rządu. Mam nadzieję, że jeszcze w tym roku zostanie przyjęty przez rząd i skierowany do laski marszałkowskiej. Jeżeli wszystko potoczy się tak, jak zakładamy, to nowa regulacja weszłaby w życie w lutym, marcu przyszłego roku.

Duże emocje wywołała także kwestia migracji zarobkowej. Biznes wyraził zaniepokojenie, gdy szef kancelarii premiera Jan Grabiec mówił, że celem polityki migracyjnej będzie ograniczenie napływu migrantów, przede wszystkim taniej siły roboczej.

Budowanie polskiej konkurencyjności na taniej sile roboczej byłoby dziś bardzo ryzykowne. Gdybyśmy faktycznie wyszli z założenia, że migrantami będziemy uzupełniać wszystkie niedobory na rynku pracy, to popełnilibyśmy błędy z lat 60. i 70. XX wieku, podobnie jak Niemcy, Szwecja czy Holandia. Oczywiście, moglibyśmy zamknąć oczy i udawać, że w tamtych państwach nie ma żadnych wyzwań związanych z migrantami, ale chyba nie o to chodzi. Chcemy postawić na balans pomiędzy realnymi potrzebami polskiej gospodarki a utrzymaniem bardzo ważnej dla nas spójności społecznej w Polsce. Dlatego też tak wiele miejsca poświęcamy strategii integracyjnej.

Co to oznacza w praktyce?

Przede wszystkim musimy się zastanowić, kogo chcemy wpuścić, dlaczego i na jak długo. Potrzebna nam jest bardzo rzetelna analiza realnego zapotrzebowania na polskim rynku pracy. Jeśli słyszę dziś od organizacji przedsiębiorców, że potrzebują ok. 200 tys. pracowników na rok, bo planują jakieś inwestycje, to ja się z tym fundamentalnie nie zgadzam. Co z tego, że ściągniemy do kraju kilkaset tysięcy rąk do pracy, z krajów położonych często kilka tysięcy kilometrów od Polski, jeśli za jakiś czas okaże się, że ci ludzie są zbędni na rynku pracy, bo dane inwestycje zostaną zrealizowane? Stworzy się jedynie problem, co dalej z nimi zrobić – bo nie znają języka, nie mają zdolności do przekwalifikowania.

Zamiast tego chcę dialogu z pracodawcami, kogo realnie potrzebujemy, z jakimi kwalifikacjami i na jak długo. Jeżeli będzie brakowało np. pracowników do danej branży, zawsze możemy podpisać umowy bilateralne z różnymi państwami, ale z zastrzeżeniem, że gdyby się coś działo, to zawsze możemy odesłać daną osobę do państwa pochodzenia. Chodzi tu o sprawny system tzw. readmisji. Na prośbę Ministerstwa Rozwoju i Technologii w strategii przewidzieliśmy też tzw. szybką ścieżkę wydawania pozwoleń na pracę i wiz dla cudzoziemców niezbędnych dla realizacji inwestycji strategicznych dla państwa. Mówimy tu jednak o uzupełnianiu luk na rynku pracy, a nie o zastępowaniu Polaków cudzoziemcami.

W strategii mowa jest również o systemie punktowym. Jak rozumiem, cudzoziemcy mogliby składać wnioski, a w zależności od ich kwalifikacji przydzielane byłyby im punkty, od których uzależniona byłaby zgoda na ich wjazd. Podobny system działa np. w Kanadzie.

To pomysł, który był dyskutowany w raporcie Komitetu Badań nad Migracjami PAN. To transparentny instrument ułatwiający osobom z drugiego końca świata chociażby zaczerpnięcie informacji o tym, czy z ich kwalifikacjami mają szansę przyjechać do Polski. Gdybyśmy zdecydowali się na jego realizację, wprowadzilibyśmy go jednak nie szybciej niż w 2027 r. Chcemy najpierw ten temat poddać pod dyskusję, przeprowadzić konsultacje społeczne, porozmawiać z pracodawcami, związkami zawodowymi i organizacjami pozarządowymi.

Na koniec chciałbym zapytać jeszcze o dwie kwestie: zmiany w przyznawaniu Karty Polaka, a także obywatelstwa polskiego. W przypadku tego drugiego miałby zostać wprowadzony „test obywatelski”. Co kryje się pod tymi zapowiedziami?

Ta pierwsza kwestia została wprowadzona do strategii migracyjnej na prośbę MSZ. Karta Polaka się sprawdza, ale chcemy się przekonać, czy nie jest przydzielana zbyt często i czy system nie jest nadużywany. Dziś może się ubiegać o nią osoba deklarująca związki z Polską, np. uczestnicząc w działaniach organizacji polonijnych. Wyobrażam sobie sytuacje, w których ta ścieżka mogłaby być wykorzystana w niepożądany sposób. Ale zmiany w tej kwestii zostawiamy MSZ.

W przypadku „testu obywatelskiego” mówimy o koncepcji jego wprowadzenia. Funkcjonuje on w kilku państwach. Miałby to być egzamin, który byłby konieczny, aby dostać polskie obywatelstwo. Pytania dotyczyłyby wiedzy o Polsce, języku i kulturze, ale zawierałby także segment oparty na wiedzy psychologicznej, aby zbadać, czy nadanie obywatelstwa, którego przecież nie można cofnąć, danej osobie nie byłoby niebezpieczne dla Polski. Pamiętajmy, że nadanie obywatelstwa polskiego oznacza automatyczne nabycie obywatelstwa UE.

Kiedy możemy się spodziewać projektu rozwiązań w tym zakresie?

Strategia migracyjna przewidziana jest na pięć lat. Wdrożenie części rozwiązań uszczelniających system, o których rozmawialiśmy na początku, planowane jest na kolejne tygodnie i miesiące. Reszta będzie wdrażana w następnych latach. Ustalanie planu implementacyjnego właśnie się rozpoczyna. ©℗

Rozmawiał Marek Mikołajczyk