Nie można mówić o epidemii fentanylu, bo jej w Polsce po prostu nie ma. USA to zupełnie inny rynek narkotykowy. Tam źródłem kryzysu były leki przepisywane przez lekarzy. Polska to kraj o zupełnie innej charakterystyce rynku narkotykowego. U nas heroina jest narkotykiem niszowym, a to właśnie z heroiny wywodzą się wszystkie syntetyczne opioidy, czyli fentanyl i jego różne pochodne, odpowiedzialne za epidemię w USA. Historycznie heroina nigdy nie była w Polsce popularna, a zażywający tzw. kompot do późnych lat 90. wymarli. Heroinowymi krajami w Europie są Łotwa, Litwa i Estonia, a także Rosja, ale nie Polska. Na ten moment nie widzimy zagrożenia, żeby fentanyl stał się w Polsce szerszym problemem.
Mowa o kilkutysięcznym miasteczku i kilku zgonach, które miał spowodować jeden narkotyk, przy czym kluczową kwestią byłyby badania, które potwierdziłyby, że przyczyną śmierci był fentanyl. W małej społeczności taki problem jest bardziej widoczny i może ulec wyolbrzymieniu. Podejrzewam, że w Warszawie czy Łodzi problem z fentanylem czy heroiną może mieć podobną skalę, ale liczba ginie przy ogólnej liczbie mieszkańców. Gdyby fentanyl był w Polsce dużym problemem, zabezpieczalibyśmy większe ilości tego narkotyku zarówno wśród użytkowników, jak i zorganizowanych grup przestępczych. Żadna z 82 grup, które zlikwidowaliśmy w 2024 r., nie handlowała fentanylem, a pojedyncze przypadki obrotu oksykodonem czy benzodiazepinami dotyczyły wyłudzania produktów farmaceutycznych, czyli obrotu lekami. Gdyby fentanyl rozlewał się po polskich ulicach, byłoby to widać w statystykach – naszych czy choćby w ostatnim raporcie głównego inspektora sanitarnego (GIS) za 2023 r. W systemie monitorowania zgonów po zatruciach zarejestrowano 28 zgonów po zażyciu substancji działających na układ nerwowy. Cztery z nich wiążą się z zażyciem nowej substancji działającej na układ nerwowy w połączeniu z inną. Fentanyl jest wymieniony pośród kilkunastu substancji, które mieli w organizmie zmarli, ale każda z nich mogła ich zabić. Obrazy, które widzieliśmy niedawno na filmiku z Poznania, mówiące o „narkotyku zombie”, mogą szokować, natomiast nie można stwierdzić, co dokładnie się stało. Zawsze sugeruję w takich sytuacjach, żeby telefon wykorzystać nie do nagrywania, ale wykonania połączenia pod nr 112. Możemy tym uratować komuś życie.
Zgadzamy się z panem premierem. Fentanyl jest śmiertelnie niebezpieczny, łatwo go przedawkować i nie ignorujemy zagrożenia, jakie stwarza. Jednak, na szczęście, na razie nie można mówić o epidemii uzależnienia od niego. Co nie oznacza, że za chwilę nie pojawi się nowy narkotyk, którego komponentem będzie fentanyl. Dlatego stale monitorujemy rynek i śledzimy to zjawisko. Wiemy na przykład, że w związku z niebezpieczeństwem panującym na Ukrainie tamtejsze grupy przestępcze mogą próbować przenosić produkcję syntetycznych opioidów do innych krajów, również do Polski, ale nadal produkt końcowy będzie dostarczany do odbiorcy ukraińskiego.
Jesteśmy krajem syntetycznych katynonów: mefedronu, klefedronu, metaklefedronu i klofedronu. Według wspomnianego raportu GIS to właśnie katynony bezpośrednio odpowiadają za najwięcej, bo 15 z 28 zgonów w 2023 r. Katynony są w Polsce obecne od kilkunastu lat. Od zmiany legislacji w 2018 r. uznawane są za narkotyki, co pozwala karać za ich produkowanie, posiadanie i handel zgodnie z ustawą narkotykową. Najpopularniejszy obecnie klefedron sprzedawany jest pod postacią kryształów, którym zawdzięcza swoją popularną nazwę „kryształ”.
Polska zawsze była uważana za kraj amfetaminowy i choć amfetamina nadal jest popularna wśród używających, syntetyczne katynony powoli wypierają zarówno amfetaminę, jak i kokainę, jako tańsze i podobno dające podobny efekt odurzający. Zdarzają się dramatycznie przypadki, kiedy katynony biorą nawet 12-, 13-letnie dzieci, stąd nasza determinacja w likwidowaniu grup przestępczych zajmujących się ich produkcją. Pamiętajmy, że działa tu prawo rynku: im tańsza substancja, tym łatwiej o klienta. Nawiasem mówiąc, z tego samego powodu, dla którego grupom opłaca się handel katynonami, nie opłaca się handel fentanylem − tu klienta traci się stosunkowo szybko na skutek zgonu.
Laboratoria likwidujemy wszędzie: na wsiach, w miastach, na ich obrzeżach, w szopach czy mieszkaniach, niezależnie od tego, że jak w przypadku większości tego typu substancji produkcja jest niebezpieczna i grozi wybuchem. Przez ostatnie 1,5 tygodnia zlikwidowaliśmy dwie takie wytwórnie katynonów.
Podobnie jak wszystkie narkotyki w dzisiejszych czasach: przez przesyłki pocztowe bądź kurierskie. Droga pocztowa od lat pozostaje ulubioną metodą grup przestępczych. Dziś użytkownik rzadko ma kontakt z dilerem. Narkotyki przychodzą w paczce lub w liście, dostarczane do skrzynki, paczkomatu lub przez kuriera. Podobnie pocztą producent dostarcza je do pośrednika.
Niestety, prawda jest taka, że przez centra dystrybucyjne poczty czy firm kurierskich przechodzą tak ogromne ilości towaru, że służby nie są w stanie ich wszystkich skontrolować. Podejrzane przesyłki wyłapywane są podczas kontroli doraźnych, jak ta przeprowadzona ostatnio przez Krajową Administrację Skarbową. Centra dystrybucyjne nie mają przecież na stanie psów tropiących. Nawet nie mogłyby mieć, choćby dlatego, że takich psów jest niewiele, a czas ich skutecznego działania ograniczony do kilkudziesięciu minut dziennie, po których pies się przebodźcowuje. Grupy przestępcze wolą więc wysłać tonę narkotyku w 10 paczkach po 100 kg czy 20 po 50 kg niż jednotonową ciężarówką. Jeśli wpadnie ciężarówka, stracą całą tonę np. marihuany. Łatwiej pogodzić się ze stratą 100 czy 50 kg narkotyku niż całego dużego transportu.
Absolutnie nie. Po pierwsze dlatego, że medyczna marihuana jest wciąż dużo droższa niż czarnorynkowa, a po drugie, że, jak wynika z danych Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego, jej podaż wyczerpuje się bardzo szybko, do tego stopnia, że w połowie roku wyczerpywany był roczny przydział surowca do produkcji medycznej marihuany na Polskę. Grupy przestępcze nie zrezygnowały więc z marihuany. Jeśli chodzi o plantacje, to po spadku ich liczby następuje teraz delikatny wzrost, ale nielegalna marihuana na rynku pochodzi przede wszystkim z Maroka i Hiszpanii. Nie ma więc co liczyć, że nielegalni użytkownicy marihuany nie będą narażeni na zatrucie towarem niewiadomego pochodzenia, jak w 2015 r. na Śląsku. Odnotowano wówczas kilka tysięcy przypadków zatruć syntetycznymi kannabinoidami. Było też kilka zgonów. Działo się to w czasach aktualizacji listy substancji zabronionych i marihuanę sprzedawano wówczas jako „kolekcjonerską”, co pozwalało sprzedawać ją przez legalne sklepy. Dziś jest to już niemożliwe, niemniej ryzyko zatrucia substancjami z niepewnego źródła jest wciąż bardzo duże. ©℗