W wakacje ZUS wchodził w bardzo dobrej sytuacji finansowej. Z udostępnionych nam danych wynika, że do końca maja w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (to z niego ZUS wypłaca m.in. emerytury i renty) stopień pokrycia wydatków wpływami ze składek osiągnął 85,6 proc. (mówi o tym w wywiadzie obok prezes zakładu).
Jeśli wynik ten uda się utrzymać do końca roku, to będzie on lepszy niż w 2022 r. Wtedy stopień pokrycia wynosił 85 proc. i był najwyższy od czasu reformy systemu emerytalnego w 1999 r. Doktor Tomasz Lasocki z Politechniki Warszawskiej ocenia, że sytuacja jest dużo lepsza od prognoz sprzed kilkunastu lat.
– A to dlatego, że gospodarka dobrze się rozwija, a po drugie – ratuje nas zmiana trendu migracyjnego. Polska jest atrakcyjnym krajem dla osób, które chcą poprawić swoją sytuację ekonomiczną – mówi ekspert.
Finanse FUS są stabilne
W przełożeniu na liczby: od początku roku do 12 lipca ZUS pobrał 258,6 mld zł na indywidualne rachunki składkowe. To kwota wyższa o 30,2 mld zł (czyli o 13,6 proc.) w porównaniu z analogicznym okresem w 2023 r. Składają się na nią wpłaty płatników na FUS, ale też m.in. na ubezpieczenie zdrowotne czy Fundusz Pracy lub Fundusz Solidarnościowy.
Wpływy rosną, bo zarabiamy coraz więcej. GUS podał, że w maju wzrost wynagrodzeń w gospodarce wyniósł 11,4 proc. r/r. I to przy historycznie niskiej stopie bezrobocia. W maju była ona na poziomie 5 proc., a w czerwcu – 4,9 proc. To wynik najniższy od sierpnia 1990 r.
Wysoki jest również stopień ściągalności składek. Do maja osiągnął on poziom 98,8 proc. przy stabilnej liczbie aktywnych płatników, których do końca marca było 2,9 mln (wzrost o 1,1 tys. względem końcówki 2023 r.). Niemal 59 proc. z nich opłacało składki wyłącznie za siebie.
Obecna sytuacja sprawia, że FUS potrzebuje mniejszej kroplówki z budżetu, niż zaplanowano. Dotychczas z państwowej kasy do funduszu trafiło 28,6 mld zł. To nieco ponad 39 proc. kwoty przewidzianej na ten rok.
Nowe świadczenia mogą zmienić sytuację
Mimo dobrej sytuacji FUS nie uniknie dziury w budżecie. W 2024 r. prognozowany deficyt roczny wynosi 71,1 mld zł. Według szacunków ZUS do 2028 r. będzie on dalej rósł: od 19 mld zł w górę w wariancie optymistycznym, do 44,3 mld zł w scenariuszu negatywnym. Prognozy te wywrócić mogą nowe rozwiązania.
Najbliżej wejścia w życie jest renta wdowia. Po śmierci małżonka pozwoli ona drugiej osobie pobierać w pełni jedno ze świadczeń (swoje lub partnera) oraz część drugiego. Wypłacana kwota będzie nie wyższa niż trzykrotność minimalnej emerytury. Na dziś byłoby to ok. 5343 zł brutto.
We wtorek zielone światło dla tego rozwiązania dał rząd. – Pozwoli to wszystkim tym, którzy w takiej sytuacji się znaleźli, przetrwać najtrudniejsze chwile – stwierdził premier Donald Tusk.
Autorzy obywatelskiego projektu chcieli, by świadczeniobiorcy mogli pobierać jedno świadczenie w całości i połowę drugiego. Rządzący jednak zaproponowali, by drugie świadczenie wynosiło 25 proc. i to od stycznia 2027 r. Między lipcem 2025 r. a grudniem 2026 r. uprawnionym ma być wypłacane 15 proc.
Wszystko po to, by ciąć koszty. Pomysłodawcy szacowali, że renta wdowia ma kosztować 13 mld zł. Z kolei Kancelaria Sejmu powołała się na Centrum Analiz Ekonomicznych (CenEA) i wyliczała ten koszt na 24,1 mld zł. W wariancie rządowym w pierwszym roku miałby on wynieść od 3,2 mld do 4,2 mld zł i wzrosnąć do 11,9–15,8 mld zł w 2027 r.
Sejmowa komisja rodziny i polityki społecznej w czwartek wznowi prace nad rentą wdowią. Na tym samym posiedzeniu zapozna się też z opinią Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej dotyczącej emerytur stażowych.
Ten projekt ma raczej małe szanse na wejście w życie. Jak już pisaliśmy w DGP w artykule „Emerytury stażowe wrócą w lipcu” (nr 137/2024), negatywną opinię dla tego rozwiązania przedstawiło Ministerstwo Finansów, które szacowało koszt tego rozwiązania na 25 mld zł tylko w 2025 r.
Doktor Tomasz Lasocki komentuje, że niektóre wydatki państwo musi ponieść, by dbać o system.– Są też takie, które wypada ponieść, jak np. renta wdowia, ale wprowadzona na racjonalnych zasadach, by nie było tak, że osoba owdowiała 30 lat temu w młodym wieku mogła też pobierać dwa świadczenia naraz – ocenia.
Jego wątpliwości budzą natomiast emerytury stażowe. Jak zauważa, obecnie funkcjonują już świadczenia przedemerytalne i emerytury pomostowe.
Musimy zaciskać pasa
Ostatnią kwestią jest chorobowe. Obecnie przez 33 dni na L4 wypłaca je przedsiębiorca (w przypadku pracowników w wieku co najmniej 50 lat – przez 14 dni), a dopiero potem przejmuje je ZUS. Jego wysokość to 80 proc. pensji.
Koalicja Obywatelska obiecała, że od pierwszego dnia wypłaci je zakład; wzrosnąć też ma jego wysokość. W wywiadzie dla DGP minister rodziny Agnieszka Dziemianowicz-Bąk zapowiadała, że może to być 90 proc. albo 100 proc. pensji. Na razie jednak nie znamy szczegółów, choć nowe rozwiązanie ma wejść w życie od początku przyszłego roku.
Wszystkie te pomysły pojawiają się w czasie, gdy Polska musi zaciskać pasa ze względu na procedurę nadmiernego deficytu. Doktor Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP, zwraca uwagę, że przez nią rząd w wieloletniej prognozie finansowej zakłada obniżanie deficytu co roku o ok. 0,6 pkt proc., a zatem rocznie musi znaleźć co najmniej 1 proc. PKB oszczędności.
– W przyszłym roku znaleźć trzeba 35 mld zł, w 2026 r. – 75 mld zł, zaś w wyborczym 2027 r. – 120 mld zł. Dla porównania: 800+ to dziś koszt 60 mld zł rocznie, a z opłaty cukrowej pozyskujemy ok. 3 mld zł rocznie – wylicza ekspert. ©℗