Nawet 9 tysięcy złotych państwowego dofinansowania będzie można dostać do zakupu roweru elektrycznego. Warta setki milionów złotych państwowa inwestycja z pewnością ucieszy wielu, ale podejrzliwie patrzy na nią część posłów i to nawet z koalicji rządzącej. Zastanawiają się, czy nie da się lepiej na środowisko wydać tak grubych państwowych pieniędzy. A kto będzie mógł dostać dopłatę do roweru?
Prezent taki wszystkim tym, którzy lubią podróżować na świeżym powietrzu, a jednocześnie nie chcą się męczyć, ma zamiar wręczyć Narodowy Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Od 4 lipca ruszyły konsultacje nowego, rewolucyjnego wręcz programu.
Będzie dopłata do roweru elektrycznego
Od słów o promowaniu rowerów elektrycznych postanowiono przejść do czynów. NFOŚiGW ogłosił program, dzięki któremu będzie można dostać niemałe dofinansowanie do zakupu własnego roweru elektrycznego. Przewidywana kwota wsparcia nie będzie mogła przekroczyć 50 proc. kosztów zakupu takiego sprzętu i jednorazowej kwoty 5 tys. zł. Od zasady tej będzie jednak wyjątek. Jeśli ktoś reflektowałby na zakup roweru towarowego, to dostać będzie mógł nawet 9 tys. zł bezzwrotnej pomocy.
Sypiąc lekką ręką pieniędzmi, Fundusz stawia jednak pewne warunki. Kupowane rowery będą musiały być nowe, wyprodukowane nie później niż przed dwoma laty, a pieniądze dostaniemy dopiero wtedy, gdy już maszynkę taką kupimy i przedstawimy fakturę. Szacuje się, że program, którego realizacja trwać ma w latach 2025-2029 obejmie zakup prawie 47 tysięcy rowerów elektrycznych, a wydane na ten cel będą niemałe pieniądze. NFOŚiGW zakłada bowiem, że przeznaczy na te zakupy aż 300 mln zł.
Kupiony z dofinansowaniem rower elektryczny trzeba będzie specjalnie oznakować i zarejestrować na posterunku policji. I choć z tak atrakcyjnego wydawałoby się programu skorzystać będą mogły zarówno osoby fizyczne, jak i firmy oraz samorządy, to budzi on wątpliwości posłów.
Czy nie można lepiej wydać 300 milionów złotych?
Pracujący w sejmowej komisji ochrony środowiska parlamentarzyści, gdy słyszą, jak wielkie kwoty państwowy fundusz zamierza przeznaczyć na dofinansowanie do rowerów, zastanawiają się, czy jest to właściwy sposób na dbanie o środowisko.
- Takie rozwiązanie jest korzystne dla środowiska, jeśli to jest alternatywa dla innego transportu, który jest szkodliwy dla środowiska. Na pewno nie jest to korzystne dla środowiska jako alternatywa dla zwykłego roweru. Nie wiem, jak to zostało zdiagnozowane, czy akurat właśnie ta dopłata do rowerów elektrycznych jest takim najbardziej efektywnym sposobem na wspieranie unikania emisji w mieście – mówi Gazecie Prawnej Gabriela Lenartowicz, posłanka Koalicji Obywatelskiej.
Nie przekreśla ona jednocześnie samej idei dopłat do tego typu rowerów, ale zwraca uwagę, że wiele osób, decydujących się na ich używanie, to ludzie, których samodzielnie stać na taką inwestycję i niekoniecznie potrzebują pomocy państwa. Inaczej sprawa ma się z tymi, dla których korzystanie z tradycyjnego roweru może być problemem.
- Ale być może dla osób, które się przemieszczają, a widzę ich wiele w Warszawie, a nie zawsze kondycyjnie czy zdrowotnie są wydolne, to jest jakieś rozwiązanie. Gdyby to miało wesprzeć na przykład seniorów w nabywaniu rowerów elektrycznych w celach komunikacyjnych, to miałoby to uzasadnienie – mówi posłanka.
Jednocześnie sama nie pała wielkim entuzjazmem do tego rodzaju środka transportu.
- W mojej konkretnej sytuacji nie traktuję roweru jako środka komunikacji, ale raczej jako sport i rekreację, więc oczywiście wolę zdecydowanie tradycyjny – zaznacza Gabriela Lenartowicz.
Dopłaty do rowerów? „Bez sensu program”
Słysząc o wydaniu 300 milionów złotych na dopłaty do rowerów elektrycznych o wiele mniej oszczędni w słowach są posłowie opozycji. W ocenie posła Dariusza Piontkowskiego, członka sejmowej komisji ochrony środowiska, można te pieniądze wydać o wiele lepiej, choć też nie przekreśla on jednoznacznie samej idei rowerów elektrycznych.
- To jest niedobry pomysł. Bez sensu program. Uważam, że taki program nie przyniesie większego efektu środowiskowego, a skorzystają stosunkowo nieliczne osoby. Ja akurat wole rower tradycyjny. Ci, którzy są w stanie jeździć rowerem tradycyjnym, roweru elektrycznego nie potrzebują. A w przypadku osób z jakimiś wadami postawy, osłabionych, być może jest to dobre wyjście, ale ja generalnie jestem zwolennikiem tradycyjnych rowerów – mówi Gazecie Prawnej poseł Piontkowski.
Pieniądze na rowery cargo? "Widzę taką potrzebę"
Sceptycznie na pomysł NFOŚiGW patrzą też w Trzeciej Drodze, a w ocenie szefowej komisji środowiska, posłanki Urszuli Pasławskiej, najpierw powinniśmy się skupić na projektach dotyczących ekologicznego wytwarzania energii.
-Pieniądze na transformację energetyczną przez wiele lat były marnotrawione, wciąż blisko 60 proc. prądu produkujemy w Polsce z węgla, musimy więc szybko nadrobić stracony czas na przykład inwestując w biogazownię i inne systemowe przedsięwzięcia, a projekty jak ten dotyczący finansowania tzw. elektrycznych rowerów, mogą mieć charakter edukacyjny i uzupełniający. Trudno oczekiwać, że użytkownicy samochodów nawet w dużych miastach nagle zaczną masowo przesiadać się na rowery elektryczne. Na pewno widzę jednak potrzebę dofinansowywania elektrycznych rowerów cargo - mówi Urszula Pasławska.