Gdy na Ukrainie leje się krew, a dwie armie ścierają się w śmiertelnym boju, cicha wojna toczy się też w Polsce, a jak udowodniły polskie służby, w akcję przeciwko naszemu krajowi oficjalnie zaangażował się rosyjski wywiad wojskowy, czyli GRU.
Kupiło ich rosyjskie GRU. Jeden atak Polska odparła
Do dziś wiele osób pamięta głośny atak na stronę Polskiej Agencji Prasowej i ogłoszenie na niej, iż rząd planuje ogłosić mobilizację, a następnie wysłanie Polaków na ukraiński front. Już wtedy specjaliści nie mieli wątpliwości, że za operacją tą stoją Rosjanie, ale teraz udało się dostarczyć dowodów na poparcie tezy, że Rosja jest z Polską w stanie cybernetycznej wojny.
Nieco więcej światła na operację cybernetyczną przeciwko Polsce rzucił wicepremier i minister cyfryzacji, Krzysztof Gawkowski. Przyznał on, ze specjalistom udało się zidentyfikować dwie pracujące dla Rosjan grupy.
- Jesteśmy w trakcie ich rozpracowywania. Ci ludzie próbowali wdarknecie testować różnego rodzaju podatności. Na pewno jedna rzecz została udaremniona, a resztę rozpracowujemy, zaś sprawą zajmuje się teraz ABW. To są osoby zwerbowane przez GRU – mówi Gazecie Prawnej wicepremier Gawkowski.
W oczach specjalistów, od lat zgłębiających tajniki operacji szpiegowskich, taka akcja, jak z Polską Agencją Prasową to nie był zwykły wybryk rosyjskich hakerów i chęć zasiania w Polsce niepokoju, gdyż nawet treść przekazanej informacji była zbyt sensacyjna, aby wielu Polaków mogło w nią uwierzyć. Chodziło im o coś więcej.
- To była pokazówka. Chcieli pokazać nam, że mają nas jak na widelcu i uderzą gdzie i kiedy chcą – ocenia Robert Cheda, były analityk Agencji Wywiadu.
I niestety, okazuje się, że podobnych uderzeń, nawet o wiele bardziej szkodliwych, możemy spodziewać się w najbliższych tygodniach.
Rosja szykuje atak na samorządy
Jak przyznał Krzysztof Gawkowski, służby pracują nad namierzonymi grupami, ale wiele jest jeszcze do zrobienia, a sytuacja wcale nie przedstawia się tak kolorowo.
- Cały czas modernizujemy system odpowiedzialności za cyberbezpieczeństwo, a dziś najbardziej miękkie podbrzusze jest w samorządach – ostrzega Krzysztof Gawkowski.
I choć gdy mówi się o uderzeniu cybernetycznym, wiele osób traktuje to jak wydarzenie ze świata wirtualnego, które ostrożnej osoby nigdy nie dotknie, eksperci są innego zdania. Nawet bowiem ci, najbardziej uważni, mogą paść ofiarą ataku, który najprościej będzie przeprowadzić właśnie przez nasze gminy i miasta.
- Poziom samorządowy to najlepsza metoda na wzbudzanie paniki, bo społeczności lokalne są bardzo podatne. Wystarczy puścić na stronie urzędu gminy fałszywy komunikat o zagrożeniach, napadach i w sieci lokalnej się to rozejdzie. To najczulsze miejsce – mówi Robert Cheda.
Zasianie lokalnych niepokojów i wzbudzenie paniki to jedna strona medalu, a jak przyznaje wicepremier odpowiedzialny za cyberbezpieczeństwo, jedna z grup specjalizować miała się w uderzeniach na sieć infrastruktury krytycznej państwa. A ta również znajduje się w samorządach i jak obawia się Robert Cheda, nie jest najlepiej chroniona, a celem rosyjskich służb mogła stać się już dawno temu. I do dziś możemy o tym nie wiedzieć.
- Samorządy są odsłonięte. Nie ma jakiegoś zunifikowanego systemu, rekomendacji, kontroli realizacji, a taki system musi być budowany przez państwo i to nie jest tanie. My się musimy przygotować na takie ataki, natomiast jakieś trojany, mówiąc umownie, mogli założyć już wiele lat temu – mówi ekspert.