Wreszcie udało się skompletować nowy zarząd Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Wczoraj do byłych wiceministrów z rządu PO-PSL i kandydata na posła z ramienia KO dołączył Jan Grabowski, wcześniej związany m.in. z brytyjskim koncernem zbrojeniowym MBDA. To dobrze, że tym razem nie jest to, jak to było na początku rządów PiS, np. aptekarz z podwarszawskich Łomianek, tylko ktoś, kto ma doświadczenie w branży. Ale funkcjonujący od ponad dwóch miesięcy zarząd na razie wciąż jest na etapie odnajdywania się w nowej sytuacji.
W ostatnich tygodniach przyspieszyła jednak kadrowa miotła w spółkach PGZ. I tak wczoraj z Mesko, które produkuje m.in. zestawy przeciwlotnicze Piorun, została odwołana prezes Elżbieta Śreniawska. W ubiegłym tygodniu z odpowiedzialną za produkcję armatohaubic Krab Hutą Stalowa Wola pożegnał się jej prezes Jan Szwedo. Podobny los spotkał Marcina Nocunia w Wojskowych Zakładach Lotniczych nr 1 w Łodzi. Dymisji niebawem będzie więcej. Wydaje się, że czas tych zmian nie jest przypadkowy – w końcu maraton wyborczy za nami i wreszcie można działać bez oglądania się na to, co powiedzą lokalni działacze partyjni, potencjalnie niezadowoleni z nowych członków zarządów.
Taka karuzela mnie nie dziwi. W polskich realiach spółki Skarbu Państwa od zawsze są łupem politycznym i w moim przekonaniu to się szybko nie zmieni. W sumie nawet nie ma sensu tego specjalnie krytykować. W Polsce zimą czasem pada śnieg, latem mamy 30 st. C, a w spółkach rządzą nominaci partyjni. Taki mamy klimat. Dziwić w tym wypadku może jedynie to, że zarządy spółek powołane w czasie rządów Prawa i Sprawiedliwości przetrwały aż pół roku rządów koalicyjnych. Trzeba przyznać, że poprzednicy byli w tym obszarze znacznie szybsi.
Jako że zbrojeniówce przyglądam się od ponad 10 lat i żywot niejednego prezesa PGZ już widziałem, martwi czy może raczej zdumiewa mnie zupełnie co innego niż karuzela kadrowa. Od ponad dwóch lat trwa za naszą granicą pełnoskalowa wojna. Co najmniej od tego czasu politycy różnych opcji, niezależnie od tego, czy są w opozycji, czy akurat rządzą, jak mantrę powtarzają, że musimy rozwijać własny przemysł zbrojeniowy.
I co? I nic. Ministerstwo Aktywów Państwowych, formalny właściciel PGZ, już nawet nie udaje, że ma jakiś pomysł na rozwijanie zbrojeniówki. Czy przeznaczyć miliardy złotych z publicznych środków na rozwój zdolności produkcyjnych (haubica Krab, czołg K2, bojowy wóz Borsuk), czy może jednak szukać dużych partnerów za granicą? Czy stawiać jedną fabrykę amunicji 155 mm, czy może jednak dwie albo trzy i co zrobić, by produkować więcej niż 10 tys. takich pocisków rocznie? Czy dywersyfikować miejsca produkcji i przenosić je do zachodniej części kraju? Jak skorzystać z mocy produkcyjnych podmiotów z rynku cywilnego? Jakie nowe projekty B&R rozpocząć, by za 5–10 lat mieć nowe produkty? Na takie pytania nie poznaliśmy odpowiedzi. I mam przekonanie graniczące z pewnością, że w MAP nikt ich na poważnie nie szuka.
Również Ministerstwo Obrony Narodowej zupełnie w tej materii abdykowało. Poza rytualnymi i nierealistycznymi zapewnieniami wiceministra Pawła Bejdy, że będziemy wydawać 50 proc. środków na nowy sprzęt w polskim przemyśle zbrojeniowym, poważnego planu na zbrojeniówkę nie widać. Z kolei z wywiadu prezesa PGZ Krzysztofa Trofiniaka dla DGP wynika, że ani drugiej linii do produkcji Krabów, ani montażu czołgów K2, ani szybkiej produkcji amunicji artyleryjskiej w Polsce nie będzie.
Pamiętając, jaki mamy klimat, zwracam jednak uwagę, że zmiany klimatyczne postępują. Co najmniej dwie są istotne. Pierwsza, jak już pisałem wyżej, jest taka, że Rosja napadła na Ukrainę. I warto mieć sprawny przemysł zbrojeniowy, by Wojsko Polskie miało zdolności do odstraszania. Druga to olbrzymie zamówienia zbrojeniowe, jakie obecnie podpisujemy. Takie rzeczy zdarzają się raz na kilkadziesiąt lat. Jest to idealna szansa, by zbudować własny, sprawny przemysł zbrojeniowy. Jeśli tego nie zrobimy, to pieniądze polskich podatników jeszcze szerszym strumieniem będą płynąć do koncernów z USA, Korei Południowej czy Wielkiej Brytanii. By wzmocnić nasz przemysł potrzebny jest plan. Do tej pory nikt z rządu koalicji go nie zaprezentował. ©℗