Wszystkie zamówione w rynkowych cenach agregaty przyjechały do Polski, zostały rozliczone i rozdysponowane w Ukrainie. Nie ma mowy więc o żadnej aferze – mówi Michał Kuczmierowski, prezes Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych w latach 2020–2024.
Sytuacja w Ukrainie była w tym czasie dramatyczna – Rosjanie bombardowali infrastrukturę krytyczną, przez co w wielu miastach w środku zimy nie było prądu w szpitalach, schronieniach, domach. Ukraińcy zwrócili się do nas o wsparcie w postaci agregatów prądotwórczych. Rozpoczęliśmy zakupy, do których przyłączyła się Komisja Europejska ze swoimi środkami w ramach zarządzania kryzysowego. Mówimy o specjalistycznym sprzęcie i profesjonalnych agregatach o różnej mocy, z których największe mogły zasilać całe miasteczka czy bardzo duże szpitale.
Zbieraliśmy oferty od podmiotów, które na co dzień zajmują się energetyką w sposób profesjonalny. W tamtym czasie okazało się, że w Europie takich agregatów brakuje – podobną sytuację mieliśmy wcześniej m.in. z maseczkami czy odzieżą ochronną w czasie pandemii COVID-19. Popyt był wówczas bardzo duży, a podaż ograniczona. Dlatego oprócz do firm na co dzień handlujących agregatami zwróciliśmy się do podmiotów zajmujących się importem z Azji, m.in. do firmy właściciela Red is Bad, który już wcześniej wykazał się sprawnymi dostawami z Chin.
W sprawie agregatów wysłaliśmy zapytania ofertowe do 17 firm. Wszystkie przedstawiły ceny i terminy dostaw, my te parametry konsultowaliśmy z Komisją Europejską w ramach mechanizmu ochrony ludności, która wymagała, by dostawy odbyły się do końca marca 2023 r. Kryterium wyboru były ceny i terminy dostaw. W sumie podpisaliśmy umowy z dziewięcioma firmami na ponad 500 mln zł. Kupowaliśmy wszystko, co się dało w Europie, ale sięgaliśmy także dalej.
Takich szczegółów nie pamiętam, to postępowanie było półtora roku temu, ale to jest do odnalezienia w dokumentacji postępowania w RARS.
Dziś zapominamy, że to był czas wyjątkowy – takich profesjonalnych agregatów nie można było wówczas kupić. Nawet prywatni ludzie w całej Europie kupowali na potęgę agregaty do swoich domów, bo bali się zagrożenia brakiem prądu, i dostępność takich sprzętów była bardzo ograniczona.
Kupowaliśmy sprzęt, którego właściwie nie było na rynku. Od niektórych oferentów wzięliśmy cały dostępny w magazynach w Europie asortyment. Kluczowa była dostępność tych agregatów, możliwość ich wprowadzenia w określonym, wyznaczonym przez KE terminie oraz konkurencyjne, jak najniższe, ceny. Kontraktowaliśmy więc u tych oferentów, którzy gwarantowali powyższe kwestie, z czego najbardziej problematyczna była dostępność agregatów w wyznaczonym terminie. Elementem tej oferty była też cała logistyka – KE zażądała, by agregaty przyleciały transportem lotniczym, co stanowiło ok. 30 proc. ostatecznej ceny.
Jednocześnie chcę podkreślić, że wszystkie umowy były odpowiednio zabezpieczone gwarancjami zwrotu zaliczki, gwarancjami bankowymi, wekslami, ubezpieczeniem. Wszystko po to, aby zminimalizować ryzyko dla interesu Skarbu Państwa. Wszystkie umowy zostały zrealizowane w terminie i dostawcy wywiązali się z zobowiązań. Agregaty dotarły do potrzebujących.
Paweł Szopa był jedną z osób, które aktywnie wspierały nas w pandemii, wówczas wysyłał bardzo dużo ofert na środki ochrony osobistej – miał dobre kontakty w chińskich fabrykach. Mieliśmy dobre doświadczenie – jego dostawy były atrakcyjne cenowo i były terminowo realizowane. Do RARS zgłaszały oferty różne podmioty i w sytuacji kryzysowej, kiedy trzeba wyszukiwać sprzęt i towary spod ziemi, liczy się to, czy ktoś ma towar i czy może go dostarczyć. Zawsze też weryfikowaliśmy wiarygodność oferentów i żeby ograniczyć ryzyka dla Skarbu Państwa wprowadziliśmy m.in. mechanizm gwarancji bankowych i weksli.
Przypomnę, że Najwyższa Izba Kontroli, która kilkukrotnie kontrolowała RARS, nie zgłaszała do nas większych zastrzeżeń.
My jako RARS wielokrotnie prosiliśmy CBA o weryfikację poszczególnych partnerów. Jeżeli były zastrzeżenia, to sprawdzaliśmy, czego dotyczą, bo naszym priorytetem było sprowadzanie towaru w sytuacji kryzysowej. I by dodatkowo się zabezpieczyć, wprowadziliśmy odpowiednie zabezpieczenia, które pozwalały na odzyskanie zaliczek w przypadku braku realizacji zamówienia. Nie przypominam sobie jednocześnie zastrzeżeń CBA do tego oferenta w tamtym okresie. I powtórzę jeszcze raz, że wszystkie zamówione w rynkowych cenach agregaty przyjechały do Polski, zostały rozliczone i rozdysponowane w Ukrainie. Cel UE został osiągnięty. Nie ma mowy więc o żadnej aferze.
Nie mam wiedzy, ile kto zarobił. My mieliśmy dostęp do ofert poszczególnych spółek i analizowaliśmy ceny oraz terminy. Nie mamy możliwości sprawdzenia, ile kto na tym zyskał. Jeśli wybieramy najlepsze i racjonalne oferty, to nie mam sobie nic do zarzucenia. Wydaje mi się jednak, że doniesienia o horrendalnych marżach są przesadzone i nie było takiej możliwości. Proszę pamiętać, że do kosztu zakupu dochodzi koszt transportu – w tym przypadku drogiego transportu lotniczego, ceł, ubezpieczenia, gwarancji bankowych czy dwuletni serwis.
To były ceny konkurencyjne i wybierane spośród kilkunastu oferentów. Kupowaliśmy w sytuacji kryzysowej – tu postępowanie nie może trwać miesiącami i latami – musi być zrealizowane na czas, bo od tego zależy bezpieczeństwo, zdrowie i życie ludzi. RARS działa w sytuacjach, gdy jest poważny kryzys – nasze procedury działają tak, by można kupić tu i teraz, a nie za rok. Jako obywatel chciałbym, by wszystkie działania w sytuacjach kryzysowych w Polsce były tak skuteczne.
To była sytuacja związana z kontrolą CBA. W tamtym czasie zostały zabezpieczone dokumenty w RARS, które w pewnej części przekazaliśmy już wcześniej do biura, u mnie w domu też szukano dokumentów, których nie miałem. Ta kontrola trwa i zakładam, że wynik będzie pozytywny. Wcześniej już wielokrotnie byliśmy kontrolowani i nie wykazywano krytycznych zastrzeżeń, m.in. dlatego poprosiliśmy sami o parasol antykorupcyjny CBA.
Ale to była jedna z dziewięciu firm, które podpisały taką umowę.
Tak jak mówiłem, kluczowe w tym przypadku były ceny oraz terminy dostaw zgodne z wymogiem Komisji Europejskiej. Od niektórych dostawców kupiliśmy cały dostępny towar, którego brakowało na terenie naszego regionu. Tylko dlatego, że zdecydowaliśmy się na import, udało się zabezpieczyć potrzeby wynikające z nadzwyczajnej sytuacji kryzysowej. Jestem przekonany, że kontrola dokumentów i postępowania to właśnie wykaże. ©℗