Wyborczą potyczkę w Polsce przyćmiła sprawa Funduszu Sprawiedliwości i nagrań, które od kilkunastu dni wychodzą na światło dzienne. Ich autorem jest Tomasz Mraz, były dyrektor departamentu w resorcie zarządzanym przez Zbigniewa Ziobrę. Z taśm wyłania się obraz kompletnej samowolki i degrengolady. Fundusz, który w założeniu miał pomagać ofiarom przestępstw i przeciwdziałać przestępczości, stał się skarbonką, z której zasilano zaprzyjaźnione fundacje, koła gospodyń wiejskich i inne organizacje działające w okręgach wyborczych, z których kandydowali politycy Zjednoczonej Prawicy. Informacje o nadużyciach pojawiały się już w marcu 2019 r., a dwa lata później mieliśmy także raport Najwyżej Izby Kontroli w tej sprawie, ale nagrania postawiły kropkę nad i, obnażając patologię w mechanizmie przydzielania pieniędzy.

Nie mam wątpliwości, że nagrania, na których wiceminister sprawiedliwości Marcin Romanowski ustala, do kogo mają trafić pieniądze z funduszu (stenogram opublikowany przez TVP Info), planuje z posłem Dariuszem Mateckim, jak tłumaczyć na komisji sejmowej kwestię podziału środków i ukrywać powiązania z beneficjentami (TVN24), czy omawia z byłą dyrektorką departamentu Urszulą D. sprawę usuwania korespondencji („Gazeta Wyborcza”), są nie tylko kompromitujące dla tychże osób, lecz także fatalnie świadczą o odporności systemu na wykorzystywanie narzędzi państwa do uprawiania partyjnych gierek. Otwarte pozostaje pytanie, co dalej. Czy poza kolejnymi kontrolowanymi wyciekami taśm do mediów ktokolwiek poniesienie realne konsekwencje za to, co się wydarzyło? Czy rozliczenia znów ograniczą się wyłącznie do zbijania kapitału politycznego? Czy ktoś załata dziury, aby w przyszłości do takich nadużyć nie dochodziło? Czy sprawa będzie stanowiła jedynie pożywkę do dalszego prowadzenia wojenki polsko-polskiej?

W sejmowych kuluarach można usłyszeć, że sprawę Funduszu Sprawiedliwości powinna wyjaśnić kolejna komisja śledcza. Pytany o taki scenariusz wiceprezes PiS Joachim Brudziński stwierdził, że nie miałby nic przeciwko. – Jestem jak najbardziej za tego typu komisją, bo owoce tej komisji będą takie same, jak owoce pracy komisji Jońskiego czy Szczerby, czyli jeden wielki pic na wodę, fotomontaż – przekazał europoseł w sobotniej rozmowie z RMF FM. Ja, choć mam ograniczoną wiarę w skuteczność prokuratury w wyjaśnianiu politycznych afer, jestem pewien jednego. Ewentualne powołanie komisji śledczej to najgorsze z rozwiązań, które leżą w tym momencie na stole. W sprawie Funduszu Sprawiedliwości nie potrzebujemy kolejnego polowania na czarownice. Potrzebujemy skrupulatnych i niezależnych śledczych, którzy poza okiem kamer dociągną tę sprawę do końca. Pozostaje mieć nadzieję, że tym razem faktycznie tak będzie. ©℗