Każdemu psu wprowadzimy PiESEL – czyli PESEL dla psów. Tak, by nie było bezdomnych piesków – zapowiadał w czasie niedzielnej konwencji Robert Biedroń, kandydat Lewicy do Parlamentu Europejskiego.

Wśród użytkowników social mediów zapowiedź wzbudziła z jednej strony wesołość (pytano, czy na zwierzaka będzie można zaciągnąć kredyt), a z drugiej niesmak. Lewicy nie udało się na razie przeprowadzić przez Sejm flagowych projektów, czyli aborcji i legalizacji związków partnerskich. W dodatku tworzy rząd, który nie uchwalił jeszcze kwoty wolnej od podatku do progu 60 tys. zł, wstrzymał budowę CPK i budowę portów zbożowych. Rzeczywiście, na tym tle hasło „PiESEL dla każdego Burka” brzmi groteskowo.

Problem w tym, że to ważna społecznie inicjatywa, która w dodatku nie jest pomysłem Lewicy. Jeśli więc sprowadzenie jej do absurdu przez polityka walczącego o kolejną kadencję w Parlamencie Europejskim sprawi, że zabraknie dla niej społecznego poparcia, zniweczy to wysiłek społeczników zajmujących się prawami zwierząt, posłów, urzędników.

O co chodzi? Już niedługo na terenie całej Unii Europejskiej czipowanie psów ma być obowiązkowe, trwają prace nad harmonizacją wspólnotowych przepisów. W Polsce takiego przymusu jeszcze nie ma, ale do czipowania zachęcają samorządy i organizacje prowadzące schroniska dla zwierząt. Tylko w 2021 r. pod opiekę gmin trafiło 72 tys. bezdomnych czworonogów, roczny koszt opieki nad nimi to 244 mln zł.

Tyle że nawet wszczepienie pod skórę zwierzęcia niewielkiego mikroprocesora z zapisanym numerem identyfikacyjnym nie rozwiązuje sprawy, jeśli zwierzę zaginie. Właściciel musi wcześniej samodzielnie zarejestrować zapisany w czipie 15-cyfrowy kod w bazach numerów. Te są prowadzone przez komercyjne podmioty, ale brak im kompatybilności. Jeśli więc pies się zgubi, ale numer z czipa nie zostanie sprawdzony we wszystkich bazach, właściciela może nie udać się odnaleźć.

Rozwiązanie obiecywał w 2022 r. minister rolnictwa Henryk Kowalczyk (PiS). Czipowanie psów miało być obowiązkowe, a w dodatku miała powstać centralna baza danych, do której trafiałyby wszystkie numery identyfikacyjne zwierząt. Ustawa miała być gotowa w 2023 r., jednak projekt przed końcem kadencji poprzedniego rządu nie powstał.

Równolegle do przepisów w rządowym Centralnym Ośrodku Informatyki powstawała koncepcja aplikacji. Jak mówią nam źródła w COI, projekt był już na dość zaawansowanym etapie (łącznie z nazwą, którą na konwencji Lewicy podał Biedroń). Projekt COI miał integrować bazy komercyjnych dostawców (tak, by nie podkładać miny pod już istniejące biznesy) i oferować też państwową wersję. Według pomysłu COI aplikacja PIESEL miała być spięta z mObywatelem, żeby w jednym dokumencie można było mieć podgląd profilu swojego zwierzęcia, zgłosić jego zaginięcie, a nawet dostawać powiadomienia o występowaniu wścieklizny w okolicy.

O utworzenie spójnego systemu identyfikacyjnego od roku upominają się także społecznicy z inicjatywy „PIESEL – nadaj zwierzęciu tożsamość”. Przedstawiciele uczelni, schronisk i organizacji zrzeszających obrońców praw zwierząt nakłaniają polityków do poparcia inicjatywy (oficjalnie wyraził je między innymi minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski). Starają się także lobbować za pomysłem w radach gmin. Kilka z nich już podjęło uchwały wspierające inicjatywę – m.in. Rybnik, Kraków i Kielce.

Z inicjatywy społeczników prace nad opracowaniem projektu ustawy wprowadzającej bazę podjął Sejm także w bieżącej kadencji („Wraca pomysł obowiązkowego czipowania psów i kotów”, DGP z 15 stycznia 2024 r.). Inicjatorką jest posłanka Katarzyna Piekarska (KO), przewodnicząca parlamentarnego zespołu ds. ochrony praw zwierząt. Wniosek o wprowadzenie projektu ustawy do wykazu prac legislacyjnych Rady Ministrów oraz o podjęcie prac legislacyjnych trafił do resortów cyfryzacji i rolnictwa.

PiESEL ma być odpowiedzią nie tylko na kwestię bezdomności psów. Przez to, że każdy szczeniak miałby zostać powiązany z właścicielem (do rozwiązania pozostaje kwestia, czyim obowiązkiem byłoby czipowanie zwierząt), można byłoby również ukrócić powstawanie pseudohodowli. Łatwiejsze byłoby poszukiwanie sprawców znęcania się nad zwierzętami. Odciążona zostałaby inspekcja weterynaryjna – wprowadzenie obowiązkowego przypisania zwierząt do właścicieli zmniejszyłoby populację czworonogów w schroniskach.

Byłoby szkoda zniweczyć ten wysiłek dla jednego stołka w Parlamencie Europejskim. ©℗