Zbyt daleko idące ograniczenia dostępu dla produktów z tego kraju mogłyby zagrozić rozwojowi OZE i celom klimatycznym – mówi Marek Wąsiński, analityk, kierownik Zespołu Gospodarki Światowej w Polskim Instytucie Ekonomicznym.

W jakim stopniu skutki wznoszenia nowych barier handlowych przeciwko Chinom w Ameryce, a wkrótce być może również na rynkach UE, będą dotykać poszczególnych unijnych gospodarek?
ikona lupy />
Marek Wąsiński, analityk, kierownik Zespołu Gospodarki Światowej w Polskim Instytucie Ekonomicznym / Materiały prasowe / fot. mat. prasowe

Udział gospodarki chińskiej w łańcuchu dostaw dla europejskich producentów w ostatnich pięciu latach rósł w całej Unii. Chiny stały się najważniejszym pozaunijnym uczestnikiem tego łańcucha. Z kraju tego pochodzi ponad 3 proc. materiałów i półproduktów stosowanych w przemyśle na naszym kontynencie. Najwyższy poziom zależności mierzonej w ten sposób dotyczy Holandii i Słowenii – przekracza tam 5 proc. Ale znaczenie Chin jest duże również dla krajów takich jak: Polska, Słowacja, Węgry, Czechy, Estonia czy Irlandia, gdzie przekracza 4 proc. Europa Środkowa, rozwijając swoją bazę przemysłową, wpisała się w globalne łańcuchy dostaw i chętnie korzysta z tanich komponentów chińskich.

Których branż dotyczy to w największym stopniu?

Przede wszystkim dotyczy to wytwarzania urządzeń elektrycznych i optycznych – który to dział obejmuje rożne sektory i technologie, w tym cyfrowe czy energetyczne – a w dalszej kolejności także tekstyliów, produktów ze skóry, maszyn, urządzeń transportowych czy tworzyw sztucznych.

Odbiorcy części i urządzeń z Chin mają powody do zmartwienia? Ta wojna handlowa może uderzyć w nich rykoszetem?

Spodziewam się, że Komisja Europejska będzie działała ostrożnie, raczej nie należy się spodziewać wprowadzenia zaporowych ceł, tak jak zrobił to Waszyngton w przypadku aut elektrycznych. Celem jej działań będzie raczej wyrównanie konkurencji niż zamknięcie dostępu chińskim towarom. A to dlatego, że europejskie gospodarki są powiązane z chińską w sposób głębszy i bardziej wielowymiarowy. Mamy więcej firm, które działają na tamtejszym rynku, co wiąże się z większą wrażliwością na ewentualny odwet po stronie chińskiej. Bruksela będzie też musiała brać pod uwagę to, że zbyt daleko idące ograniczenia dostępu dla produktów z tego kraju mogłyby zagrozić rozwojowi odnawialnych źródeł energii i celom klimatycznym Wspólnoty. Cła mogą się okazać narzędziem nieskutecznym w obliczu pojawienia się państw, które, jak Węgry, będą otwierać się na chiński kapitał, pozwalając tamtejszym koncernom omijać bariery handlowe.

Na jakie środki, poza celnymi, może w takim razie postawić Bruksela?

Zapewne analizowane będą sektory, w których chińscy eksporterzy rywalizują, zaniżając ceny oferowanych produktów. Ta grupa dostawców musi się liczyć z drobiazgową weryfikacją z punktu widzenia rygorów pomocy publicznej i możliwych zakłóceń dla unijnego rynku. W grę wchodzi też upowszechnienie ograniczeń stosowania chińskich technologii w realizacji zamówień publicznych, czy to ze względów bezpieczeństwa, czy innych różnego rodzaju kryteriów. Wyobrażam sobie wreszcie uruchomienie kampanii konsumenckich, których ostrze mniej lub bardziej wprost wymierzone byłoby w produkty chińskie. Warto też dodać, że Bruksela rozważa środki mające badać zależności w drugą stronę – inwestycji wychodzących z UE do Chin.

Polityka handlowa jest kompetencją UE. Ponadto mieliśmy ostatnio np. zapowiedzi zmian w programie „Czyste powietrze”, które mogą ograniczyć możliwość dofinansowania na montaż urządzeń niespełniających norm, w tym chińskich pomp ciepła. Państwo ma możliwości, by ograniczać chińską ekspansję na polskim rynku?

To dobry przykład. Rzeczywiście władze krajowe mogą kształtować różnego rodzaju regulacje i mechanizmy, które gwarantowałyby przestrzeganie standardów w zakresie jakości produktów czy praktyk w łańcuchach dostaw. Możemy też zabiegać o przyciąganie do kraju określonego typu inwestycji, które wpisywałyby się w cele dywersyfikacji technologicznej i rozwoju europejskiego przemysłu. Są już na tym froncie sukcesy, powstały np. podwrocławskie zakłady, które są największym w Europie producentem baterii dla aut elektrycznych. ©℗

Rozmawiał Marceli Sommer