Rosja stawia wszystko na jedną kartę i zwiększa wydatki na wojsko do poziomów, jakich kraj ten nie widział od czasów upadku ZSRR. W ocenie specjalistów to jasny znak, że Putin szykuje nam niespodziankę i nie zbroi się tylko po to, by podbić Ukrainę, ale ma szersze plany. - Oni się przygotowują na długą, drugą zimną wojnę – mówi Gazecie Prawnej były szef BBN, generał Stanisław Koziej i radzi, czy Polska też powinna zbroić się po zęby.
Po usunięciu Siergieja Szojgu ze stanowiska ministra obrony Władimir Putin zrobił kolejny krok na drodze do wojny totalnej. W tym tygodniu ogłosił drastyczne zwiększenie wydatków na obronność.
Putin wyda jeszcze więcej na wojsko. „Zimna wojna już trwa”
Jak poinformowała agencja Reutersa, w rozmowie z nowym szefem resortu obrony Putin zapowiedział, że do historii przechodzi 6 proc. PKB, jakie kraj ten wydawał na zbrojenia. Zdecydował on, że od tej pory będzie to aż 8,7 proc. PKB, co pozwolić ma na dokonanie niemałej rewolucji w stanie rosyjskich sił zbrojnych. Przestawiając w tak widoczny sposób rosyjską gospodarkę na tory wojenne, Putin wydaje się jednak nie zapominać, że podobny wyścig zbrojeń z Zachodem doprowadził przed laty do upadku ZSSR, gdy ten zmuszony był płacić na wojsko 13 proc. PKB.
- Relacja armaty do masła powinna być organicznie zintegrowana z ogólną strategią rozwoju państwa rosyjskiego – ostrzegł nowego ministra obrony Władimir Putin.
Zapowiedź tak wielkiej finansowej zmiany nie cieszy specjalistów, a w oczach byłego szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego, generała Stanisława Kozieja, to jasny sygnał dla Zachodu, który pozwala odczytać prawdziwe intencje Putina.
- Taka decyzja wygląda na myślenie dalsze, strategiczne, nie tylko na ten rok, czy nawet następny, ale w dłuższej perspektywie. To nie dziwi, dlatego że Rosja poniosła przecież ogromne straty sprzętowe na Ukrainie i na odnowienie oraz odzyskanie strat będzie potrzebny wieloletni wysiłek ekonomiczny. Nie mówiąc już o przygotowaniu państwa do wieloletniej konfrontacji w warunkach drugiej zimnej wojny, jaką Rosja wydała Zachodowi. Moim zdaniem oni się przygotowują na długą, drugą zimną wojnę – mówi generał Koziej.
Świat się zbroi, a Polska goni czołówkę
Z szacunków przedstawionych przez Sztokholmski Międzynarodowy Instytut Badań nad Pokojem (SIPRI) wynika, iż w 2023 roku Rosja wydała na zbrojenia i prowadzenie wojny 100 mld dolarów i już wtedy kwota ta zaalarmowała zachodnie państwa. Zaczął się nowy wyścig zbrojeń, który na razie w liczbach nie prezentuje się dla Kremla zbyt dobrze.
Rosyjskim 100 mld. dolarów na zbrojenia USA były w stanie przeciwstawić w 2023 r. wydatki na poziomie 900 mld USD, a walcząca z nią Ukraina poświęciła aż 64 mld dolarów. W zestawieniu tym znalazło się też miejsce dla Polski, która odnotowała w ostatnich latach 75-procentowy wzrost wydatków na obronność, osiągając poziom 32 mld dolarów, co pod względem wydatków zbrojeniowych ustawiło nasz kraj na 14. pozycji na świecie.
Wydawanie przez Polskę na zbrojenia 30 proc. kwot poświęcanych na ten cel przez Rosję nie martwi generała Kozieja. Choć apeluje on do Zachodu, by ten się obudził, to jednak nie chciałby, aby Polska przestawiała swą gospodarkę na tory wojenne.
- Na razie NATO pozwala na w miarę racjonalne podejście do finansowania naszych wysiłków obronnych, a mam na myśli to, że są one zbalansowane z potrzebami rozwoju. Bo nie możemy popadać w paranoję, że już musimy przestawiać się na warunki gospodarki wojennej i zapominać o rozwoju. Nie. Mimo tego rosyjskiego ryzyka, dopóki jesteśmy w NATO i działa czynnik odstraszania Rosji, mamy możliwość w miarę racjonalnego podchodzenia do potrzeb rozwojowych i potrzeb bezpieczeństwa – ocenia generał Koziej.
Generał wierzy w upadek Rosji. Jest na dobrej drodze?
Druga zimna wojna, która w ocenie generała Stanisława Kozieja już trwa, jego zdaniem zakończy się dla Rosji podobnie jak pierwsza, chyba że kraj ten zbliży się do Chin i wspólnie stworzą jeden, wielki blok militarny. Taka siła mogłaby rzucić wyzwanie całemu Zachodowi, ale operacja ta przekreśliłaby też marzenia Władimira Putina.
- Jeśli Rosja będzie wchodziła w ścisłą integrację z Chinami, to będzie to samo, jakby współpracowała pokojowo z Zachodem – też jako młodszy partner. A jak będzie nadal zwiększała swe nakłady na zbrojenia, to będzie przegrywać i znowu upadnie. I będzie musiała na nowo się podnosić – mówi generał Koziej.