Najdłużej powtarzanym zarzutem wobec Daniela Obajtka jest sprzedaż po zbyt niskiej cenie aktywów Lotosu. Swojego głównego konkurenta Orlen przejął w 2022 r., ale dopiero niedawno ostatecznie rozliczono tę transakcję. W raporcie rocznym za 2023 r. Orlen poinformował, że ostatecznie na przejęciu aktywów Lotosu zanotował 8,5 mld zł nadzwyczajnych zysków. Wcześniej korzyści te szacowano na 5,9 mld zł. Wynik ten został przypisany do rezultatów roku 2022. Po uwzględnieniu także innych korekt, okazało się, że rekordowy zysk netto koncernu sprzed dwóch lat wyniósł ostatecznie 39,8 mld zł zamiast 33,6 mld zł. W raporcie za 2022 r. ujęte jest także 120 mln zł „pozostałych kosztów operacyjnych” związanych ze sprzedażą 30 proc. udziałów w Rafinerii Gdańskiej na rzecz saudyjskiego Aramco oraz 65 mln zł straty ze zbycia aktywów trwałych (nieprzyporządkowane do żadnej transakcji). W raporcie spółki, zbadanym przez audytora, nic nie wskazuje zatem na to, że Orlen poniósł istotne straty na sprzedaży aktywów Lotosu na rzecz największego producenta ropy na świecie i swojego nowego strategicznego partnera. Wydaje się mało prawdopodobne, żeby toczące się w tej sprawie śledztwo prokuratury udowodniło winę Obajtka.
Już po odejściu byłego prezesa Orlen informował też o korektach obniżających wynik spółki w 2023 r. Najistotniejsza, na kwotę 10,2 mld zł, dotyczyła aktywów petrochemicznych i związana była z największą w historii inwestycją spółki na łączną kwotę 35 mld zł. Budowa instalacji, które zapewnić mają wykorzystanie ropy, kiedy spadnie popyt na paliwa ze względu na odejście od użytkowania samochodów z silnikami spalinowymi, to decyzja zarządu kierowanego przez Obajtka. Czy ogromne obniżenie wartości powstających aktywów pokazuje niekompetencję byłego prezesa? Niekoniecznie. Orlen, kierowany już przez nowych ludzi, nominowanych przez rząd Donalda Tuska, postanowił, że inwestycję dokończy. O ile w przyszłości warunki w branży poprawią się, nie jest wykluczone, że wycena aktywów zostanie skorygowana w górę. W 2015 r. KGHM, czołowy producent miedzi na świecie, spisał na straty kupioną trzy lata wcześniej kopalnię Sierra Gorda w Chile. Obecnie to najbardziej rentowne aktywa spółki.
Tak, jak korekta wartości aktywów nie świadczy o nieudolności Obajtka jako prezesa Orlenu, tak i rekordowe zyski firmy za jego czasów nie są dowodem świetnych decyzji biznesowych byłego prezesa. A to jedna z linii obrony Obajtka. Na portalu X były menedżer stwierdził, że to ponad 90 mld zł zysków za czasów rządów PiS, wobec niecałych 3 mld zł wyniku netto w okresie rządów koalicji PO-PSL w latach 2007–2015, jest jedną z przyczyn ataków na jego osobę. Choć doskonale wie, że wpływ prezesa na wyniki koncernu w krótkim okresie nie jest duży, bo dyktują je warunki rynkowe. Orlen zarobił tak dużo w ostatnich latach, bo warunki te były dla firmy wyjątkowo sprzyjające, szczególnie po ataku Rosji na Ukrainę na początku 2022 r. Dodatkowo firma przejęła Lotos i PGNiG, konsolidując pod jednym szyldem aktywa paliwowe kontrolowane przez państwo.
Z pomocą politycznego zaplecza Obajtek zbudował gigantyczną firmę, która pod jego kierownictwem zarobiła dla akcjonariuszy dziesiątki miliardów. Zaplanował wielkie inwestycje i bez zbędnego ociągania dostrzegł konieczność przekształcenia Orlenu w „zieloną” firmę, żeby w ten sposób sprostać wymaganiom unijnej polityki klimatycznej. Można by uznać, że reszta – a więc prokuratorskie zarzuty, wielkie odpisy – to didaskalia, a Obajtek, choć nie miał niezbędnych kwalifikacji, żeby Orlenem kierować, to poradził sobie na stanowisku zaskakująco dobrze.
Ale pozostałe informacje docierające do opinii publicznej sprawiają, że dopuścić można też inną interpretację. Wielkie liczby, plany i strategie były tylko zasłoną, jak w sztuczce zręcznego iluzjonisty, który skupia uwagę widzów w jednym miejscu, żeby odwrócić ją od tego, co dzieje się gdzie indziej.
Na przykład w Szwajcarii, gdzie jedna ze spółek z grupy zapłaciła 1,6 mld zł za ropę, której nie otrzymała. To drugi z wątków, który bada prokuratura. Obciążające dla Obajtka są przytoczone przez prokuraturę fakty, jakoby prezesa szwajcarskiej spółki wyznaczył wbrew opinii wewnętrznych służb Orlenu. Bez względu na to, czy prawdziwe są informacje o powiązaniach Polaka o libańskich korzeniach z terrorystycznym Hezbollahem, to samo zniknięcie z firmy 1,6 mld zł wygląda na poważne przestępstwo. Innym „gdzie indziej” – znów mowa o działaniu wbrew opinii ekspertów od bezpieczeństwa, tym razem na poziomie państwa – było wejście do spółki Orlen Synthos Green Energy (OSGE), żeby wspólnie z Michałem Sołowowem, jednym z najbogatszych Polaków, budować małe reaktory atomowe. Na czele OSGE stoi Rafał Kasprów, znany w Orlenie z czasów, kiedy firma kupowała rosyjską ropę od kremlowskich pośredników – J&S i Mercurii. W przestrzeni publicznej pojawiały się w tym czasie oskarżenia, że przy okazji kontraktów z Rosjanami, dla których pracował Kasprów, z Orlenu wypływały dla handlowców nadzwyczajne prowizje. Spółka OSGE, pełniąca rolę pośrednika między Orlenem a dostarczającą atomową technologię firmą GE Hitachi, również ma duży „potencjał prowizyjny”.
A jest jeszcze kolejny wątek badany przez prokuraturę. Chodzi o zaniżanie cen paliw na stacjach przed październikowymi wyborami, wbrew rynkowym trendom. Razem z innymi, pomniejszymi kwestiami, składa się to na obraz Orlenu z czasów Obajtka jako spółki, która z jednej strony prowadziła wielce zyskowną działalność operacyjną, a z drugiej strony mogła być narzędziem służącym do realizacji celów prywatnych – materialnych i politycznych. ©℗