20 lat później społeczeństwo, ku niezadowoleniu części konserwatywnej, pod wieloma względami upodobniło się do europejskiego, bardziej liberalnego światopoglądowo mainstreamu. Polska zmniejsza dystans do średniej poziomu życia w UE. Z niedawnych szacunków Eurostatu wynika, że w 2023 r. PKB per capita liczony według parytetu siły nabywczej wynosił w Polsce niemal 80 proc. średniej. Taki wynik plasuje nas na 21. pozycji, ale stanowi spory wzrost wobec 2004 r. W momencie akcesji PKB per capita Polski wynosił niewiele ponad 50 proc. średniej unijnej. Był to wówczas trzeci najniższy wynik po Litwie i Łotwie. Zmiany, do których od tego czasu doszło, sprawiły, że Polska z kraju typowo emigracyjnego przekształca się w kraj emigracyjno-imigracyjny. Z tym że kraje członkowskie – przynajmniej teoretycznie – łączy nie tylko więź gospodarcza i polityczna, lecz także system wartości. Tu sprawa się nieco komplikuje.
Renata Mieńkowska-Norkienė z Uniwersytetu Warszawskiego przypomina, że w wielu kwestiach nasze społeczeństwo odbiega od przeciętnego społeczeństwa zachodnio-europejskiego. – Jesteśmy krajem, który ma jedno z najbardziej restrykcyjnych praw aborcyjnych. Nie mamy związków partnerskich – mówi. W Unii małżeństwa jednopłciowe można zawierać w 16 państwach członkowskich, a związki partnerskie – w 20. Zdaniem Huberta Sobeckiego ze stowarzyszenia Miłość Nie Wyklucza wpływ członkostwa na kwestie związane z sytuacją osób nieheteronormatywnych jest dwojaki. – Z jednej strony swoboda przepływu zapewniła drogę ucieczki z Polski. Osoby LGBT+ decydowały się na emigrację, szczególnie w czasach nagonki, do której doszło za rządów Prawa i Sprawiedliwości. To nie była emigracja ekonomiczna. Ci ludzie wręcz zgadzali się na to, że za granicą będą w gorszej sytuacji finansowej, ale będą mogli zawrzeć związek partnerski czy wziąć ślub – opisuje.
Otwarcie granic wpłynęło na postawy całego społeczeństwa. – Polacy przeprowadzali się do innych państw, gdzie ich sąsiadami było np. dwóch gejów po ślubie albo dwie dziewczyny wychowujące dzieci. Najpierw doznawali szoku, a potem się oswajali. Podnoszenie świadomości przez osmozę było dla nas ważnym czynnikiem – twierdzi. Ich zdaniem otwarcie się na różnorodność to jedna z kluczowych zmian, które zaszły. – Przez dekady życia w PRL i na początku transformacji Polska była państwem zamkniętym zarówno pod względem mobilności i akceptacji pewnych wzorów, stylów życia, które odbiegają od dominującego. Teraz Polacy powoli przyzwyczajają się do odmienności – wskazuje Robert Sobiech z Collegium Civitas. Efekty są zauważalne.
Parady równości przemierzają już nie tylko ulice największych miast. W ubiegłym roku marsze równości zorganizowano w 37 miejscowościach, w tym w Kaliszu, Sanoku i Jeleniej Górze. Dziś – jak wynika z sondażu United Surveys dla DGP i RMF FM – 66 proc. z nas chce związków partnerskich, a 50 proc. opowiada się za legalizacją małżeństw jednopłciowych. Wśród zwolenników obozu rządzącego poparcie jest najwyższe: aż 97 proc. badanych popiera związki partnerskie, a 86 proc. małżeństwa. Sobiech podkreśla jednak, że wciąż postrzegamy Unię bardziej jako czynnik rozwoju ekonomicznego i społecznego. W mniejszym stopniu sięgamy do korzeni UE, która powstała w odpowiedzi na wojny światowe. – Z badań Eurobarometru wynika, że Polacy znacznie rzadziej niż większość przedstawicieli innych państw mówią o Unii w kontekście pokoju i bezpieczeństwa – wskazuje. Dzieje się tak, mimo że Polska ponownie mierzy się z zagrożeniem bezpieczeństwa, jakie wywołała rosyjska inwazja na Ukrainę.
W badaniach wyraźnie jest widoczna też zmiana pokoleniowa. – Młodzi Polacy mają prawo się czuć pełnoprawnymi Europejczykami. Tyle że wiąże się z tym pewne niebezpieczeństwo – mówi Mieńkowska-Norkiene. Zdaniem ekspertki wychowani w Unii młodzi dorośli nie dostrzegają swojego przywileju. – Wśród młodych pojawiają się pomysły wyjścia z UE. Pytają, co my właściwie z tego członkostwa mamy. A przecież fakt, że Rosji nie będzie tak łatwo nas zaatakować, wynika nie tylko z przynależności do NATO, lecz także z tego, że mamy po swojej stronie UE – tłumaczy. Zmianę nastrojów widać w sondażach. „Stosunek Polaków do członkostwa w UE jest obecnie najmniej przychylny od maja 2013 r., kiedy to przynależność do Unii popierało 72 proc. badanych, zaś odsetek jej przeciwników sięgał 21 proc.” – podał w zeszłym tygodniu CBOS. Wyniki badania „20 lat członkostwa Polski w UE” wskazują na spadek poparcia dla członkostwa: za obecnością w UE opowiada się 77 proc. badanych, o 15 pkt mniej niż w czerwcu 2022 r. ©℗