Europosłowie rozpoczną dziś ostatnie w tej kadencji posiedzenie Parlamentu Europejskiego, po którym większość z nich w pełni zaangażuje się w kampanię wyborczą. Ich zaangażowanie w prace PE często jednak biegnie w poprzek partyjnych podziałów.

Polscy europosłowie w minionych kadencjach nie należeli zazwyczaj do najbardziej aktywnych i wywierających największy wpływ na tę instytucję. Choć mieliśmy w swoich szeregach przewodniczącego PE, którym w latach 2009–2012 był Jerzy Buzek, oraz regularnie uzyskujemy stanowisko wiceprzewodniczącego, to większość europosłów traktowała dawniej swoją funkcję jako rodzaj politycznej emerytury. Zebrane przez nas dane pokazują, że Polacy często i chętnie zabierają głos w dyskusjach, ale niekoniecznie równie często piastują kierownicze stanowiska w komisjach czy podkomisjach, nie mówiąc już o zaangażowaniu w prace legislacyjne. Te ostatnie, często niezbyt widowiskowe i oznaczające długie i żmudne godziny analiz prawnych, są domeną w miarę stałej grupy europosłów. Zarówno udział w debatach, jak i kierownictwo w poszczególnych komisjach są zależne w dużej mierze od pozycji samej frakcji – te największe mają najwięcej czasu, ale też najdłuższą kolejkę chętnych. W części więc zaangażowanie i aktywność europosła wynikają z jego pozycji we frakcji.

Prymusi i czarne owce

Kategoria wkład do debat parlamentarnych w powyższym zestawieniu oznacza wystąpienia podczas debat, zgłaszane wnioski, ale także kwestie formalne. Bardzo duża skądinąd aktywność Ewy Kopacz jest związana m.in. z pełnieniem przez nią funkcji wiceprzewodniczącej Parlamentu Europejskiego. W przypadku kolejnych miejsc, na których znaleźli się Joachim Brudziński, Łukasz Kohut, Anna Fotyga i Bogdan Rzońca, mamy już do czynienia z bezpośrednim zaangażowaniem w debaty. Spośród polskich europosłów wyróżniali się w tej kwestii głównie członkowie Grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów – na kolejnych miejscach znalazło się aż ośmioro z nich.

W przypadku zaangażowania w prace legislacyjne braliśmy pod uwagę wystąpienia europosłów zarówno w roli sprawozdawców, jak i kontrsprawozdawców. W roli sprawozdawców bowiem występują najczęściej przedstawiciele wiodących frakcji w PE, stąd branie pod uwagę tylko jednej z tych kategorii nie uwzględniałoby różnic politycznych, które także mają wpływ na pozycję, rolę i aktywność deputowanych. W zestawieniu nie wzięliśmy pod uwagę bardzo licznych rezolucji podejmowanych przez Parlament Europejski – nie są one wiążące prawnie, a zaangażowanie w nie często oznacza po prostu podpis pod projektem rezolucji. Warto jednak w tym miejscu zaznaczyć, że aż 14 polskich europosłów złożyło indywidualne projekty rezolucji.

Europoselski pakiet

W najbliższych wyborach obywatele UE wybiorą łącznie 720 europosłów – o 15 więcej niż obecnie. Polsce przypadają 52 mandaty (o jeden więcej niż pięć lat temu), co oznacza, że będziemy mieć piątą pod względem wielkości delegację po niemieckiej (96), francuskiej (81), włoskiej (76) i hiszpańskiej (59). Tuż za nami plasuje się Rumunia ze znacznie mniejszą liczbą mandatów, bo 33, oraz Holandia z 29.

Każdy z eurodeputowanych otrzymuje obecnie wynagrodzenie w wysokości 10 075 euro brutto z budżetu Unii Europejskiej, co po odjęciu unijnego podatku i składki ubezpieczeniowej daje ok. 7850 euro, tj. ok. 34 tys. zł miesięcznie. Skąd takie kwoty? Pensje europosłów są bowiem ściśle związane z wynagrodzeniem podstawowym sędziego TSUE i stanowi dokładnie jego 38,5 proc.

Kolejnym elementem wynagrodzenia, podobnie jak w polskim parlamencie, są diety poselskie – w PE deputowani mają dwa rodzaje diet. Jedna w wysokości ryczałtu równego 4950 euro (ok. 21 450 zł) może być przeznaczona na opłaty za wynajem lokalu na biuro, zakup sprzętu (w tym telefonu), materiałów biurowych czy opłacenie rachunków za telefon i internet. Drugi rodzaj diety to dieta dzienna w wysokości 350 euro (ok. 1500 zł) – poseł może ją otrzymać, jeśli potwierdzi swoją obecność, podpisując listę obecności (zwolnieni z tego są tylko szefowie PE i liderzy grup parlamentarnych). W tym miesiącu europosłowie spotykają się dwukrotnie na sesjach plenarnych – 10 i 11 kwietnia oraz na rozpoczętym dziś posiedzeniu od 22 do 25 kwietnia, co daje łącznie sześć dni pracujących. Jeśli europoseł pojawił się na wszystkich dniach posiedzeń plenarnych, to za kwiecień może uzyskać łącznie ok. 64 450 zł. ©℗

rozmowa

Popularność prawicy to rezultat złej polityki informacyjnej UE

ikona lupy />
Łukasz Kohut europoseł Lewicy / PE
Mateusz Roszak: W debatach w PE mamy zdecydowanie największą aktywność posłów PiS i Suwerennej Polski – politycy z Grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR) angażują się bardziej niż reszta polskiej sceny politycznej?

Łukasz Kohut: Nie, to jest kwestia techniczna. Nie jest łatwo dostać głos w PE w dużej grupie politycznej, jeżeli w danym raporcie i danym temacie w komisji czegoś się nie zrobiło. Natomiast bardzo łatwo jest dostać głos w takiej małej grupie politycznej jak EKR, która w dodatku jest zdominowana przez posłów PiS. Rozdzielnik zabierania głosu na sesji plenarnej jest wtedy znacznie większy i statystycznie dużo łatwiej zabrać głos, będąc posłem EKR niż polskich delegacji Lewicy czy KO. Moje prawie 190 wystąpień wynika właśnie z tego, że byłem aktywny w czterech komisjach, a jako nowy europoseł chciałem ten mandat wykonywać po prostu na całego.

Podobną aktywność widzimy, jeśli chodzi o kontrsprawozdania (rodzaj wniosków mniejszości – red.), choć dotychczas polscy europosłowie nie uchodzili za najbardziej zaangażowanych – ta kadencja to zmieniła w pana ocenie?

W przypadku kontrsprawozdań działa ten sam mechanizm, co w przypadku zabierania głosu w dyskusji – raporty są pisane przez posła z danej frakcji i kontrsprawozdawcy muszą być praktycznie z każdej rodziny politycznej, dlatego tym łatwiej jest o takie inicjatywy ze strony posłów mniejszych frakcji. A jeśli chodzi o siłę naszych delegacji, to w grupie S&D nasza polska delegacja miała siłę przebicia – ja sam byłem współsprawozdawcą projektu o przystąpieniu całej UE do konwencji stambulskiej. W przypadku posłów EPP ta siła też nie jest mała – to prawie 20-osobowa delegacja i w głównych dyskusjach posłowie KO też zabierali głos. Radek Sikorski przewodniczył delegacji ds. relacji z USA i w każdym temacie dotyczącym relacji ze Stanami Zjednoczonymi był bardzo aktywny. Włodzimierz Cimoszewicz był aktywny w sprawach ukraińskich czy zamrożenia rosyjskich aktywów. Ja nie powiedziałbym, że polska delegacja nie liczyła się, wręcz przeciwnie – w czasie tych trudnych przetasowań geopolitycznych i transformacji energetycznej polska delegacja była dość głośna, i to z każdej strony sceny politycznej. Moim zdaniem to była dobra kadencja dla polskich europosłów i europosłanek.

A pan wybiera się na kolejną kadencję do Strasburga?

Wybieram się. Mam kilka ważnych spraw do domknięcia, w tym chociażby sprawę języka śląskiego jako języka regionalnego – europarlament daje krajowe narzędzia, z których aktywnie korzystam, Europejska Stolica Kultury dla Katowic i Metropolii GZM, Europejska Zielona Stolica dla Rybnika. Wybieram się więc, choć sytuacja polityczna jest bardzo dynamiczna.

Sondaże pokazują, że frakcja socjalistów i demokratów utrzyma drugą pozycję, ale nieco osłabiona – afera katarska mocno wstrząsnęła waszymi szeregami? Uda się poprawić albo utrzymać obecny stan posiadania?

Wszystko wskazuje na to, że S&D będzie drugą siłą, choć przetasowania w samym PE na pewno będą. Grupa liberalna Renew traci niestety według sondaży trzecie miejsce, zyskuje Tożsamość i Demokracja i EKR. W niektórych państwach członkowskich jedne frakcje wzrastają, inne spadają, i to się trochę równoważy. S&D powinno mieć podobną liczbę mandatów, może tylko odrobinę mniej niż poprzednim razem. Niepokojący jest wzrost skrajnej prawicy z Tożsamości i Demokracji, ale on wynika z jednego – z niespójnej i złej polityki informacyjnej UE. Czasy się zmieniły, jest moda na szybką, pobieżną informację, a nie dogłębne analizy. Do tego dochodzą decyzje podjęte moim zdaniem zbyt pochopnie, jak wprowadzanie samochodów elektrycznych od 2035 r., za czym nie zagłosowałem wbrew frakcji, czy kontrowersyjna dyrektywa budynkowa, za którą również nie głosowałem. Zawsze lepiej dawać marchewkę, a nie kij. Ostatnim elementem jest oczywiście Zielony Ład, który stał się teraz głównym celem ataku. Łatwo w tiktokowych filmikach obalać tak duże programy, trudniej je społeczeństwu wyjaśniać.

A czy do tego wyniku drugiego S&D przyłoży się polska Lewica? Poprawicie wynik z wyborów samorządowych, które trochę chyba namieszały w waszych szeregach i raczej nie wywołały zbyt dużego optymizmu?

Widziałem takie sondaże, gdzie Lewica zdobywa ok. 9,2 proc., i to jest dużo powyżej wyniku do sejmików i powyżej wyników do parlamentu. Moim zdaniem to mogą być dobre wybory dla Lewicy, kiedy pójdzie ona centrolewicowo, bo martwi mnie skrajnie socjalistyczny kurs Partii Razem. Nie tędy droga. Wyborcy Lewicy są różni, nie są skrajni w poglądach, mam nadzieję, że właśnie taka będzie ta kampania Lewicy. ©℗

Rozmawiał Mateusz Roszak
ikona lupy />
Funkcje przewodniczących lub wiceprzewodniczących w komisjach parlamentarnych / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe