Nota protestacyjna, jaką otrzymał izraelski ambasador w Polsce oraz zapowiedzi naszej dyplomacji w sprawie podjęcia dalszych kroków dotyczących konfliktu izraelsko-palestyńskiego, cieszą dr. Janusza Siborę, eksperta ds. dyplomacji. Nie ma on złudzeń, że część polskich żądań może nie przypaść Izraelowi do gustu, ale uważa, że był to najwyższy czas na jakąś ostrzejszą reakcję. - Nie można stosować podwójnych standardów moralnych, szczególnie, gdy tam mówimy już o śmierci głodowej dzieci – mówi w rozmowie z Gazetą Prawną dr Sibora.

Izraelski ambasador pojawił się w piątek przed południem w siedzibie Ministerstwa Spraw Zagranicznych, gdzie otrzymał z rąk wiceministra Andrzeja Szejny notę protestacyjną.

Nota protestacyjna. Ekspert ocenia ruch rządu

- Przekazałem w imieniu MSZ notę protestacyjną. Ale też na samym wstępnie pan ambasador przeprosił za to zdarzenie niemające precedensu w historii cywilizowanego świata, czyli zbombardowanie konwoju humanitarnego zmierzającego z pomocą do Strefy Gazy, objętej głodem – powiedział po spotkaniu wiceminister Szejna.

W ocenie specjalisty do spraw dyplomacji, dr. Janusza Sibory, krok, na który zdecydowała się polska dyplomacja, nie należy do rewolucyjnych, a przekazanie na ręce ambasadora noty dalekie jest od obniżenia rangi stosunków dyplomatycznych, czy nawet wydalenia ambasadora.

- Jest to taki sygnał, że utrzymujemy z wami kontakty dyplomatyczne, ale na tym poziomie dana kwestia nam się nie podoba i oczekujemy reakcji – mówi Janusz Sibora.

I choć ekspert nie spodziewa się, by reakcja polskiej dyplomacji miała wpłynąć w znaczący sposób na stosunki między naszymi państwami, to już zupełnie inną kwestią jest fakt, czy Izrael przejmie się stanowiskiem Polski.

- To stanowisko jest chyba bardziej skierowane do polskiej opinii publicznej i jest sygnałem dla Izraela, że coś nam się nie podoba. Ale z tego sygnału Izrael może sobie wiele nie robić, jeśli on lekceważy Bidena i Blinkena, czyli najważniejszych sojuszników – mówi Janusz Sibora.

Polska domaga się powstania dwóch państw

Polska dyplomacja poinformowała również, iż będzie domagać się, aby nasi prokuratorzy zostali włączeni w przebieg izraelskiego śledztwa oraz żądać będzie odszkodowań dla ofiar ataku. W oczach Janusza Sibory prawdopodobne jest, iż Izrael puści żądania wspólnego śledztwa mimo uszu, jednak taki krok polskiej dyplomacji ocenia jak najlepiej. W piątkowej rozmowie w MSZ równie głośno wybrzmiało, że Polska będzie robić wszystko, aby doprowadzić do zakończenia konfliktu w Strefie Gazy i dopomóc w stworzeniu dwupaństwowego organizmu izraelsko-palestyńskiego.

- Mamy tu pewne podkreślenie kontynuacji, bo jednak przez cały czas tego konfliktu dyplomacja polska nie zmienia głównej linii rozwiązania dwupaństwowego. Może się to oczywiście Izraelowi nie podobać, ale uważam, że to jest prawidłowa linia. Widać, że nie wycofujemy się z tej polityki, którą gorzej lub lepiej prowadzi Abbas. Widać, że wszystkie te posunięcia kładą nacisk na prawo międzynarodowe i jest to postępowanie stanowcze, nie histeryczne – mówi Janusz Sibora.

Nie można stosować podwójnych standardów

Jak zauważa ekspert, Polska po raz pierwszy zabrała tak zdecydowany głos w sprawie konfliktu izraelsko-palestyńskiego, a od października ubiegłego roku unikała stawiania stanowczych żądań. Ta zmiana widoczna jest gołym okiem.

- Z pewnym jednak żalem zauważam, że bardzo długo postępowanie naszej dyplomacji w kwestii konfliktu palestyńskiego było wstrzemięźliwe Porównując nasze działania z innymi krajami, nasza dyplomacja w zasadzie bardzo długo nie wypowiadała się zdecydowanie w sprawie Palestyny. Na palcach jednej ręki można policzyć wystąpienie ministra Sikorskiego i uważam, że myśmy za długo milczeli i odwracali głowę od tego konfliktu – słyszymy.

Skąd w takim razie brała się opieszałość polskich dyplomatów i czy trzeba było aż takiej tragedii, aby pojawiło się tak mocne stanowisko? Zdaniem Janusza Sibory, przez długi czas w Polsce temat wojny w Palestynie był tematem tabu i każdy, kiedy tylko mógł, omijał go szeroki łukiem. To natomiast kojarzyć mogło się ze stosowaniem podwójnych standardów w sytuacji, gdy w sprawie choćby rosyjskiej agresji na Ukrainę Polska nie waha się używać mocnych słów.

- Takie unikanie przez naszą dyplomację tematu palestyńskiego kojarzy się z czymś na wzór stosowania podwójnych standardów moralnych w stosunku do tych dwóch wielkich konfliktów, które mamy. Jeden obok nas, na Ukrainie, a drugi tam. Bo nie można stosować podwójnych standardów moralnych, szczególnie gdy tam mówimy już o śmierci głodowej dzieci – podkreśla Janusz Sibora.