- Projekt zakłada, że dłuższa niż miesiąc przerwa w aktywności zawodowej wstrzymuje wypłatę środków - mówi w rozmowie dla "Dziennika Gazety Prawnej" Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, ministra rodziny, pracy i polityki społecznej.

Czym pochwali się pani resort na 100 dni rządu?

Przede wszystkim szeregiem projektów ustaw, które przygotowaliśmy i które odpowiadają na potrzeby polskich rodzin, pracowników czy osób starszych. Ale też sukcesami, jeśli chodzi o prawo europejskie - z jednej strony przygotowaniem projektu ustawy o ochronie sygnalistów, opóźnionej przez poprzedni rząd o dwa lata, z drugiej wywalczeniem na poziomie unijnym poparcia dla dyrektywy o pracownikach platformowych, której realizacja pozwoli na znacznie bardziej skuteczną niż do tej pory walkę z umowami śmieciowymi.

Jeśli chodzi o projekty ustaw, to zaczęliśmy naszą pracę od realizacji zobowiązań z umowy koalicyjnej, w tym od tego, co do tej umowy wniosła Lewica, czyli od poprawy sytuacji osób starszych np. poprzez drugą waloryzację emerytury, gdy inflacja w pierwszym półroczu przekroczy 5%.

Będzie w tym roku ta druga waloryzacja czy inflacja będzie poniżej 5 proc. i takiej potrzeby nie będzie?

Na razie wygląda na to, że wzrost inflacji został zatrzymany i być może nie będzie potrzeby interwencyjnej waloryzacji. Natomiast przygotowani powinniśmy być na oba scenariusze. Pamiętajmy, że to nie jest projekt na ten czy inny rok, tylko systemowe rozwiązanie, uruchamiające się z automatu w takich sytuacjach, gdy ceny rosną szybciej.

Jakie jeszcze ustawy szykuje pani resort?

Kontynuując temat osób starszych, zgodnie z umową koalicyjną działamy na rzecz poprawy sytuacji tych osób po utracie małżonka. Pierwsza kwestia to tzw. renta wdowia, która jest procedowana w ramach projektu obywatelskiego, przez nas popieranego. Druga rzecz to przygotowany przez nasz resort projekt ustawy o zasiłku pogrzebowym. Zakłada wzrost zasiłku, który nie był waloryzowany od 2011 roku i nie wystarcza już na pokrycie większości kosztów pochówku. Chcemy podnieść tę kwotę do 7 tys. zł i wprowadzić systemowy mechanizm jej waloryzacji.

Wasza propozycja była ostatnio dyskutowana na Komitecie Ekonomicznym Rady Ministrów. Jak została przyjęta?

Przychylnie. To realizacja zapisów umowy koalicyjnej. Dyskutowaliśmy o tym, co ma być w tym przypadku wskaźnikiem waloryzacji zasiłku. Wstępnie uzgodniliśmy, że oprzemy się o wskaźnik inflacji, bo to wydaje się najbardziej intuicyjne.

Jeśli chodzi o rentę wdowią, propozycja wydaje się hojna, jeśli chodzi o obciążenie dla budżetu. Wy szacujecie ją na 11 mld zł, a think tank CenEA nawet na 24 mld zł.

Rzeczywiście co do zasady popieramy projekt obywatelski. Wiedząc, że będzie procedowany, już na etapie prac nad tegorocznym budżetem państwa szacowaliśmy jego koszty, bo jak twierdzi ZUS, od chwili uchwalenia ustawy do jej wejścia w życie potrzeba minimum pół roku, by przygotować odpowiedni system. Tak więc renta wdowia weszłaby w życie najszybciej pod koniec roku. Przewidując koszty tego rozwiązania bazowaliśmy na wyliczeniach ZUS, a doświadczenie pokazuje, że prognozy przygotowane przez Zakład sprawdzają się. Dlatego nie chcę oceniać danych CenEA. Gdy projekt trafi do sejmowej komisji polityki społecznej, będziemy służyć wszelkimi dostępnymi nam danymi.

Czy to nie kolejny wyłom w systemie świadczeń, podobnie jak PiS wprowadzał 13. i 14. emeryturę? Bo to odejście od podstawowego założenia, że emerytura jest naliczana indywidualnie od składki, ewentualnie z możliwością dziedziczenia świadczeń po drugiej osobie.

Z tego powodu mówimy o specyficznym rodzaju renty, a nie emeryturze. I przede wszystkim widzimy potrzebę wsparcia osób, które zostają przy życiu z bagażem znacznych wydatków, którym nie są w stanie sprostać.

Bo przecież kiedy umiera jedna z osób, to wraz z nią nie znika połowa kosztów utrzymania gospodarstwa domowego jeśli chodzi np. o opłaty za media. Największy problem mają te osoby, których świadczenia są najniższe. Jednoosobowych gospodarstw emeryckich będzie w Polsce coraz więcej z powodów demograficznych, dlatego taki systemowy mechanizm jest potrzebny. Środki na to, by uruchomić go jeszcze w 2024 są już zabezpieczone.

Nie obawia się pani zarzutów o niekonstytucyjność tych przepisów? Projekt obywatelski zakłada, że renta wdowia wyliczona według nowych zasad nie może być wyższa od trzykrotności przeciętnej emerytury. Po marcowej waloryzacji kwota może wynieść ponad 8 tys. zł. I dziś przeciwko temu buntują się osoby, których zmarli małżonkowie mieli wysokie świadczenia, na które przecież sami zapracowali.

Będziemy ten projekt obywatelski analizować na komisji, zarówno pod kątem budżetowym, jak i konstytucyjności. Jako rząd musimy być wyczuleni na wszystkie głosy. Natomiast w moim przekonaniu to jest tak jak z zasadą tzw. 30-krotności (roczna podstawa wymiaru składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe w danym roku kalendarzowym nie może przekroczyć kwoty odpowiadającej 30-krotności prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia miesięcznego w gospodarce narodowej na dany rok kalendarzowy - red.). Nikt tej zasady nie kwestionuje jako niekonstytucyjnej. Istnieją przecież rozmaite ograniczenia czy progi dostępności świadczeń.

Kto będzie prezesem ZUS? Pani rekomenduje Dorotę Bieniasz, ale wciąż nie ma decyzji premiera w tej sprawie. Jest jakiś kłopot z tą kandydaturą?

Nie ma żadnych kłopotów, ZUS działa sprawnie, rada nadzorcza pozytywnie zaopiniowała kandydaturę pani Bieniasz na stanowisko prezesa ZUS, która aktualnie w sensie faktycznym pełni tę funkcję. I pełni ją dobrze, rzetelnie. ZUS potrzebuje na stanowisku doświadczonego urzędnika państwowego, a nie politycznego celebryty. I w mojej ocenie pani Dorota Bieniasz jest taką osobą, dlatego zwróciłam się do premiera o jej powołanie. Czekamy na decyzję.

Co jeszcze w najbliższym czasie szykuje pani resort?

Uzupełniając temat osób starszych, przygotowaliśmy jeszcze projekt ustawy o tzw. świadczeniu honorowym dla osób, które ukończyły 100 lat. Od ponad 50 lat funkcjonuje w tej sprawie prowizorka - my chcemy z niej zrobić porządne, ustawowe rozwiązanie.

Nie wiem, czy panowie wiedzą, że od 1972 roku świadczenie to przyznawano na podstawie decyzji ministra właściwego ds. zabezpieczenia społecznego. Piotr Jaroszewicz wydał taką decyzję właśnie w 1972 r. i potem każdy minister, ja również, musiał wysyłać do ZUS notkę, że podtrzymuje decyzję o wypłacie tych świadczeń. To 50 lat prowizorki, a przecież w związku z demografią liczba 100-latków będzie nam rosła, niż malała. Dlatego przygotowaliśmy projekt ustawy, który tę sprawę ureguluje na stałe i da pewność 100-latkom, że nikt im tego świadczenia nie odbierze.

Ale nie koncentrujemy się wyłącznie na osobach starszych - także te zupełnie najmłodsze są w orbicie naszego zainteresowania. Mówię o wcześniakach i noworodkach, które po narodzinach muszą zostać poddane hospitalizacji. A dokładnie o ich rodzicach, matkach, które dziś w tym czasie, kiedy dziecko przebywa w szpitalu tracą urlop macierzyński. My chcemy im ten urlop niejako oddać, wydłużyć.

Sprawa jest złożona, dlatego powołaliśmy w ministerstwie zespół roboczy, który zajmuje się wypracowaniem konkretnych propozycji legislacyjnych.

To będzie takie proste wydłużenie urlopu, licząc od momentu faktycznego, przedwczesnego porodu do planowanego wcześniej terminu?

Analizujemy różne możliwości. Pierwsza propozycja strony społecznej była taka, by móc przerwać urlop macierzyński w czasie hospitalizacji dziecka i pójść na zwolnienie. Ale wspólnie i w porozumieniu zrezygnowaliśmy z tego kierunku, by nie tworzyć wyrwy w systemie, zgodnie z którym pierwszych 8 tygodni urlopu macierzyńskiego jest nieprzerywalne. To cenna ochrona dla matek i nie chcemy jej osłabiać. Uznaliśmy, że lepszym kierunkiem będzie wydłużenie urlopu, a proponowany przez nas schemat to “tydzień za tydzień”. Jeśli chodzi o kolejne projekty ustaw, to mam nadzieję, że jeszcze w marcu lub na przełomie kwietnia na posiedzeniu rządu stanie projekt wdrażający dyrektywę o sygnalistach, który przez zaniechania naszych poprzedników jest opóźniony o ponad dwa lata, za co Polsce grozi szereg kar finansowych. Ale najważniejsze w nim jest to, że osoby zgłaszające nieprawidłowości np. w zakładzie pracy będą chronione przed odwetem.

Kolejna sprawa to projekt ustawy o stażu pracy. Chodzi o wliczanie okresów zatrudnienia na podstawie umów cywilnoprawnych lub prowadzenia jednoosobowej działalności gospodarczej do stażu pracy, który przekłada się na wymiar urlopu, wysokość dodatku stażowego czy nagród jubileuszowych.

Czyli to nie będzie sprowadzać się do tego, że osoby pracujące przez lata na tzw. śmieciówkach, łatwiej uzyskają minimalną emeryturę?

Nasz projekt dotyczy stażu zatrudnienia, a nie ubezpieczeniowego. Chodzi o to, by te osoby w przypadku zatrudnienia w ramach stosunku pracy mogły ubiegać się np. o dłuższy wymiar urlopu albo o dodatek stażowy, który często jest de facto składnikiem wynagrodzenia. Sama walka z umowami śmieciowymi to też jedno z wyzwań, które podejmujemy, np. już za moment ruszając z pracami nad tzw. domniemaniem stosunku pracy, którego wprowadzenie do polskiego prawa wymagać będzie unijna dyrektywa o pracownikach platformowych. Natomiast w przypadku tego projektu widzimy potrzebę uregulowania sytuacji osób, które na śmieciówkach już nie pracują, a wcześniej przepracowały niekiedy cała lata i wciąż ponoszą tego konsekwencje.

W kampanii była jeszcze mowa o 4-dniowym tygodniu pracy czy płaceniu chorobowego przez ZUS, a nie pracodawcę, już od pierwszego dnia zwolnienia.

W tej drugiej kwestii jeszcze w styczniu przedłożyłam na posiedzeniu rządu informację na temat założeń, korzyści i ryzyk związanych z tym rozwiązaniem. Widzimy zalety - to może być skuteczna walka ze zjawiskiem przychodzenia do pracy przez osoby, które są chore. To także ulga dla przedsiębiorców, którzy dziś nie dość, że czasowo tracą takiego pracownika, to jeszcze przez pierwsze 33 dni absencji muszą finansować 80 proc. wynagrodzenia, zanim przejmie to na siebie ZUS. Ale szukamy takich rozwiązań, które byłyby korzystne także dla chorującego pracownika, który dziś z powodu choroby traci 20% wynagrodzenia. A choroba to nie wina ani pracownika, ani pracodawcy, więc nie powinni być za nią karani. To po prostu zdarzenie losowe. To dotyczy także starszych pracujących. Chcemy zbudować system zachęt do zatrudniania osób w wieku 60+, a także walczyć z dyskryminacją matek na rynku pracy. To rozwiązania, z którymi chcemy trafić do przedsiębiorców, dla których absencja chorobowa pracownika jest realnym problemem. Nie chodzi tu o prezenty dla zagranicznych korporacji, dlatego pracujemy nad rozwiązaniem, które te wszystkie cele - wsparcie przedsiębiorców, którzy tego potrzebują, lepsza ochrona pracowników, rynek pracy bardziej dostosowany do potrzeb osób starszych - połączą.

Czyli ograniczycie to np. do mikro i małych firm?

Jeszcze tego nie rozstrzygnęliśmy. Jednak jeśli jest wielka korporacja międzynarodowa, to dla niej nieobecność nawet 10 pracowników może być niezauważalna. Natomiast rozróżnienie na mikro i małych przedsiębiorców wydaje się akurat w tym przypadku niefortunne. To nie jest tak, że jak zatrudnia się 9 pracowników i jeden udaje się na zwolnienie, to jest to dużo trudniejsza sytuacja niż wtedy, gdy zatrudnia się 12 osób i 4 z nich pójdą na zwolnienie. Szukamy więc najbardziej odpowiednich mechanizmów i kryteriów. Musimy też pamiętać o pracownikach, którzy dziś są karani za chorowanie utratą 20 proc. wynagrodzenia. Takie rozwiązania - jak wszystkie rozwiązania ubezpieczeniowe czy podatkowe - muszą być dobrze policzone i nie powinny być wprowadzane w środku roku. Dlatego najszybciej wprowadzimy to rozwiązanie od 2025 roku.

Rozumiemy, że bierzecie pod uwagę zwiększenie odpłatności zwolnień lekarskich np. do 90 proc. ale niekoniecznie ich pełnopłatność?

Chcielibyśmy, żeby te rozwiązania były jak najbardziej korzystne i dla przedsiębiorców i dla pracowników. Jednocześnie musimy uniknąć ryzyka wypychania pracowników na zwolnienia lekarskie w okresie gorszej koniunktury albo, z drugiej strony, sytuacji, kiedy to pracownicy w nieuzasadnionych przypadkach udawaliby się na zwolnienie chorobowe. Więc musimy zbilansować koszty po stronie ZUS, pracodawcy i pracownika. I nad tym aktualnie pracujemy, analizujemy korzyści i szacujemy ryzyka, bo chodzi o wypracowanie rozwiązania, które nie zaszkodzi, tylko pomoże.

Co z zakazem handlu w niedzielę?

Po pierwsze, handel w niedzielę jest możliwy, choć w ograniczonym zakresie - jeśli komuś bardzo zależy na zakupach tego dnia, to je zrobi, np. w małym, rodzinnym sklepie. Po drugie, Polacy - zarówno jako konsumenci, jak i jako właściciele sklepów coraz bardziej są przekonani do wolnych od handlu niedziel. Po trzecie, dla pracowników, a tak naprawdę pracownic, bo w handlu pracują głównie kobiety, ta wolna niedziela to jest jedyny dzień dla rodziny, na spędzenie czasu z dziećmi, na chwilę odpoczynku. Dlatego nad samym ograniczeniem zakazu handlu w niedziele ministerstwo nie pracuje. Co nie znaczy, że nie analizujemy tematu czasu pracy, dni wolnych od pracy, zasad pracy w niedzielę także w innych niż handel branżach. Uważam także, że dobrą okazją do szerszej dyskusji na ten temat byłyby właśnie rozważania nad skróceniem tygodnia pracy - bo jeśli komuś dziś brakuje czasu na zakupy, to dodatkowy wolny dzień mógłby ten brak zaspokoić. Na ten moment przede wszystkim analizujemy luki i niedociągnięcia w obecnych przepisach, także tych regulujących pracę w niedzielę. Ona teoretycznie powinna być lepiej wynagradzana, ale ta zasada już dziś bywa omijana - będziemy starali się te przepisy uszczelniać tak, żeby kolejne duże zmiany nanosić na możliwie solidny system.

A co z aktywnym rodzicem?

Jesteśmy na ukończeniu projektu ustawy, który wkrótce powinien trafić do dalszych prac rządowych. Rozbudowaliśmy wstępną koncepcję tak, żeby składała się z kilku komponentów. Po pierwsze to świadczenie 1500 zł w sytuacji, w której rodzice pracują i potrzebują wsparcia niani, czy kogoś z bliskiej z rodziny, kto może pełnić taką rolę. Ale nie chcemy, żeby to wiązało się z wypychaniem z rynku pracy na przykład babci czy dziadka, tylko z aktywizacją takiej osoby, dlatego będziemy zachęcać do zawierania z tego tytułu umowy uaktywniającej lub jakiegoś jej odpowiednika - korzystnego i łatwo dostępnego, ale pozwalającego choćby na odnotowanie, kim jest osoba opiekująca się dzieckiem.

A co jeśli ktoś wyśle dziecko do żłobka, czy innego miejsca opieki nad dziećmi?

To drugi komponent tego programu. Jednym z priorytetów ministerstwa w zakresie polityki rodzinnej jest zwiększenie liczby miejsc w żłobkach. Odpowiada za to wiceministra Aleksandra Gajewska, która zaproponowała, aby połączyć jedno z drugim i przy okazji “Aktywnego Rodzica” zasilić możliwości w zakresie upowszechniania żłobków i umożliwić dofinansowanie miejsc żłobkowych dla dzieci rodziców powracających na rynek pracy.

Ale jest już dziś, 400 zł Jak ma się jedno do drugiego?

Mamy plan na modyfikację, tak, żeby dofinansowanie żłobka wzrosło nawet do 1500 zł uwzględniając całkowite wsparcie publiczne.

A jakie będzie kryterium aktywności rodziców? Czy kłopotem nie będzie zdefiniowanie tego? np. ile musi pracować dni w tygodniu, by zostać uznany za aktywnego lub co się stanie, jeśli zostanie zwolniony z pracy i będzie szukał kolejnego zajęcia?

Proponujemy, aby aktywność zawodowa była definiowana jako praca zawodowa na etat lub w ramach umowy zlecenia, a także jako działalność gospodarcza i działalność rolnicza. Obecnie pracujemy nad mechanizmami weryfikacji wszystkich komponentów bardziej szczegółowo. Nie chcemy tworzyć szczególnych przepisów a raczej bazować na danych dostępnych w ZUS i KRUS w zakresie oskładkowania poszczególnych rodzajów aktywności zawodowej. Na obecnym etapie - bo przed nami jeszcze cały cykl dalszych prac rządowych i parlamentarnych - projekt zakłada, że dłuższa niż miesiąc przerwa w aktywności zawodowej wstrzymuje wypłatę środków.

Rodzice najmniejszych dzieci to grupa, do której już dziś idzie dużo transferów, czy aktywny rodzic będzie wpisany w jakąś strategię dotyczącą rodzin i demografii?

Tak. Robimy przegląd świadczeń rodzinnych, choć zapewniam, że nie planujemy zmian w świadczeniach typu 800 plus czy dobry start rodzinny. Natomiast kapitał opiekuńczy chcemy wkomponować w system budowany wokół aktywnego rodzica, czyli mielibyśmy w nim program aktywny rodzic z nianią, aktywny rodzic w żłobku, natomiast dla reszty rodziców planujemy poszerzenie kapitału opiekuńczego na pierwsze dziecko, bo dziś jest od drugiego dziecka.

Czyli jeśli matka zostałby w domu z dzieckiem, to przysługiwałby jej już od pierwszego dziecka kapitał opiekuńczy (500 lub 1000 zł miesięcznie w zależności od tego czy wypłacany ma być rok, czy dwa lata), natomiast jeśli pójdzie do pracy to bez względu na to czy wyśle dziecko do żłobka, czy zatrudni nianię dostanie 1500 zł?

Jeśli rodzic zdecyduje się aby zostać w domu z dzieckiem, wtedy wsparcie wynosiłoby 500 zł miesięcznie, na podobnej zasadzie, jak obecnie w ramach kapitału opiekuńczego. W przypadku wyboru opieki żłobkowej dofinansowane będzie miejsce dla dziecka. Jeśli chodzi o zatrudnienie w charakterze niani, miałoby się to odbywać na podstawie zawartej umowy uaktywniającej. Takie są założenia ministerstwa.

Minister Domański nie kręci nosem jak słyszy te pomysły?

Traktuje je przychylnie. Minister Domański zagwarantował środki na aktywnego rodzica jeszcze w tym roku. Nie kwestionował tych zamierzeń w żadnym momencie. Wiem, że się utarło, że współpraca z Ministerstwem Finansów w kontekście polityki społecznej jest trudna, ale nie w tym przypadku. Często prowadzimy rozmowy na temat tego i innych programów społecznych i cieszę się, że dla wielu z nich udaje mi się zyskać przychylność resortu finansów.

Planuje pani zmiany w świadczeniach rodzinnych?

Prowadzimy przegląd tych świadczeń, ale nie po to, żeby coś zlikwidować, tylko właśnie, żeby zobaczyć, co się da usystematyzować i uporządkować,. W pierwszej kolejności wprowadzana jest reforma w opiece nad dziećmi w wieku do lat 3.

Jak pani patrzy na politykę rodzinną i dane GUS? Tylko 20 tys. urodzeń w grudniu, wskaźnik dzietności pewnie w okolicach 1.2 albo jeszcze mniej w tym roku. Jaki stawia sobie pani cel?

Jak patrzę na mapy porównawcze z 2015 roku i 2023 pokazujące dane demograficzne, zarówno jeżeli chodzi o sieć żłobków, przedszkoli, jak i sytuację demograficzną, to po prostu bardzo dobitnie widać na tych mapach zapaść.

Szkoda, że nie wprowadzono reform już w 2015 roku, teraz widać co się wydarzyło przez ostatnie osiem lat.

Jednak chodzi o poprzedników to do 2017 mieliśmy wzrost dzietności, jej największe załamanie przyszło po pandemii?

Ale jest faktem, że przejmując władzę po PiS zastaliśmy Polskę pustych kołysek. Mamy ogromny kryzys demograficzny i naszym głównym wyzwaniem jest powstrzymanie pogłębiania się tego kryzysu - poprzez rozbudowę sieci żłobków, poprzez lepszą ochronę rodziców na rynku pracy, poprzez dobrą politykę mieszkaniową, ale także poprzez bezpieczeństwo reprodukcyjne kobiet. Nie będzie tak, że za dotknięciem magicznej różdżki, uda nam się zasypać białe demograficzne plamy, ale musimy zacząć natychmiast. To jest proces, który musimy koniecznie rozpocząć i działania konsekwentnie rozłożyć w czasie. Powołamy Radę do spraw Polityki Rodzinnej i Demograficznej oraz rozpoczniemy prace w ramach Międzyresortowego Zespołu do spraw Przeciwdziałania Negatywnym Zjawiskom Demograficznym. Polityka demograficzna to kolejny obszar, który był traktowany w minionych latach po macoszemu.

A co z polityką migracyjną?

Niczego imponującego po poprzednikach nie znaleźliśmy, temat integracji był gdzieś doczepiony i traktowany po łebkach. Po objęciu urzędu utworzyłam odrębny Departament Integracji, którego zadaniem jest właśnie tworzenie polityki integracyjnej jako fundamentu polityki migracyjnej. Pracujemy nad ustawą o dostępie cudzoziemców do rynku pracy, co z jednej strony będzie odpowiedzią na uszczelnienie granicy i aferę wizową, ale z drugiej strony ma mieć istotny komponent integracyjny. Nad tym pracuje Departament Rynku Pracy wspólnie właśnie z nowym Departamentem Integracji Społecznej, tak żeby od razu wplatać w te rozwiązania takie mechanizmy, które ułatwią integrację, uczenie się języka, dostęp do wiedzy i informacji jak poruszać się po polskim rynku pracy. To ważne, żeby imigranci byli zabezpieczeni jako pracownicy przed wyzyskiem, dumpingiem płacowym. To jest w interesie cudzoziemców, którzy będą w Polsce pracować, ale także, a może nawet przede wszystkim, w interesie polskich pracowników, którzy nie chcą musieć konkurować niskimi płacami.

Co z wiekiem emerytalnym? W kampanii padały deklaracje, że nie będzie podnoszony. Z drugiej strony mamy zobowiązania wobec Unii także w KPO dotyczące podnoszenia efektywnego wieku. Jaka będzie polityka resortu w tej kwestii?

Kończymy prace nad ustawą o rynku pracy i publicznych służbach zatrudnienia i chcemy zaproponować w niej rozwiązania, które pozwalałyby na stosowanie różnego rodzaju zachęt dla pracodawców, do tworzenia atrakcyjnych miejsc pracy dla osób 60+. Będziemy szukać rozwiązań dla aktywizacji kobiet na rynku pracy, także seniorek. To będzie jednym z tematów poruszanych w powołanej przeze mnie Radzie ds. Kobiet na Rynku Pracy, gdzie chcemy rozmawiać także o tzw. srebrnej gospodarce, aktywizacji osób starszych na rynku pracy. Ale aktywizacja to nie przymus - dlatego będziemy stwarzać warunki, zachęty i możliwości zamiast bezwzględnego nakazu.