Dziś Komisja Europejska opublikowała dokumenty przekazane jej przez Polskę w ramach spóźnionej aktualizacji Krajowego Planu na rzecz Energii i Klimatu. Bruksela dostała możliwość zapoznania się z nią wcześniej niż polska opinia publiczna.

Strategia przedłożona w Brukseli w zeszły piątek to pierwszy sygnał tego, jak rząd Donalda Tuska widzi wdrażanie przez Polskę celów Europejskiego Zielonego Ładu. W resorcie klimatu opracowano podstawowe założenia przyspieszenia w tej dziedzinie, które obejmują m.in. zwiększone zobowiązania w zakresie redukcji emisji i rozwoju odnawialnych źródeł energii. O szczegółach dokumentu piszemy w środowym wydaniu DGP.

Paulina Hennig-Kloska, szefowa resortu klimatu i środowiska, który odpowiadał za przygotowanie KPEiK, poinformowała o jego przekazaniu do KE w poniedziałek. Ani przedtem, ani bezpośrednio po tym ogłoszeniu rząd nie zdecydował się jednak na publikację dokumentów, które trafiły do KE. Mimo kilkukrotnie ponawianych próśb, do momentu publikacji tego tekstu i zamknięcia bieżącego wydania DGP nie udało nam się także namówić MKiŚ do przekazania nam treści strategii. Nieformalnie usłyszeliśmy jedynie, że resort przymierza się do organizacji spotkania z dziennikarzami w kolejnym tygodniu. Wczesnym popołudniem otrzymane z Warszawy dokumenty opublikował jednak ich adresat, czyli sama Komisja.

W sensie politycznym niechęć władz do sprecyzowania swojej wizji transformacji nie może dziwić. W Polsce mamy przecież czas podwójnej kampanii wyborczej, w której koalicja nie chce zrazić do siebie żadnej grupy wyborców. W dodatku atmosfera wokół Zielonego Ładu jest gęsta. Otwartą wojnę unijnej polityce klimatycznej wypowiedzieli ostatnio protestujący rolnicy. A opinię publiczną coraz bardziej niepokoją sygnały dotyczące obciążeń dla ich portfeli, jakie wiązać się mogą z implementacją regulacji z pakietu Fit for 55. Dlatego też zapewne najchętniej rząd całkiem wstrzymałby się z określaniem swojego kursu jeszcze przynajmniej parę miesięcy.

Na ten komfort nie pozwoliła mu jednak Bruksela. Jak słyszymy nieoficjalnie, Polska musiała złożyć Krajowy Plan na rzecz Energii i Klimatu do końca lutego, aby uniknąć wszczęcia przez KE kolejnego etapu procedury o naruszenie unijnego prawa. Wezwanie do usunięcia uchybienia skierowano do trzech krajów, w tym Polski, w grudniu ub.r., niemal pół roku od upłynięciu terminu na zgłoszenie aktualizacji planu przez wszystkie państwa członkowskie. Do piątku Polska była jedynym, obok Austrii, krajem, który tego obowiązku nie wypełnił.

W nieco mniej ambitnej formie dokumenty aktualizujące polską politykę energetyczną i klimatyczną miały zostać przyjęte jeszcze przez rząd Mateusza Morawieckiego. Nowy scenariusz transformacji został jednak zawetowany przez część ówczesnego obozu władzy. Jako swoje „non possumus” plan sankcjonujący „zielone przyspieszenie” uznali wtedy m.in. politycy Suwerennej Polski.

Konieczność szybkiego przelania na papier swoich pomysłów na transformację i przekazania ich w formie szerzej nieskonsultowanej do Brukseli jest więc, do pewnego stopnia, kukułczym jajem pozostawionym Tuskowi przez poprzedników oraz warunków postawionych przez KE. Nie zmienia to faktu, że polityka komunikacyjna rządu zawiodła, a sytuacja, w której urzędnicy w Brukseli mogą zapoznać się z kluczowymi elementami strategii rządu wcześniej niż obywatele, łagodnie mówiąc, nie wygląda dobrze.

Nowa władza i współtworzące ją ugrupowania zapowiadały nową jakość, także w dziedzinie dostępu obywateli do informacji. Nie raz dzisiejsi rządzący za gromili swoich poprzedników za brak przejrzystości – i słusznie. Pozostaje liczyć, że własne niezręczności na tym polu przyniosą refleksje i zmiany szybciej niż cudze błędy.