Wbrew wcześniejszym doniesieniom uchwalenie nowego „ładu medialnego” się opóźni. Jak słyszymy, utrzymanie status quo jest w tej chwili najkorzystniejsze.

Wynika to z faktu, że mimo zawirowań prawnych nowemu rządowi udało się przejąć kontrolę nad Telewizją Polską i Polskim Radiem. Obiema spółkami zarządzają likwidatorzy. W Krajowym Rejestrze Sądowym ich nazwiska wciąż nie widnieją. Zgodnie z uchwałą siedmiu sędziów Sądu Najwyższego z 18 września 2013 r. (sygn. akt III CZP 13/13) sprzeczne z prawem uchwały walnego zgromadzenia akcjonariuszy (w tym przypadku ministra kultury) pozostają w mocy do czasu prawomocnego orzeczenia sądu o stwierdzeniu ich nieważności. Warszawski sąd rejestrowy oddalił skargi na postanowienia referendarzy o niewpisaniu likwidacji do KRS, ale likwidatorzy TVP i PR do czasu prawomocnego orzeczenia w drugiej instancji mogą zarządzać spółkami.

Szef Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego Bartłomiej Sienkiewicz na antenie Polsat News przyznał, że proces likwidacji może trwać aż do momentu uchwalenia nowej ustawy medialnej. Kiedy to nastąpi? Tego nie sprecyzował, ale wskazał, że prace nad projektem powinny ruszyć jak najszybciej. W tym celu w Sejmie ma powstać specjalna podkomisja.

Jak wynika jednak z ustaleń DGP, jej utworzenie ma wydłużyć proces legislacyjny i opóźnić przyjęcie ustawy o parę miesięcy. Projekt będzie szeroko konsultowany, mają być organizowane narady z organizacjami pozarządowymi. Zdecydowano się na taki wariant, aby jak najdłużej utrzymać w mediach status quo. Politycy koalicji rządzącej zdają sobie sprawę, że cokolwiek znalazłoby się w tej ustawie, Andrzej Duda będzie skłonny ją zawetować. – Początkowo były pomysły, aby jakoś prezydenta udobruchać. Sienkiewicz nie chce jednak podejmować kolejnego ryzyka. I tak w sądzie rejestrowym notuje porażkę za porażką. Nie potrzebuje kolejnej, teraz wybrał więc bezpieczniejszą opcję – słyszymy od jednego z posłów KO. – Rada Mediów Narodowych została spacyfikowana, likwidatorzy rządzą, pieniędzy zaraz się trochę dosypie. Pałac Prezydencki jest nieprzychylny, ale media publiczne dadzą radę – dodaje inny z naszych rozmówców.

Utworzenie podkomisji ma wydłużyć proces legislacyjny

Likwidator TVP Daniel Gorgosz we wtorkowej rozmowie z DGP ujawnił, że wkrótce z rezerwy ogólnej do mediów publicznych może popłynąć 250 mln zł. I to nie jest jedyna pomoc. W kolejnych miesiącach mają zostać uruchomione także pieniądze z rezerwy celowej. Decyzja co do kwoty jeszcze nie zapadła, ale – jak nieoficjalnie słyszymy – ma być ona o wiele większa.

Co również istotne, niewykluczone, że proces dotyczący uznania likwidacji przez sąd rejestrowy także się wydłuży. Jak wynika z pisma, do którego dotarł DGP, pełnomocnik TVP radca prawny Krzysztof Hajdamowicz w ubiegłym tygodniu złożył wniosek o zawieszenie postępowania rejestrowego. Jego zdaniem sąd rejestrowy przed rozpoznaniem skargi na postanowienie referendarza powinien poczekać na prawomocne orzeczenie w sprawie z powództwa Michała Adamczyka (wskazanego przez Radę Mediów Narodowych na prezesa TVP) o stwierdzenie nieważności uchwał likwidacyjnych. Krótko mówiąc, Hajdamowicz wykorzystał pozew Adamczyka, aby wydłużyć postępowanie rejestrowe. To, czy wniosek ten zostanie uznany, zależy wyłącznie od woli sędziego.

A co z podkomisją? Wedle naszych ustaleń ma zostać powołana na kolejnym posiedzeniu Sejmu, za dwa tygodnie. Na jej czele stanie prawdopodobnie poseł Maciej Wróbel z Koalicji Obywatelskiej. To były dziennikarz i prezenter mediów publicznych, w latach 2018–2023 zastępca burmistrza Kętrzyna.

Na ubiegłotygodniowej konferencji prasowej wiceminister kultury Andrzej Wyrobiec zapewnił, że resort przygotuje dla podkomisji wkład merytoryczny do ustawy. Pomysły MKiDN były przez nas opisywane („Prace nad nowym ładem medialnym przyśpieszą”, DGP z 24 stycznia). Jednym z głównych założeń jest przywrócenie kompetencji powoływania władz mediów publicznych Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji przy jednoczesnym zwiększeniu liczby członków KRRiT z pięciu do sześciu. Kolejną osobę miałby powoływać Senat. Dodatkowo miałyby się zmienić kryteria doboru członków, np. wymagane wykształcenie prawnicze lub medioznawcze, kilkuletnie doświadczenie w pracy nad tą problematyką. To spowodowałoby, że mandaty większości obecnego składu KRRiT, w tym jej szefa Macieja Świrskiego, uległyby wygaszeniu. O scenariusz opisany przez DGP pytany był wczoraj minister Sienkiewicz w Polsat News. Odpowiedział jedynie, że nie wyobraża sobie współpracy ze Świrskim. – Sądzę, że będziemy świadkami sporu prawnego. Może on zatrącić o kodeks karny, jeśli chodzi o przewodniczącego – skonkludował minister. ©℗