20 tys. żołnierzy weźmie udział w największych tegorocznych ćwiczeniach wojskowych Dragon-24. Ruszą one jeszcze w tym miesiącu.

Choć publiczne komunikaty dotyczące Wojska Polskiego wczoraj dotyczyły poderwania samolotów polskiego i sojuszniczego lotnictwa w związku z atakiem rakietowym Rosji na Ukrainę, to już pod koniec lutego można się spodziewać informacji zupełnie innych treści.

Wówczas rozpoczną się ćwiczenia wojskowe Dragon-24. – W ćwiczenie DR-24 będzie zaangażowanych łącznie ok. 20 tys. żołnierzy i 3,5 tys. jednostek sprzętu z 10 państw NATO, w tym ok. 15 tys. żołnierzy Sił Zbrojnych RP. Zostaną oni poddani sprawdzianowi współdziałania i wykonywania zadań bojowych na lądzie, w powietrzu i na morzu. Oprócz działań militarnych w przytoczonych domenach zostaną przeprowadzone działania wojsk w cyberprzestrzeni – informuje Sztab Generalny Wojska Polskiego. Wiadomo, że z polskimi żołnierzami będą ćwiczyć m.in. Amerykanie, Brytyjczycy, Francuzi czy Niemcy.

Choć nikt tego głośno nie mówi, wiadomo, że to ćwiczenia na wypadek agresji ze strony Rosji

Jak to będzie wyglądać w praktyce? Trzon polskich żołnierzy wystawi 11 Lubuska Dywizja Kawalerii Pancernej. Żołnierze ruszą z Żagania i okolic, by finalnie dotrzeć na poligon w Bemowie Piskim, tuż przy Orzyszu. Głównym celem ćwiczenia będzie przerzut wojsk na duże odległości, w tym wypadku ze środkowego zachodu na północny wschód kraju. Tak zwany rzut gąsienicowy, czyli m.in. czołgi Abrams i Leopard, a zapewne także armatohaubice, ruszy w stronę przesmyku suwalskiego drogą północną, czyli przez poligon w Drawsku Pomorskim, gdzie odbędą się ćwiczenia ogniowe, a później w okolice Grudziądza. Przeprawa przez Wisłę ma się odbyć na trzech wojskowych promach w okolicach Gniewu. Z kolei tzw. rzut kołowy, czyli np. kołowe transportery opancerzone Rosomak, zapewne też amerykańskie strykery, ruszą drogą południową. Najpierw na poligon w Nowej Dębie, gdzie również odbędą się ćwiczenia ogniowe, a później wzdłuż wschodniej granicy na północ. – Oczywiste jest, że ma to być pewna demonstracja siły – mówi DGP jeden z polskich oficerów. Po dotarciu do Orzysza i okolic ćwiczenia będą prowadzone także na poligonie w Bemowie Piskim. Będzie w nie zaangażowana również sojusznicza grupa batalionowa, która w Polsce stacjonuje w ramach NATO-wskiej Enhanced Forward Presence (eFP – wysunięta obecność). W tym samym czasie będą ćwiczyć także Marynarka Wojenna i Siły Powietrzne.

Kolumny wojskowe będą się często poruszać po drogach publicznych, tak więc wojsko przećwiczy też koordynację z normalnym ruchem cywilnym. Co ważne, ćwiczenia mają odwzorowywać czas kryzysu, dlatego żołnierze będą m.in. kwaterowani w salach gimnastycznych szkół na drodze przerzutu. Wojsko Polskie po raz kolejny będzie miało też okazję przećwiczyć tzw. Host Nation Support, czyli przyjmowanie wojsk sojuszniczych, co jest sporym wyzwaniem logistycznym, jeśli chodzi np. o wspomniane zakwaterowanie, zapewnienie paliwa itd.

Dragon-24 będzie częścią serii ćwiczeń państw Sojuszu Północnoatlantyckiego wspólnie nazwanych Steadfast Defender 24. W sumie potrwają one cztery miesiące i weźmie w nich udział ok. 90 tys. żołnierzy ze wszystkich 31 państw Sojuszu i ze Szwecji, której akcesja wciąż jest blokowana przez Węgry. Na morzach będzie zaangażowanych ponad 50 okrętów, w tym lotniskowiec, oraz 80 statków powietrznych. Jest to największe ćwiczenie NATO od 1988 r. Scenariusz jest defensywny i opiera się na planach obronnych, które Sojusz przyjął w ostatnim czasie. Celem jest ich sprawdzenie w praktyce, a kluczem do sukcesu – zdolność do szybkiego przerzutu wojsk z Zachodu (m.in. ze Stanów Zjednoczonych) na Wschód. Większość tych ćwiczeń będzie się później odbywać na wschodniej flance. Oprócz Polski będą to takie kraje jak: Litwa, Łotwa, Estonia, Finlandia czy Rumunia i Bułgaria.

Choć w Sojuszu nikt przy okazji ćwiczeń nie mówi tego oficjalnie, to jest to ćwiczenie na wypadek ewentualnej agresji ze strony Rosji. ©℗