Przedłuża się klincz w sprawie obsady nowego składu Państwowej Komisji Wyborczej. To może mieć wpływ na dalsze losy Kamińskiego i Wąsika.

Co do zasady Państwowa Komisja Wyborcza liczy dziewięciu członków: jednego sędziego Trybunału Konstytucyjnego, jednego sędziego Naczelnego Sądu Administracyjnego oraz siedem osób „mających kwalifikacje do zajmowania stanowiska sędziego, wskazanych przez Sejm”. Obecny skład został powołany przez prezydenta 20 stycznia 2020 r. Wtedy klub Prawa i Sprawiedliwości wskazał trzy osoby, Koalicji Obywatelskiej – dwie, a Lewica i Polskie Stronnictwo Ludowe-Kukiz’15 – po jednej. Obecnie jednak PKW składa się z ośmiu osób, bo wskazany przez Lewicę Liwiusz Laska został niedawno dyrektorem generalnym w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.

W nowym rozdaniu w związku z nową kadencją Sejmu układ sił powinien się zmienić. PiS otrzymał dwa miejsca do obsadzenia, bo jedno przyznano Polsce 2050. Ale nowe proporcje w sejmowej siódemce kontestuje prezydent Andrzej Duda. Jego współpracownicy podnoszą wątpliwość, czy PiS jako najliczniejszy klub w Sejmie powinien mieć tyle samo członków PKW, co o kilkadziesiąt osób mniej liczny klub KO. Jak ustaliliśmy, Pałac Prezydencki wysłał w tej sprawie pismo do marszałka Sejmu Szymona Hołowni, w którym domaga się wyjaśnień. Przepisy kodeksu wyborczego w sprawie ustalenia parytetów w grupie wybieranych przez Sejm członków PKW są dość ogólnikowe. Artykuł 157 par. 4a stwierdza, że kandydatów wskazują kluby parlamentarne lub poselskie, z tym że liczba tych członków „musi odzwierciedlać proporcjonalnie” ich reprezentację w Sejmie. Z kolei par. 4b tego artykułu wprowadza ograniczenie, że jeden klub może wskazać maksymalnie trzy osoby.

– Obecne parytety w niczym nie odbiegają od tych przyjętych cztery lata temu i wtedy Andrzej Duda nie miał wątpliwości, a dzisiaj je ma. Tym samym udowadnia, że jest politykiem w butach PiS i tam, gdzie może, próbuje robić obstrukcję – ocenia Krzysztof Paszyk, przewodniczący klubu PSL-Trzecia Droga. Innego zdania są politycy PiS. – Oczywiście według parytetów i wskazówek Komisji Weneckiej powinniśmy mieć jako prawie 200-osobowy klub trzy z siedmiu miejsc w Państwowej Komisji Wyborczej – wskazywał 21 grudnia 2023 r. w Sejmie poseł PiS Jan Dziedziczak. Z kolei Stanisław Tyszka z Konfederacji podnosił, że „decyzją większości i decyzją Prawa i Sprawiedliwości” jego klub będzie jedynym bez reprezentanta w PKW. Wygląda na to, że dziś podobne wątpliwości podnosi prezydent.

Dzisiaj dwaj ułaskawieni politycy spróbują wejść do Sejmu

Z formalnego punktu widzenia zwłoka z powołaniem nowych członków PKW na razie nie jest wielkim problemem. Zgodnie z przepisami obecny skład może funkcjonować przez 150 dni od dnia wyborów parlamentarnych, a więc do 13 marca. Tyle że już 7 kwietnia czekają nas wybory samorządowe, które powinna nadzorować nowa PKW. – Organ jest obsadzony, stara PKW działa i podejmuje niezbędne decyzje. Jest też Krajowe Biuro Wyborcze, które odpowiada za sprawy organizacyjne. Natomiast to nie jest dobra sytuacja, bo jeśli to my mamy nadzorować najbliższe wybory samorządowe, dobrze byłoby tę pracę już zacząć – komentuje Ryszard Kalisz, wskazany do nowej PKW przez Lewicę. Podobnego zdania jest były szef PKW Wojciech Hermeliński. – Wybory samorządowe to najtrudniejsze wybory z organizacyjnego punktu widzenia, dlatego wymagają długiego czasu przygotowań. Nowi członkowie PKW w zasadzie już na dniach powinni działać i zacząć wdrażać się w ten proces – ocenia sędzia.

– Co prawda KBW działa bardzo sprawnie, ale czasem zanim podejmie działania, pewne rzeczy musi rozstrzygnąć PKW, choćby w sprawie wzoru kart do głosowania czy powoływania komisji wyborczych – dodaje Hermeliński. Klincz wokół składu PKW może tymczasem mieć wpływ na sprawę mandatów skazanych, a we wtorek ułaskawionych przez prezydenta polityków PiS Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Obaj stoją na stanowisku, że wciąż są posłami, a w tym przekonaniu utwierdzają ich PiS i sam Duda. – Pan prezydent nie ma wątpliwości, że obaj panowie nadal są posłami – mówi nam prezydencka minister Małgorzata Paprocka.

Tyle że zdaniem koalicji rządzącej ich mandaty wygasły z mocy prawa po prawomocnym wyroku sądu i ponowne ułaskawienie nic w tej sprawie nie zmienia. Na pytanie, czy i jak może zareagować prezydent w sytuacji, gdyby spór przybierał na sile, Paprocka wskazuje, że to już domena izby niższej parlamentu. – Sejm to oddzielna władza, działająca na podstawie autonomicznych przepisów. Jest konstytucja, Regulamin Sejmu, ustawa o wykonaniu mandatu posła i senatora. Tak więc to kwestia decyzji i refleksji marszałka Sejmu. Widać, że sprawa nie jest zero-jedynkowa, skoro marszałek od miesiąca nie dostał z PKW listy następców po panach Wąsiku i Kamińskim – mówi Paprocka.

Faktycznie PKW znajduje się gdzieś pomiędzy zwaśnionymi stronami i od dłuższego czasu nie jest w stanie podjąć decyzji, co dalej z sejmowymi mandatami. Teoretycznie powinna była przesłać marszałkowi Hołowni informację o kolejnych kandydatach z list PiS, którzy mogliby objąć mandaty po obu posłach, a marszałek – uruchomić procedurę uzupełnienia wakatów. Tyle że PKW tego nie zrobiła, bo opublikowane w Monitorze Polskim postanowienie marszałka w sprawie wygaszenia mandatu, które byłoby dla PKW podstawą do podjęcia działań, dotyczy jedynie Kamińskiego, w którego sprawie orzekła Izba Pracy Sądu Najwyższego, ale już nie Wąsika, którego wybroniła nieuznawana Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN.

Wczoraj szef PKW Sylwester Marciniak wysłał Hołowni pismo, w którym pyta go, czy nadal chce uzyskać informację o kolejnych kandydatach, a jeśli tak, to jest proszony o wskazanie „podstawy faktycznej i prawnej”. Zdaniem rozmówcy z PiS to „diametralnie zmienia stan gry” wokół obu polityków. A po stronie koalicji większościowej wzmaga chęć do wymiany większości składu PKW. – Politycznie ma to olbrzymie znaczenie. Organ w nowym składzie może być mniej sterowny przez PiS, a widać, że ta partia uruchomiła wszystkie metody obrony Wąsika i Kamińskiego – przekonuje rozmówca DGP zbliżony do koalicji rządzącej. Dziś tymczasem rozpoczyna się dwudniowe posiedzenie Sejmu. Wczoraj wyglądało na to, że Kamiński i Wąsik spróbują wejść na salę obrad. Z kolei ze strony polityków koalicji słyszymy zapewnienia, że szykują się na różne warianty, włącznie z tym, że obu polityków przed wejściem na salę powstrzyma straż marszałkowska.

– Mam nadzieję, że Szymon Hołownia zaczyna widzieć, że ma duży problem, bo dokonał bezprawnych działań wobec posłów – przekonuje polityk PiS. – O ile w przypadku Kamińskiego można znaleźć jakiś milimetr podstawy prawnej dla działań marszałka, bo tu zdecydowała Izba Pracy i jest postanowienie w Monitorze Polskim, o tyle w przypadku Wąsika orzekła Izba Kontroli Nadzwyczajnej i postanowienia nie ma. Za chwilę Hołownia zostanie z tą sytuacją sam, więc w jego interesie jest jakaś forma kompromisu – mówi rozmówca z opozycji. Sam Hołownia nie daje za wygraną. – Panowie Kamiński i Wąsik nie są posłami na Sejm RP. Wynika to nie z postanowienia marszałka, nie z decyzji tej czy innej izby SN, tylko wprost z wyroku w sprawie karnej. Stoję na stanowisku, że w Polsce nie może być równych i równiejszych wobec prawa – powiedział wczoraj marszałek. Założył też, że obaj politycy nie znajdą się na sali obrad, i zarekomendował prezydium Sejmu, by na czas posiedzenia nie wydawano im przepustek jednodniowych. ©℗