W Sejmie rusza komisja ds. wyborów z 10 maja 2020 r. Jeszcze w grudniu mają zapaść pierwsze decyzje co do przesłuchań świadków.

Dziś przed południem rozpocznie się inauguracyjne posiedzenie sejmowej komisji śledczej ds. wyborów kopertowych. To pierwsza z trzech komisji, której zadaniem jest rozliczenie działań polityków Prawa i Sprawiedliwości z poprzedniej kadencji. Dwie kolejne – do spraw Pegasusa oraz afery wizowej – zbiorą się najpewniej już po świętach.

W składzie pierwszego gremium znalazło się czterech posłów PiS, trzech przedstawicieli KO i po jednym parlamentarzyście z PSL, Polski 2050, Lewicy i Konfederacji. Przewodnictwo ma objąć Dariusz Joński z Inicjatywy Polskiej, wchodzącej w skład KO. Wśród wiceprzewodniczących znajdą się były prezydent Sopotu Jacek Karnowski z KO, były burmistrz Ustrzyk Dolnych Bartosz Romowicz z Polski 2050 oraz jeden przedstawiciel PiS. Jak słyszymy, ostateczna decyzja w tej kwestii nie zapadła, dużo wskazuje na to, że będzie nim Przemysław Czarnek, do niedawna minister edukacji i nauki.

– Chciałbym, abyśmy pokazali całokształt działań, które zostały podjęte przy okazji wyborów kopertowych. Dziś mówi się tylko o zmarnowaniu 70 mln zł przez Jacka Sasina. To faktycznie ważna kwestia, ale nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak duży nacisk władza wywierała na samorządowców, aby ci udostępnili spisy wyborców. Dla mnie wątek złamania prawa w zakresie ochrony danych osobowych jest również istotny. Myślę, że na najbliższych posiedzeniach każdy z członków przedstawi swoje uwagi i wówczas zaplanujemy, jak dokładnie będzie przebiegać praca komisji – komentuje w rozmowie z DGP poseł Bartosz Romowicz.

Inaczej do sprawy podchodzą politycy Zjednoczonej Prawicy, którzy weszli w skład komisji. – Zważywszy na działania dotychczasowej opozycji, spodziewam się wszystkiego. Niemniej uważam, że będziemy mieć dobrą okazję, aby pokazać prawdę co do wyborów korespondencyjnych i tego, w jakich warunkach epidemicznych oraz prawnych przyszło nam pracować – mówi poseł Mariusz Krystian, były wójt gminy Spytkowice. Jak dodaje, „może się bowiem okazać, że prawo złamali nie ci, którzy przekazali spisy wyborców, ale ci, którzy sabotowali przeprowadzenie wyborów prezydenckich i – w porozumieniu z politykami Platformy – celowo nie przekazywali danych”. – Prawo i Sprawiedliwość wchodzi do komisji właśnie po to, aby zbadać ten wątek. I mam nadzieję, że będzie na to przestrzeń, bo w przeciwnym razie równie dobrze poseł Joński sam mógłby napisać całe sprawozdanie – tłumaczy poseł PiS.

Jak wynika z naszych ustaleń, rządzący chcą, aby prace komisji nie przeciągały się w czasie. Raport końcowy ma ukazać się w ciągu kilku lub kilkunastu miesięcy. – Część materiałów mamy na wyciągnięcie ręki. Wiemy, czego szukać i o co chcemy pytać. Wszystko zależy od liczby świadków, których będziemy musieli przesłuchać – mówi nam jeden z członków komisji.

W tym roku ma się odbyć jeszcze jedno posiedzenie, na którym zostanie ustalony wstępny spis świadków. Na czele listy już dziś znajdują się dwaj byli wicepremierzy w rządzie Mateusza Morawieckiego – Jacek Sasin i Jarosław Gowin. Niewykluczone, że politycy PiS również będą chcieli wezwać osoby do przesłuchania – m.in. liderów ugrupowań, a także samorządowców największych miast, którzy odmówili udostępnienia danych wyborców. Do pierwszych przesłuchań dojdzie najprawdopodobniej w połowie stycznia 2024 r. – Wszystko zależy, jak pójdzie z odbiorem korespondencji przez polityków PiS. Nie dysponujemy narzędziem przymusowego doprowadzenia, ale jak będzie trzeba, to posypią się kary – wskazuje jeden z posłów nowej większości. ©℗