Po potwierdzeniu wypłaty 5 mld euro zaliczek z Krajowego Planu Odbudowy rząd składa pierwszy wniosek o płatność. Mimo że kamienie milowe wciąż nie zostały spełnione.

O uruchomieniu dla Warszawy 5 mld euro z KPO było wiadomo już na początku grudnia. Wówczas ministrowie finansów państw UE wyrazili zgodę na wypłatę Polsce 20 proc. zaliczek z programu REPowerEU. Węgrom z tego samego tytułu przypadło ok. 1 mld euro. Żeby dostać te pieniądze, żaden z tych krajów nie musiał spełnić kamieni milowych. Inaczej jest w przypadku pozostałej części KPO. I Polska, i Węgry miały również jako jedyne zablokowane pieniądze z Funduszu Spójności – dla Polski to ponad 75 mld euro. Bruksela w obliczu weta premiera Viktora Orbána wobec wsparcia dla Ukrainy odblokowała na razie 10 mld euro dla Węgier, choć oficjalnie zarzeka się, że obie sprawy nie są połączone. Polska wciąż ma zablokowane pieniądze z Funduszu Spójności, ale piątkowe spotkanie premiera Donalda Tuska z szefową KE Ursulą von der Leyen, i w kwestii KPO, i spójności pokazuje, że jakieś uzgodnienia zostały poczynione.

Wniosek do oceny

Informacja o wypłacie do końca tego roku przez KE płatności zaliczkowych została solidnie obudowana PR-owską ofensywą rządową. Ale to złożenie przez szefową resortu funduszy Katarzynę Pełczyńską-Nałęcz pierwszego wniosku o płatność z KPO na prawie 7 mld euro (2,8 mld euro dotacji i 4,22 mld euro pożyczek) posuwa sprawę do przodu. Bruksela informuje, że nie pojawiły się żadne wnioski o płatność. Rząd Mateusza Morawieckiego go nie złożył, bo wiedział, że Polska nie wypełniła kamieni milowych i celów, a bez tego pieniędzy nie będzie. Wątpliwe, żeby obecna minister aplikowała o wypłatę bez wcześniejszych uzgodnień z Brukselą. A KE przypomina, że pierwszy wniosek odnosi się do 37 kamieni milowych i jednego celu. Polska chce przeznaczyć te pieniądze m.in. na promowanie OZE, technologii wodorowych i magazynowania energii, zmniejszenie obciążeń administracyjnych dla przedsiębiorstw, modernizację żłobków, rozwój szybkiego internetu, zwiększenie bezpieczeństwa transportu.

Poprzedni rząd kompensował brak pieniędzy z KPO prefinansowaniem prowadzonym przez Polski Fundusz Rozwoju. Dotychczas – jak wynika z informacji przekazanych nam przez PFR – dotowano inwestycje na kwotę 4,17 mld zł, czyli ok. jedną piątą z przyznanych nam już zaliczek. Skąd fundusz miał na to pieniądze? Z Tarczy Finansowej dla małych i średnich firm uruchomionej w czasie pandemii. W ostatnim czasie była ona zasilana zwrotami pożyczek udzielanych w czasie COVID-19 przedsiębiorstwom. Ten strumień był jednak ograniczony, dlatego PFR rozważał emisję obligacji w razie braku KPO; alternatywą było zakończenie prefinansowania. Teraz urzędnicy funduszu szacują, że do końca roku pieniędzy wystarczy. A od stycznia zaczną korzystać z zaliczki KPO; tym samym zapewne nie będzie potrzebna emisja obligacji.

Kamienie obowiązują

Jednak – przynajmniej jak oficjalnie informuje Komisja – Polska będzie musiała spełnić wspomnianych 37 kamieni milowych obejmujących m.in. reformę sądownictwa. Wiadomo, że bez porozumienia z prezydentem przeprowadzenie zmian będzie niemożliwe. Tusk i von der Leyen zasygnalizowali jednak, że pierwsze uzgodnienia w tej sprawie zapadły, czego pokłosiem jest złożenie wniosku o płatność. – Musimy nadrobić stracony czas. Z niecierpliwością oczekuję w szczególności ścisłej współpracy w celu rozwiązania celów pośrednich w zakresie niezawisłości sędziowskiej – abyśmy mogli następnie przystąpić do pierwszej płatności – mówiła w piątek szefowa Komisji. I być może Bruksela zadowoli się „celami pośrednimi” oraz deklaracją ukończenia reform wymiaru sprawiedliwości zgodnie z własnymi wytycznymi we wskazanym przez rząd terminie – najpewniej po zakończeniu kadencji Andrzeja Dudy. Tym bardziej że realizacja reform wpłynie również na spełnienie przez Polskę wymagań pozwalających na wypłatę pieniędzy z Funduszu Spójności, z którego już korzystają Węgry.

Kiedy można się spodziewać pierwszych właściwych, a nie zaliczkowych płatności z KPO? KE będzie miała miesiąc na pierwszą ocenę, której muszą później dokonać ministrowie finansów „27”. Cała procedura może zająć ok. 2,5 miesiąca, a to oznacza, że jeśli rząd porozumie się w kwestii reform sądownictwa z Brukselą, to niecałe 7 mld euro trafi do Polski w okolicach kwietnia przyszłego roku. ©℗