Ministerstwo zamieściło na swojej stronie „fejkową” listę placówek, które mają od dziś podawać szczepienia przeciw koronawirusowi.

6 grudnia mają ruszyć covidowe szczepienia. Problem w tym, że nie wiadomo gdzie i kiedy. Ministerstwo Zdrowia sprawy nie ułatwia: na swojej stronie zamieściło w poniedziałek błędną listę placówek, w których można je wykonać. Część z nich już nawet nie istnieje. Do tego w ofercie nadal są stare szczepionki na poprzednią wersję wirusa. Nowe zamówiono dla mniej niż 1 proc. uprawnionych. Tymczasem na COVID-19 nadal codziennie umiera kilka osób.

6,8 tys. placówek, w których można się zaszczepić – taką informację z mapką i adresami zamieścił wczoraj na swoich stronach resort zdrowia. Tyle że to lista sprzed ponad dwóch lat, z początku programu szczepień, które ruszyły podczas pandemii. Zostawiono nawet na niej informacje z 2021 r. o tym, że można zamówić szczepienie do domu i że „za nami szczepienia kadry medycznej i nauczycieli oraz że trwają zapisy seniorów, a w kwietniu ruszyły szczepienia populacyjne”. Podobny fake news również pojawia się na portalu Pacjent.gov.pl. Gdzie zatem można znaleźć prawdziwą listę? Nie można. Bo jej nie ma.

Teoretycznie na szczepienie można się zapisać przez Internetowe Konto Pacjenta lub e-rejestrację i ePUAP, ale to nie jest rozwiązanie dla wszystkich. Szczególnie dla osób starszych, które niekoniecznie muszą korzystać z e-rozwiązań. Zaś infolinia, przez którą można teoretycznie się zapisać i działała za czasów pandemii, kończy działanie… dokładnie za 10 dni. Powód? Prowadziły ją spółki Skarbu Państwa (PZU), co przestało się opłacać i umowa kończy się 15 grudnia. – Tylko nikt nie pomyślał, że kończy się dokładnie wtedy, kiedy ruszają dodatkowe szczepienia na nową mutację, i niczego w zamian nie wymyślono – mówi jeden z naszych rozmówców z resortu zdrowia.

Sprawdziliśmy, czy infolinia jeszcze działa i jakie informacje można zdobyć na temat szczepień. Po 40 minutach czekania na połączenie osoba obsługująca infolinię zaproponowała do wyboru… szczepionkę firm Moderna, Pfizer albo Novovax. Kłopot polega na tym, że te dwie pierwsze są jeszcze na omicron, a na nową odmianę wirusa skuteczniej działa tylko ta ostatnia szczepionka. Dlaczego więc nadal są oferowane stare? Bo jesteśmy skłóceni z Pfizerem i nie otrzymaliśmy nowszej wersji. Jak wynika z naszych informacji, firma co prawda zgodziła się dostarczyć nam najnowszą wersję, ale nie mniej niż 10 mln preparatów. Taka liczba nie miałaby szans zostać wykorzystana, zaś koszt przekraczałby 1 mld zł.

– Można szukać różnych wytłumaczeń. Ale dlaczego na koniec jest tak, że to właśnie Polska ma kłopoty, żeby dogadać się z firmami? – mówi prof. Krzysztof Pyrć, wirusolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego. I dodaje, że to nie oznacza, że Novovax nie jest dobrą szczepionką. – Bo jest – podkreśla prof. Pyrć. Ale otrzymaliśmy ją później, kiedy już COVID-19 zaczął ponownie zabijać. Polska zamówiła początkowo 210 tys. preparatów. Jak wynika z informacji, MZ zamawia już teraz kolejne 200 tys. preparatów, bo może nie starczyć.

W teorii szczepienia mogą robić teraz tylko apteki i placówki podstawowej opieki zdrowotnej. Punkty szczepień, które działały do tej pory, straciły uprawnienia. – Szczepiłam jeszcze w październiku, chciałam zamówić kolejne partie, ale okazało się, że straciłam uprawnia – mówi lekarka, która jako jedna z pierwszych zaczęła szczepić przeciw COVID-19. Do tego POZ choć mogą, to nie są zbyt chętne do szczepienia. Z lekarzami rodzinnymi też jest kłopot: mogą podać szczepienia, ale nie muszą. A ponieważ szczepienia COVID-19 znalazły się na liście szczepień zalecanych, fundusz za to dodatkowo nie płaci. Jeśli dana placówka chce, to może zamówić szczepionki, ale nie musi. – Do tego dochodzi skomplikowana sprawozdawczość, co skutecznie zniechęca zarówno przychodnie, jak i apteki, by włączyły się w ten proces – mówi Tomasz Zieliński, prezes lubelskiego Związku Lekarzy Rodzinnych. Wiele placówek przyjęło więc pozycję wyczekującą. Sprawdzają też, jakie będzie zainteresowanie szczepieniami i czy warto się w nie angażować.

Ale to niejedyne kłopoty. Część POZ ma kłopoty z zamówieniami szczepionek z RARS, chociaż podczas pandemii nie mieli z tym żadnych problemów. – Teraz jest pełna dezinformacja i bałagan – podsumowuje przedstawiciel jednego z POZ.

Apteki obowiązują te same formalności co przychodnie, co jest dla nich nowością. Dlatego umowę z NFZ (który będzie płacił ok. 30 zł za podaną szczepionkę) podpisało na razie ok. 100 z kilkunastu tysięcy aptek. Bonus jest taki, że akurat ich lista jest na stronie NFZ.

Jak znaleźć POZ, który szczepi? Trzeba osobiście dzwonić i się dopytywać. Ale nie warto posiłkować się listą MZ. – Jesteśmy wymienieni na stronie, ale dlatego, że uczestniczyliśmy w poprzedniej akcji szczepień na COVID-19. Teraz nie bierzemy w niej udziału, bo nie widzimy chętnych na szczepienie. Poza tym ciągle nie wiadomo, ile osób z jednej ampułki będzie można zaszczepić. To był też powód, dla którego wstrzymaliśmy się z zamówieniem. Może coś zmieni się po nowym roku – słyszymy w Medica – Lekarze.

Jak wynika z naszej sondy, placówki z mniejszych miejscowości odsyłają do tych w dużych miastach. A w tych słyszymy, że choć planują szczepić, to nie wiedzą jeszcze kiedy. – Zamówiliśmy szczepionki, ale choć szczepienia powinny ruszyć od środy, to nie wiemy, czy tak będzie. Wciąż czekamy na preparat. Nie wiemy, kiedy przyjdzie i ile go dostaniemy. Nie mamy żadnych wieści. Liczymy się z opóźnieniem. Dlatego doradzamy pacjentom, by dzwonili i dopytywali – mówi pracownik przychodni Dagis Centrum Medyczne w Warszawie.

Zapytaliśmy Rządową Agencję Rezerw Strategicznych – to ona nadal dystrybuuje szczepionki – kto je zamówił. Nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Z nieoficjalnych danych wynika, że może chodzić o kilkaset placówek, czyli ok. 10 proc. ©℗

Infolinia kończy działanie dokładnie za... 10 dni