Dziś Sejm robi pierwszy krok w zakresie przywracania państwowego dofinansowania in vitro. PiS nie zamierza stawać w tej sprawie okoniem, ale chętnie robi to na innych polach. Z kolei Tusk zapowiada serię komisji śledczych i zamrożenie prac komisji lex Tusk.

Państwowe dofinansowanie in vitro to jeden z 10 projektów obywatelskich, które zostały wniesione do poprzedniego Sejmu, ale nie uległy dyskontynuacji, dzięki czemu może się nimi zająć Sejm X kadencji. Dla niedawnej opozycji to kwestia w dużej mierze symboliczna. Likwidacja państwowego dofinansowania tej drogiej procedury było jedną z pierwszych kroków rządu Beaty Szydło w 2016 r. Dziś to może być pierwsza decyzja legislacyjna nowej większości parlamentarnej, a także przystąpienie do realizacji pierwszego ze 100 konkretów, zawartych w programie wyborczym Koalicji Obywatelskiej.

Wszystko wskazuje na to, że projekt przejdzie bez większych kontrowersji. – Uważam, że rzecz jest warta rozpatrzenia jak najszybciej, bo jest potrzebna Polakom – przyznał wczoraj marszałek Sejmu Szymon Hołownia (Polska 2050). – W naszej części demokratycznej ten projekt jest uzgodniony jako koalicyjny i cieszę się, że takim projektem zaczynamy naszą kadencję Sejmu – mówi DGP wicemarszałek Sejmu Piotr Zgorzelski (PSL). Co jednak najciekawsze, przeciwni temu projektowi nie są nawet posłowie PiS, a przynajmniej ich część. – U nas nigdy nie było dyscypliny partyjnej, jeśli chodzi o sprawy światopoglądowe, które wywołują pewne wątpliwości moralne u wielu ludzi. Osobiście będę głosował za tym projektem – powiedział na antenie Radia Plus rzecznik PiS Rafał Bochenek. Inna sprawa, że Mateusz Morawiecki wyszedł w tym tygodniu z propozycją „bonu rodzicielskiego”, wstępnie w wysokości 10–20 tys. zł, który mógłby być przeznaczony na różne metody leczenie niepłodności, w tym in vitro. – Ten pomysł rozważaliśmy jeszcze przed kampanią, także po to, by uspokoić atmosferę po wyroku TK z 2020 r. w sprawie aborcji. Ale nie było na to zgody w partii – przyznaje współpracownik premiera Morawieckiego.

Projekt obywatelski dotyczący in vitro uzasadniany jest m.in. tym, że problem niepłodności dotyka 15–20 proc. par, które znajdują się w wieku prokreacyjnym, z czego 35–40 tys. rocznie wymaga leczenia zaawansowanymi technikami wspomaganego rozrodu. Projekt zakłada też, że budżet państwa przeznaczy na finansowanie in vitro nie mniej niż 500 mln zł. Z naszych rozmów z politykami KO wynika, że ostateczna kwota może być „dużo większa, ale raczej nie przekraczająca 1 mld zł”. Szczegóły finansowania tej procedury przez państwo ma opracować przyszły minister zdrowia. Ustawa, przynajmniej na razie, zakłada, że wejdzie w życie po 14 dniach.

Jak sprawę widzą politycy KO? – Samorządy dlatego zaczęły finansować procedurę in vitro, ponieważ nie było pieniędzy z budżetu państwa. W sytuacji gdy to przywrócimy, samorządy nie będą już musiały wydatkować swoich środków – mówi nam Marzena Okła-Drewnowicz, posłanka z KO.

In vitro to jeden z 10 projektów obywatelskich, którymi nowy Sejm zajmie się w przeciągu sześciu miesięcy. Wśród nich są takie projekty jak „Tak dla rodziny – nie dla gender”, nowelizacja ustawy – Prawo o zgromadzeniach czy projekty wprowadzające zmiany w Karcie nauczyciela i kodeksie karnym. Marszałek Hołownia zapowiedział, że projekty nie trafią ponownie do zamrażarki, lecz będą sukcesywnie rozpatrywane przez Sejm, być może „w tempie jednego projektu na posiedzenie”.

Wczoraj Sejm zajmował się wyborem członków Trybunału Stanu, jak również podziałem miejsc w komisjach sejmowych i wyborem ich przewodniczących. W momencie kończenia prac nad tym wydaniem DGP trwały dyskusje nad składem prezydiów komisji. PiS miał swoje oczekiwania. – Oczekujemy na przewodniczenie w 12 komisjach, bo jesteśmy największym klubem liczącym 194 posłów. Komisji sejmowych jest 29, więc 12 komisji to nie jest nawet połowa – powiedział nam Marek Ast z PiS. Tyle że ze strony opozycji płynęły raczej zapowiedzi, że PiS może liczyć co najwyżej na 6–7 komisji. – Wynika to z sytuacji, w której klub liczbowo największy z parlamencie nie jest klubem rządzącym czy współrządzącym. W związku z czym komisje muszą odzwierciedlać skład koalicji rządzącej, trudno sobie wyobrazić przewodniczących z opozycji, którzy będą zarządzać np. komisją finansów, bo wtedy w życiu byśmy nie przyjęli budżetu państwa – mówi Dariusz Wieczorek z Lewicy. Z kolei nasz rozmówca z KO przekonywał, że zgodnie z przyjętą zasadą zapewniony zostanie rotacyjny (między większością a opozycją) przewodniczący ważnej komisji ds. służb specjalnych. W formacji Donalda Tuska pojawił się także pomysł, by po już zaprzysiężeniu rządu Mateusza Morawieckiego (do czego, według naszych informacji, ma dojść 24 lub 27 listopada) nowo powstałe komisje sejmowe zaczęły wzywać na wysłuchania jego ministrów. – Niech przyjdą i opowiedzą, jaki jest ich plan na tę „urojoną” kadencję rządu PiS – ironizuje nasz rozmówca z KO.

Po głosowaniach szef KO Donald Tusk podbił stawkę i zapowiedział powołanie komisji śledczych. – Najprawdopodobniej w przyszły wtorek zostanie powołana komisja śledcza ds. tzw. wyborów kopertowych – poinformował. W dalszej kolejności powstać mają komisje do zbadania afery wizowej i nielegalnej inwigilacji. W KO krążą pomysły o kolejnych takich komisjach, np. do zbadania fuzji Orlenu z Lotosem, polityki covidowej rządu PiS czy dotacji przyznawanych przez rząd PiS w ostatnich latach dla różnych fundacji czy instytucji. Na tym nie koniec. Odwołany – uchwałą Sejmu – ma być też skład komisji lex Tusk, co de facto oznacza zamrożenie jej prac. Przyszły premier zapowiedział też projekt ustawy „czyste ręce”, który zakłada obowiązek ujawniania majątków małżonków takich urzędników jak premier, ministrowie, parlamentarzyści czy władze wykonawcze w JST.

PiS z jednej strony albo nie ma siły przebicia, albo zwyczajnie odpuszcza na pewnych polach, ale z drugiej próbuje dokręcać śrubę swoim oponentom. Do Sejmu wniósł już trzy rządowe projekty ustaw: dotyczący ustanowienia niedzieli 24 grudnia 2023 r. dniem objętym zakazem handlu, zapewnienia kontynuacji wakacji kredytowych oraz ustawę okołobudżetową. Z kolei posłowie PiS wyszli z projektem zakładającym przedłużenie do 30 czerwca 2024 r. stawki 0 proc. VAT na podstawową żywność. W związku z tym, że dziś Parlament Europejski ma głosować nad sprawozdaniem tamtejszej komisji konstytucyjnej dotyczącym zmian w traktatach UE (m.in. ograniczenie zasady jednomyślności), PiS wniósł projekt uchwały, który zobowiązuje przyszły rząd do wyrażenia sprzeciwu wobec tych planów. Choć PiS twierdzi, że projekt jest pilny, marszałek Sejmu zarzucił posłom, że złożyli go zbyt późno, by Sejm zajął się nim na tym posiedzeniu i skierował go do prac w komisji ds. europejskich.

Kolejne posiedzenie Sejmu w przyszły wtorek, zapaść na nim mają decyzje m.in. dotyczące wyboru rzecznika praw dziecka, członka państwowej komisji ds. zwalczania pedofilii oraz, być może, wybór nowych członków Państwowej Komisji Wyborczej. ©℗

Więcej o procedurze in vitro czytaj na B1