Zespół miałby - jak mówił Morawiecki - patrzeć na ręce oponentom politycznym, którzy będą tworzyć rząd.

13 listopada prezydent Andrzej Duda przyjął dymisję Rady Ministrów, która do czasu powołania nowego rządu będzie nadal sprawować obowiązki, a następnie - zgodnie z wcześniejszymi deklaracjami - desygnował Mateusza Morawieckiego na premiera. Aby uzyskać wotum zaufania dla rządu, niezbędne jest poparcie go przez bezwzględną większość głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów.

Morawiecki pytany był na konferencji prasowej o jego polityczną przyszłość. "Jeżeli się nie uda sformułować tego rządu, chciałbym stanąć na czele Zespołu Pracy Państwowej" - odpowiedział.

Wyjaśnił, że będzie to zespół, który będzie "patrzył bardzo mocno na ręce naszym wówczas oponentom politycznym, wszystkim, którzy będą tworzyli rząd".

"Z drugiej strony będzie rozwijał tę wizję, którą teraz pokazujemy i będzie koncentrował się na przyszłości tak, aby Polska jak najszybciej dogoniła poziom życia Zachodu, ale nie popełniła tych błędów, które Zachód popełnia" - wyjaśnił.

Przekazał, że częścią prac tego zespołu będzie "pokazywanie Polakom, czym grozi obecna reforma w Unii Europejskiej".

"Idzie taka zmiana w Unii Europejskiej, że gdyby została wdrożona w tym kształcie, to praktycznie polski rząd, Sejm, parlament nie miałyby nic do powiedzenia w kluczowych tematach, o których dzisiaj rozmawiamy" - ocenił premier. Wśród nich wymieniał politykę społeczną, politykę podatkową, bezpieczeństwo i sprawy wewnętrzne.