Polskie wybory parlamentarne wywołały rekordowe zainteresowanie mediów zagranicznych. Wiele z nich podkreślało, że dokonany przez nas wczoraj wybór należał do najważniejszych od 1989 r. Większość wyraźnie optowała za wygraną opozycji.
O „gorzkiej” kampanii niezależnie od siebie napisały brytyjski „The Guardian”, amerykański „The Wall Street Journal” i portal Politico.eu. Korespondent tego pierwszego tytułu, Shaun Walker, pisał o „podstępnej i przeważnie negatywnej kampanii PiS, które portretowało koalicję Tuska jako zdrajców Polski, podczas gdy Tusk twierdził, że głosowanie to ostatnia szansa na zachowanie w Polsce demokracji po ośmiu latach ograniczania swobód demokratycznych przez PiS”. Politico.eu dodawało, że kampania opierała się na „skandalach, gafach, atakach i tylko jednej debacie”. Z kolei WSJ podkreślał, że Polska to kraj położony „w przedsionku wojny rosyjsko-ukraińskiej”, która w znaczący sposób wpłynęła na kampanię. „To wybory o wielkich konsekwencjach dla Europy w państwie będącym czołowym sojusznikiem USA we wspomaganiu walki Ukraińców” – stwierdziła amerykańska gazeta. I dodała, że potencjalnie dobry wynik Konfederacji mógłby być „sygnałem alarmowym świadczącym o rosnącym zmęczeniu wojną w kraju dumnym z bycia najwierniejszym sojusznikiem Kijowa”.
„The Washington Post” dodał, że „wielu obawia się, że wybory nie będą uczciwe”, przywołując w tekście m.in. przejęcie mediów publicznych przez PiS. „Wynik będzie uważnie obserwowany w Europie, gdzie dyplomatyczne starcia z Polską stały się źródłem rosnących podziałów i niepokoju, oraz w Stanach Zjednoczonych, które zbliżyły się do Polski po rosyjskiej inwazji na Ukrainę z 2022 r.”. Niemiecki „Die Welt” określił głosowanie mianem równie ważnego, co brytyjskie referendum w sprawie opuszczenia Unii Europejskiej w 2016 r. Philipp Fritz przekonuje, że „to, jak się obecnie prezentuje Polska, w zasadzie nie pasuje do UE”, ale „Bruksela nie może po prostu ignorować Polski, ponieważ kraj ten zyskał na sile”. Fritz twierdzi, że o ile w referendum na Wyspach chodziło o wyjście z Unii, w Polsce chodzi o rząd, który wprawdzie nie chce opuszczać Wspólnoty, ale chce ją przemodelować zgodnie z własną wizją. Także „Die Welt” opisuje sposób przedstawiania świata przez TVP, zauważając „wystąpienia przeciwko wszystkiemu, co zachodnie czy niemieckie”. Francuska agencja AFP podała, że „stawką głosowania są przyszłe związki z Unią Europejską i Ukrainy”: „zwycięstwo PiS mogłoby zaostrzyć tarcia z UE i Ukrainą oraz przerazić działaczy zafrasowanych przyszłością wolności mediów, praw kobiet i migrantów”.
Jurij Panczenko w „Jewropejśkiej prawdzie” skomentował, że „dla Ukrainy pozytywny będzie sam fakt zakończenia wyborów”, ponieważ „czynnik przedwyborczy przestanie wpływać na relacje Kijowa i Warszawy”. Zdaniem ukraińskiego publicysty „niezależnie od tego, kto wygra wybory, można liczyć na kompromis w sprawie sporu zbożowego – w polskim rządzie już nazwano kompromisowe propozycje Kijowa mianem dobrych, ale przed wyborami podjęcie ostatecznej decyzji było niemożliwe”. Czeski „MF Dnes” uważa, że porażka rządzących sprawiłaby, iż „polski Kościół straciłby grunt pod nogami”, ponieważ jego „związki z PiS wywołały exodus wiernych”. Rosyjska „Niezawisimaja gazieta”, systemowa, choć nienależąca do krzykliwie prokremlowskich, zauważyła, że „politycy mniej uwagi przywiązywali do promocji programów, a więcej do haków i bezpośredniego obrażania oponentów”. Opozycyjna rosyjska Meduza.io tłumaczyła źródła popularności rządzących „przyjętymi z sukcesem narzędziami wsparcia społecznego w postaci wypłat dla emerytów i rodzin z dziećmi”. Litewski publiczny portal Lrt.lt nietrafnie wróżył zaś rekordowo niską frekwencję, tłumacząc to „dużą liczbą niezdecydowanych wyborców i ogólną frustracją politykami, którzy nie rozmawiają o najważniejszych problemach”. ©℗
Zachodnie media nazywają minioną kampanię mianem gorzkiej