Kiedy Państwo wezmą się do lektury tej refleksji nad stanem umiłowanej ojczyzny, powinienem się pakować, aby wystąpić przed publiką na Campus Polska. Sądząc z tego, o czym czytam w internecie (niech nie myślą Państwo, że przedstawiciel prezydenta Warszawy, który wystosował zaproszenie, napisał potem, że jednak nie; jak tu potem walczyć z opinią, że warszawiacy to aroganci), mogę zostać w domu. Spółka „Razem Trzaskowski @ Sini” załatwiła mi spokojny weekend.

Wśród dziękujących są też liczni redaktorzy prawicowych portali, którzy jak jeden mąż wyśmiewają „peowską cenzurę”. Okazjonalnie chwalą nawet Marcina Mellera (!), niedawno „antypisowskiego fanatyka”. Prawicowcy musieliby być święci, by z okazji nie skorzystać. Podobną szyderę mają z wybrykiem twitterowego demokraty atakującego symetrystów – w tym Mellera, którego większość rodziny ze strony ojca to ofiary Holokaustu – jako „współczesnych szmalcowników”. Tylko pogratulować stanu umysłu niektórych sław demokratycznej opozycji. To prawica gratuluje. Byłoby ładniej, gdyby robiła to też wtedy, kiedy objawia swój stan umysłu.

Sięgnijmy do wydarzeń roku 2018. Ryszard Czarnecki, europoseł, obejrzał film wyprodukowany przez niemiecką (aha!) telewizję publiczną (aha!), w którym europosłanka PO Róża Thun skrytykowała rządy PiS, zapowiadając, że mogą się one skończyć dyktaturą. Właściwie Thun wypowiedziała się heretycko – przecież przez poprzednie lata nasłuchaliśmy się od wielu demokratów, że dyktatura już jest – ale akurat Czarneckiego to nie wzruszało. Teraz określił Thun jako donosicielkę i zestawił ze szmalcownikami. Stracił za te słowa funkcję wiceprzewodniczącego PE (nie dziwota, bo skoro szmalcownicy donosili do gestapo, a pani Róża do UE, to Unia = gestapo) i spotkał się ze sporą krytyką w Polsce. Ale nie w Polsce prawicowej. Ba, część prawicy, ożywionej przez szefa „Gazety Polskiej”, rozpętała mejlową akcję obrony bohaterskiego obrońcy ojczyzny: „Za postawę godną Polaka, ale i każdego, kto mieni się uczciwym Europejczykiem, ma go spotkać kara”. O szmalcownictwie ani słowa. Umocniony tym spontanicznym hołdem Czarnecki odmówił przeproszenia Thun, nawet wtedy, kiedy sąd, po raptem półtorarocznym procedowaniu, uznał taką konieczność. Sprawa współczesnego szmalcownictwa toczyła się w kolejnych sądach, też, jak to w Polsce, szybko i sprawnie, i już po pięciu latach zapadł ostateczny wyrok – trzeba przeprosić; Czarnecki zapowiedział, że postanowienie sądu wykona. Czemu ten wykształcony człowiek szedł w zaparte? Bo swoi go chwalili, proste. Na koniec prezes Kaczyński plecie o „zdradzie narodowej” opozycji. Czarnecki okazał się trendsetterem.

Może ktoś powiedzieć, że PiS sprokurował polskiej demokracji tak wiele kłopotów, że pal licho jakiś wybryk słowny. Czyżby? Kiedy dawno temu Jacek Kurski wystrzelił z „dziadkiem z Wehrmachtu”, elita pisowska zareagowała, pod wpływem oburzenia Lecha Kaczyńskiego. Przez kilka następnych lat, pełnych ataków na m.in. Lecha Kaczyńskiego, można było zauważyć, że pewne reguły kultury były uważane przez PiS za (raczej) nieprzekraczalne. „Chamstwo” i „przemysł pogardy” charakteryzować miały złych, tych z TVN i PO... Jestem szczerze przekonany, że lawina od tego bieg swój zmienia, po jakich toczy się kamieniach. Konsekwentnie uważam, że gdyby Czarnecki uderzył się w piersi i uznał własne bzdury o szmalcownictwie za głupie, wielu pisowskich tuzów miałoby w ostatnich latach więcej wahań przed werbalną podłością. Ryszard stracił okazję, by zachować się, jak Pan Bóg przykazał.

A co z dzisiejszą opozycją demokratyczną? Ma ona wiele nurtów, ale jeden tak przypomina lustrzane odbicie prawicy jazgoczącej, że aż człowiek gotów jest pomyśleć, że Oni Wszyscy mają jakiś wspólny ośrodek rozwalania polskiej demokracji rozdający tak zwane formaty. Internetowe nagonki, zbiorowe palpitacje polityczne, projekcje rzeczywistości, zarzuty per „sprzedawczyki” i „kolaboranci”, okazjonalnie „szmalcownicy”... Ten sam schemat działania, ta sama, by tak rzec, kondycja intelektualna. Trzeba przyznać, że ten typ aktywizmu najbardziej przytula się do Platformy Obywatelskiej i Konfederacji, a najmniej do Lewicy, Polski 2050 i PSL. Czyli, w razie czego, jest wybór. ©Ⓟ