Prezydent nie zatrzymał ustawy o komisji do spraw badania wpływów rosyjskich. PKW może jednak zniweczyć plany uniemożliwienia startu w wyborach politykom opozycji.

W ciągu dwóch tygodni powinniśmy się dowiedzieć, kogo partie wytypują do udziału w komisji. Taki terminarz przewiduje podpisana przez prezydenta ustawa o komisji do spraw zbadania wpływów rosyjskich w latach 2007–2022. A konkretnie – kogo do niej wytypuje PiS i jego satelici; partie opozycyjne nie zamierzają bowiem nikogo wskazywać. – Decyzja prezydenta jest rozczarowująca, liczyliśmy na weto albo odesłanie do trybunału, co do typowania kandydatów do komisji wszystkie partie opozycyjne mają jednoznaczne podejście - mówi Krzysztof Bosak z Konfederacji. – Lewica na pewno nikogo nie wyśle, jednocześnie złożymy ustawę unieważniająca wszystkie przepisy z tej obecnej, co pozwoli z początkiem nowej kadencji zakończyć prace tej komisji – zapowiada Krzysztof Gawkowski, szef klubu Lewicy. Platforma Obywatelska liczy na to, że powołanie kontrowersyjnej komisji tylko zmobilizuje jej wyborców i nabije frekwencję podczas szykowanego na 4 czerwca marszu w Warszawie. „Panie Prezydencie, zapraszam na konsultacje społeczne 4 czerwca. Będzie nas dobrze słychać i widać z okien Pańskiego pałacu. Przyjdziecie?” – napisał wczoraj lider PO Donald Tusk na Twitterze.

Teoretycznie istnieją szanse, że wyboru członków Sejm dokona na posiedzeniu w połowie czerwca. – Jest to możliwe i taki jest na razie plan. Podpis prezydenta jest, ustawa już jest lub za chwilę zostanie ogłoszona, a czerwiec jeszcze się nie zaczął – mówi ważny polityk obozu władzy. Bowiem zgodnie z ustawą głosowanie nad kandydatami na członków komisji odbywa się na pierwszym posiedzeniu Sejmu po upływie terminu na wskazanie kandydatów przez kluby. – Zobaczymy, jak to się potoczy, i tak trochę zajmie organizacja komisji, więc to nie jest tak, że zacznie ona zaraz pracę – słyszymy w PiS. Jeden z rozmówców z tej partii sugeruje, że gremium mogłoby rozpocząć prace w lipcu.

Tylko PiS, ale kto?

Tyle że wszystko wskazuje na to, że w komisji zasiądą osoby wskazane wyłącznie przez PiS. – Będziemy się starali, żeby to były osoby do przyjęcia także dla opozycji; ta pozbawia się wpływu na kwestie, które będzie badała komisja – mówi nasz rozmówca z PiS. Jedną z kandydatur, która się sama nasuwa, jest Piotr Naimski, były pełnomocnik rządu do spraw strategicznej infrastruktury energetycznej. – Na pewno wielu ludzi by chciało, by Naimski był w tej komisji. On wie, jak działają siły wpływu na rynku energetycznym – mówi nasz rozmówca z rządu. Po tym jak skład się uformuje, w ciągu dwóch tygodni premier ma powołać przewodniczącego. W takim układzie w lipcu komisja mogłaby zacząć pracę. Pierwszy raport ma być gotowy na 17 września, czyli rocznicę wkroczenia Sowietów do Polski w 1939 r.

Największe kontrowersje dotyczą tego, czy komisja posłuży do uniemożliwienia politycznym adwersarzom PiS, zwłaszcza Donaldowi Tuskowi, startu w nadchodzących wyborach. Chodzi o sytuację, w której organ zastosowałby „środek zaradczy w postaci zakazu pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem pieniędzmi publicznymi na okres do 10 lat.”

– To będzie komisja wydająca decyzje administracyjne, na które będzie można złożyć zażalenie do sądu – mówi na to polityk PiS. – Sąd ma prawo stosować zabezpieczenie w takich sytuacjach. Jeśli komisja będzie działać niezgodnie z prawem, ktoś pójdzie do sądu i ten zawiesi wykonanie decyzji administracyjnej – przekonuje rozmówca DGP. Jeśli zaś chodzi o Państwową Komisję Wyborczą, to jak słyszymy od innego rozmówcy, dla niej podstawą do wykreślenia kandydata z list wyborczych nie może być jedynie to, że komisja zastosuje wobec niego środek zaradczy. – Do tego potrzebny byłby wyrok skazujący sądu – przekonuje.

Jawność i komisja Rywina

Decyzja Andrzeja Dudy o podpisaniu ustawy wywołała polityczną burzę. Prezydent bronił rozstrzygnięcia, mówiąc, że podobne ciała istnieją w innych krajach oraz że Polacy mają prawo do informacji. – Transparentność wyjaśniania ważnych kwestii publicznych i politycznych ma kluczowe znaczenie. Opinia publiczna powinna sama wyrabiać sobie opinie, w jaki sposób działają jej przedstawiciele wybierani w wyborach i pełniący ważne funkcje państwowe – mówił Duda, powołując się na przykład komisji Rywina, która ujawniła kwestie korupcji w elitach władzy. Odpierał też zarzuty dotyczące najbardziej drażliwej kompetencji komisji – możliwości zakazania pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi na okres do 10 lat. – Ustawa ta nie przewiduje, by werdykt komisji eliminował z życia politycznego, jest możliwość skorzystania z drogi sądowej. Kwestie odpowiedzialności – tu będzie wypowiadał się sąd – podkreślał prezydent. Tyle że decyzje będzie podejmował sąd administracyjny, więc musiałby wydać decyzję wstrzymującą np. zastosowanie takiej sankcji.

Prezydent wprawdzie jednocześnie z podpisem wysłał ustawę do TK, ale nie ma to większego znaczenia, gdyż wchodzi ona w życie. – W mojej ocenie skoro prezydent mając wiedzę, że ustawa w całej rozciągłości narusza poszczególne przepisy konstytucyjne i godzi w interes państwa w sferze bezpieczeństwa, wprowadził ją do porządku prawnego, to dopuścił się deliktu także karnego – ocenia konstytucjonalista z UW dr hab. Jacek Zaleśny, autor opinii do ustawy. ©℗