MEiN zapowiadało, że od najbliższego roku szkolnego będzie „sukcesywnie wkraczało z obowiązkowym wyborem między religią a etyką”. Z tych planów niewiele zostało.
– Sukcesywnie chcemy wkraczać z obowiązkowym wyborem między religią a etyką od IV klasy szkoły podstawowej i przekładać ten obowiązek na coraz wyższe klasy – mówił niespełna półtora roku temu minister edukacji. Podkreślał, że religia musi być dobrowolnym przedmiotem. Ale jeśli ktoś jej nie wybierze, będzie musiał wybrać etykę, gdzie również usłyszy o podstawowym systemie wartości.
Dziś resort, pytany o konkretną deklarację, nie daje jasnych odpowiedzi. Można jedynie usłyszeć, że trwały prace koncepcyjne, które nie pozwoliły na określenie kierunku preferowanych zmian, a tym samym na przedłożenie do konsultacji projektów aktów prawnych dotyczących organizacji nauki religii albo etyki. – Minister edukacji nadal uważa to zagadnienie za istotne z punktu widzenia jak najlepszej realizacji dydaktycznej i wychowawczej funkcji szkoły. Jest przekonany, że w tej materii będzie się toczyła spokojna i rzeczowa debata publiczna – dodaje Agata Szarek z wydziału prasowego MEiN.
By obowiązkowy wybór zaistniał, konieczne było zwiększenie w kraju liczby etyków. Jak opisywaliśmy, MEiN postawiło na kilka uczelni, w których przyszli nauczyciele tego przedmiotu mieli kształcić się na koszt państwa. Między innymi z tego względu plany trzeba było odłożyć w czasie.
Z nadesłanych przez MEiN informacji wynika, że w 2021 r., gdy ministerstwo startowało z inicjatywą, podpisało umowy na realizację studiów podyplomowych z siedmioma uczelniami. Z kolei w 2022 r. umowy zawarto z pięcioma uczelniami, z czego trzy z tymi, co w roku poprzednim.
Limit przyjęć pierwotnie był ustalony na 25 osób. Ale z uwagi na dużą liczbę chętnych uczelnie dostały zgodę z MEiN na zwiększenie liczby słuchaczy nawet do 50. Tak było w przypadku np. Collegium Intermarium. Kształcenie etyków kosztowało dotąd 1 609 038 zł. W 2023 r. na ten cel przeznaczono 1 455 395 zł. – W studiach podyplomowych z etyki uczestniczy 440 osób – podlicza Adrianna Całus-Polak, rzeczniczka MEiN.
Czy to dużo? Zdecydowanie za mało, by wprowadzić obowiązkowy wybór między religią a etyką, ale aż nadto w sytuacji, gdy wciąż istnieje opcja zerowa (możliwość nieuczęszczania na żaden z tych przedmiotów). Jak zauważa bowiem Marek Wójcik, pełnomocnik zarządu, ekspert ds. legislacyjnych w Związku Miast Polskich, chociaż obserwujemy dziś wypisywanie się dzieci z lekcji religii na masową skalę, to jednocześnie nie widać, by frekwencja rosła na lekcjach etyki. Dowodem na to może być spadek potrzebnej kadry. Dane resortu pokazują, że w poprzednim roku szkolnym etyki w szkołach uczyło 3814 nauczycieli, w obecnym – 3748. Podobny trend dotyczy religii – to odpowiednio 28 981 i 28 483 osób. Co oznacza rok do roku o 66 mniej nauczycieli etyki i aż 498 religii. Kadra więc topnieje, i to nie bez przyczyny.
Małgorzata Targosz, dyrektorka I LO w Kędzierzynie-Koźlu, przyznaje, że w jej szkole na etykę nie chodzi nikt. Problemem nie są braki kadrowe. Jest tu dwoje nauczycieli z uprawnieniami. – To przedmiot nieobowiązkowy. Młodzież z niego rezygnuje, bo już teraz w tygodniu ma nawet 36 godzin zajęć. Etyka musiałaby się odbywać na dziewiątej lekcji – tłumaczy. Dodaje, że podobnie jest z religią. Dziś nie chodzi na nią połowa uczniów. Stąd konieczność łączenia ich między oddziałami. – Mam tylko katechetkę. Kilka lat temu był jeszcze ksiądz, ale dziś nie ma tylu uczniów, by potrzebne były dwa etaty.
Podobnie Zbigniew Kowalski, dyrektor liceum w Malborku. Podkreśla, że w jego szkole jest najwyższy odsetek uczniów uczęszczających na religię w okolicy. – Wynosi 53 proc. Jeszcze cztery lata temu było to ok. 75 proc. Na etykę nie chodzi nikt – wylicza. – Na początku roku zapowiedziałem, że jest możliwość zorganizowania zajęć międzyoddziałowo. Gdy się okazało, że mogą się odbyć po lekcjach, chętni się wykruszyli – dodaje.
Dyrektorzy przyznają, że gdy pojawiła się oferta ze strony MEiN sfinansowania studiów podyplomowych na kierunku nauczyciela etyki, z grona pedagogicznego padały pytania, czy z nich skorzystać. – Odpowiadałem, zgodnie z prawdą, że w tej sytuacji nie widzę potrzeby – ucina dyrektor Kowalski. ©℗