Urzędnicy resortu spraw zagranicznych co kilka tygodni wymyślają nowe powody, by nie ujawnić, z kim ministerstwo zawierało umowy.

Ile umów cywilnoprawnych na kwotę powyżej 5 tys. zł zawarło ministerstwo w 2021 r. oraz w 2022 r. i z kim – takie pytanie zadaliśmy na początku października wszystkim resortom oraz kancelarii premiera. Choć minęły już prawie dwa miesiące, do dziś żadnych informacji nie przesłało nam Ministerstwo Spraw Zagranicznych oraz KPRM.
Na szczególną uwagę zasługuje postępowanie urzędników resortu spraw zagranicznych. Ministerstwo, którego szefem jest Zbigniew Rau, nie tylko nie przesyła nam informacji, o które prosiliśmy, ale zwodzi nas kolejnymi obietnicami i żądaniami.
Prośbę wysłaliśmy do MSZ e-mailem 5 października. Pięć dni później otrzymaliśmy odpowiedź, że resort prześle nam dane do 24 października. Już 14 października dostaliśmy jednak wiadomość, że zdaniem resortu prosimy o informację przetworzoną, a urzędnicy żądają w związku z tym uzasadnienia, dlaczego udostępnienie informacji we wnioskowanym zakresie jest szczególnie istotne dla interesu publicznego.
Sęk w tym, że nie mają do tego prawa. Korespondencję z MSZ pokazaliśmy ekspertowi w dziedzinie ustawy o dostępie do informacji publicznej. – W przypadku informacji prostej adresat wniosku nie ma prawa żądać wyjaśnień, dlaczego ktoś o to pyta, mówi o tym wprost art. 2. ust 2 ustawy – tłumaczy adwokat dr hab. Piotr Sitniewski i zaznacza, że umowy, o które prosimy, spełniają dokładnie tę przesłankę.
Po nadesłanej przez nas odpowiedzi 3 listopada ponownie dostajemy wiadomość z MSZ. Tym razem z obietnicą, że umowy zostaną do nas przesłane do 10 listopada. Tego dnia faktycznie przychodzi kolejny e-mail. A w nim znów przesunięcie terminu. „Z uwagi na szeroki zakres i zróżnicowany charakter danych podlegających opracowaniu, odpowiedź zostanie udzielona do dnia 24 listopada” – czytamy w nim. Warto dodać, że do tego momentu e-maile nie są podpisywane imieniem i nazwiskiem konkretnej osoby, a jedynie stopką „Biuro Rzecznika Prasowego”.
25 listopada otrzymujemy wiadomość już podpisaną. Diana Głownia, dyrektor w biurze rzecznika prasowego MSZ, wzywa nas do uzupełnienia wniosku „o własnoręczny bądź elektroniczny podpis wnioskodawcy w terminie 14 dni pod rygorem pozostawienia sprawy bez rozpoznania”. – To jest gra na zwłokę. Racja, na pierwszy rzut oka resortowi nie można zarzucić bezczynności (od której przysługuje skarga do WSA). W kolejnych e-mailach podawane są jednak terminy, których ministerstwo nie dotrzymuje – ocenia prof. Ewa Nowińska, specjalistka z zakresu prawa prasowego, etyki i własności intelektualnej na Uniwersytecie Jagiellońskim. Dodaje, że odpowiedzi MSZ wskazują na niechęć do udzielenia odpowiedzi.
Zgodnie z art. 13 ustawy o dostępie do informacji publicznej powinna być ona udzielona bez zbędnej zwłoki, nie później jednak niż w terminie 14 dni od złożenia wniosku. Jeżeli termin nie może być dochowany, organ musi powiadomić o przyczynach opóźnienia i o tym, kiedy nadeśle informację (nie później niż dwa miesiące od złożenia wniosku). – Redakcja miała pełne prawo oczekiwać odpowiedzi – opisuje prof. Nowińska. Podkreśla, że tym bardziej niezrozumiałe jest nagłe, w ostatnim e-mailu z MSZ, przejście na tryb administracyjny. – Stąd właśnie przypuszczenie, że to gra na zwłokę – podkreśla.
W tym kontekście niezrozumiałe wydaje się też pytanie o interes publiczny. Tłumaczy to już art. 1 prawa prasowego, że media, zgodnie z Konstytucją RP, korzystają z wolności wypowiedzi i urzeczywistniają prawo obywateli do ich rzetelnego informowania, jawności życia publicznego oraz kontroli i krytyki społecznej. – Nie znajduję także podstawy prawnej do żądania podpisu elektronicznego. Artykuł 4 ustawy o dostępie do informacji publicznej wskazuje, które organy są zobowiązane do jej udzielania, a ministerstwa się do tej grupy zaliczają. Tym bardziej że zadane przez redakcję pytanie dotyczy wydatkowania środków publicznych. A art. 6 wspomnianej ustawy precyzuje, że udostępniane powinny być zwłaszcza te umowy zawierane przez organy, które dotyczą gospodarowania majątkiem publicznym. Przepisy stanowią, że prawo do informacji przysługuje wszystkim obywatelom. Prawo to obejmuje uzyskania informacji publicznej, w tym przetworzonej w takim zakresie, w jakim jest to szczególnie istotne dla interesu publicznego. W przypadku przedstawicieli mediów ten interes jest oczywistym prawem związanym z przekazywaniem wiedzy obywatelom – podkreśla prof. Nowińska.
Podobnego zdania są inni eksperci, których spytaliśmy o ocenę sytuacji. – Przez półtora miesiąca Ministerstwo Spraw Zagranicznych zwodziło redakcję, wskazując, że potrzebuje więcej czasu na skompletowanie żądanych informacji. Wiadomość z 24 listopada, w której organ wzywa do uzupełnienia braków formalnych wniosku, oznacza, że nie zamierza udostępnić żądanych informacji, ale wyda decyzję administracyjną o odmowie ich udostępnienia, powołując się przy tym najprawdopodobniej na przetworzony charakter informacji – uważa Piotr Rzekiecki z fundacji Watchdog Polska, która zajmuje się działaniami na rzecz jawności życia publicznego.
Zdaniem dr. hab. Michała Zaremby z Katedry Prawa Mediów Uniwersytetu Warszawskiego informacje, o które prosimy, powinny być jednak ujawnione. – Zgodnie z art. 34a. 1. ustawy o finansach publicznych od 1 stycznia 2024 r. minister finansów będzie prowadził jawny rejestr umów zawartych przez jednostki sektora finansów publicznych. Uchwalenie tej nowelizacji też jest dowodem, że dane te powinny być jawne i powszechnie dostępne – przekonuje.
Otwarte rejestry umów prowadzi już część administracji. Publicznie dostępne są dokumenty z Ministerstwa Klimatu oraz Ministerstwa Obrony Narodowej.