Choć resort infrastruktury zapowiadał refundację kosztów specjalnych składów dla uciekinierów z Ukrainy, to przewoźnicy kolejowi wciąż nie mogą doczekać się wypłat.

Od początku rosyjskiej agresji na Ukrainę specjalne pociągi dla uchodźców uruchamiała większość polskich przewoźników – PKP Intercity, spółki samorządowe, a także te prywatne. Transport kolejowy sprawdził się, bo może przewieźć sprawnie tysiące uciekinierów. Już po kilku dniach część przewoźników uznała jednak, że trudno będzie kontynuować pomoc bez rządowego dofinansowania. Dość szybko pojawiła się deklaracja wsparcia ze strony Ministerstwa Infrastruktury. Specjalna ustawa transportowa związana z konfliktem zbrojnym na terenie Ukrainy została przyjęta przez parlament 23 marca. Trzy dni później podpisał ją prezydent. Regulacja przewiduje m.in. dopłatę w wysokości 68 zł do 1 km przejechanego przez pociąg. Zapisano w niej także możliwość uzyskania rekompensaty za darmowe przejazdy dla obywateli ukraińskich. Ze strony przewoźników słychać jednak narzekania, że Ministerstwo Infrastruktury nie przekazało im żadnych pieniędzy. A pierwsze wnioski trafiły do resortu na początku kwietnia. Spółka Koleje Dolnośląskie, która uruchamiała kursy dla uchodźców z Przemyśla do Wrocławia, wyliczyła, że dopłata powinna wynieść 1 mln 349 tys. zł. – Dotychczas nie otrzymaliśmy środków, o które wnioskowaliśmy – informuje Andrzej Padniewski z biura prasowego Kolei Dolnośląskich.
Na pieniądze czekają także inni samorządowi przewoźnicy – Łódzka Kolej Aglomeracyjna czy Koleje Mazowieckie. W spółkach przewozowych słychać już zniecierpliwienie, bo urzędnicy zapewniali wcześniej, ze wnioski będą rozpatrywane szybko.
Niektórzy wskazują, że przy szybko rosnących kosztach energii ustalona stawka dopłaty w wysokości 68 zł do 1 km przejechanego przez pociąg najpewniej nie pokryje kosztów. – Początkowo ta kwota dofinansowania wydawała się atrakcyjna. Gwałtownie rosnące ceny prądu wszystko jednak zmieniły – mówi Michał Plaza z czeskiej spółki RegioJet, która od początku wojny na terenie Ukrainy wozi uchodźców z Przemyśla przez Rzeszów, Kraków do Pragi. W Przemyślu skład jest skomunikowany z pociągiem ukraińskim. – Stworzyliśmy swojego rodzaju korytarz humanitarny z Kijowa. Początkowo jeździliśmy codziennie, potem trzy razy w tygodniu, a teraz znowu jeździmy siedem razy w tygodniu. Nadal skład jest oblegany. Teraz obserwujemy też ruch podróżnych w drugą stronę – w kierunku Ukrainy – dodaje Plaza. Przyznaje jednak, że wpływ na decyzję o dalszym kursowaniu pociągu dla uchodźców będzie miało to, czy uda się zdobyć dofinansowanie z Ministerstwa Infrastruktury. Wnioskowana kwota urosła już do kilku milionów. Przedstawiciel firmy przyznaje, że w Czechach udało się zdobyć dofinansowanie na przejazd przez ten kraj. RegioJet nie ukrywa też, że na trasie z Przemyśla do Pragi chce rozpocząć kursy komercyjne, ale nie wie jeszcze, kiedy mogą wystartować.
Na rządowe dopłaty czeka także polski prywatny przewoźnik – Stowarzyszenie Kolejowych Przewozów Lokalnych. Operator, który na co dzień wozi podróżnych w Bieszczady czy na Dolny Śląsk na zlecenie PKP Intercity, uruchamiał m.in. połączenia znad granicy polsko-ukraińskiej w głąb kraju.
Z kolei realizująca przewozy na terenie woj. kujawsko-pomorskiego Arriva poinformowała nas, że koszty poniesione przez przewoźnika w związku z ewakuacją uchodźców przekroczyły 1 mln zł. – Czekamy na wypłatę środków zgodnie z ustawą. Z informacji, jakie mamy z Ministerstwa Infrastruktury, wynika, że trwają ustalenia prawno-proceduralne, które są niezbędne do wypłacenia rekompensat – mówi Dawid Marciniak, rzecznik Arrivy.
Dokumenty w sprawie rekompensat złożyli także najwięksi przewoźnicy – Polregio i PKP Intercity. Do momentu zamknięcia tego wydania DGP obie spółki nie odpowiedziały nam jednak na pytanie, o jakie kwoty wnioskują.
Także od resortu infrastruktury nie dostaliśmy odpowiedzi na pytania o to, dlaczego przewoźnicy nie otrzymują rekompensat za uruchamiane pociągi humanitarne i kiedy środki zaczną do nich spływać.
Jak się dowiedzieliśmy nieoficjalnie od jednego z przewoźników, z resortu infrastruktury słychać sygnały, że procedury jeszcze mogą potrwać, bo okazało się, że Polska musi notyfikować pomoc dla przewoźników w Komisji Europejskiej.
Polska musi notyfikować pomoc dla przewoźników w Komisji Europejskiej

Znowu drożeją bilety w Kolejach Mazowieckich

Od 1 lipca samorządowa spółka wprowadza kolejną w ciągu nieco ponad pół roku podwyżkę cen biletów. Przejazdy podrożeją średnio o 12 proc. Przykładowo za podróż na odległość 6–10 km zapłacimy 7,50 zł zamiast 6,70 zł. Bilet miesięczny na tym dystansie zdrożeje ze 148 do 166 zł.
Koleje Mazowieckie to pod względem liczby przewożonych podróżnych drugi w kraju przewoźnik po Polregio. Firma tłumaczy podwyżkę wysokimi kosztami. Zwraca uwagę, że wzrost cen energii okazał się o ok. 27 proc. wyższy od założeń. Zwiększyły się także wydatki związane z utrzymaniem pojazdów. Według Dariusza Grajdy, wiceprezesa Kolei Mazowieckich, ceny niektórych materiałów eksploatacyjnych wzrosły nawet o blisko 170 proc.
W ostatnim czasie podwyżki cen biletów wprowadzają także inni przewoźnicy. W maju podrożały przejazdy Kolejami Śląskimi. Pasażerowie znacznie więcej płacą za przejazd na krótszych dystansach. Przykładowo podróż na odległość 11–15 km kosztuje 8 zł (poprzednio 5,5 zł). Mniej – średnio o 12 proc. – podrożały bilety na dłuższych trasach. Po protestach podróżnych przewoźnik wprowadził jednak na wybranych trasach oferty promocyjne.
Wielu przewoźników regionalnych podwyższyło ceny biletów pod koniec zeszłego roku. W połowie stycznia zdrożały bilety na przejazd pociągami PKP Intercity. Przewoźnik jednocześnie zlikwidował popularne bilety weekendowe, które za zryczałtowaną kwotę pozwalały na wielokrotne przejazdy w piątki, soboty i niedziele.