Polski rząd zabiega za granicą o dodatkowe pieniądze na pomoc humanitarną dla Ukraińców.

– Jesteśmy krajem frontowym, uchodźcy trafiają głównie do nas, inni powinni nas wesprzeć, jeśli nie chcą mieć podobnego problemu u siebie – mówi osoba z rządu. Inny rozmówca z PiS przestrzega: na razie mamy kryzys uchodźczy. Ale istnieje ryzyko katastrofy humanitarnej. Na razie system przyjmowania uchodźców działa na zasadzie improwizacji, zapału wolontariuszy, darowizn ludzi i organizacji. – Pieniądze dziś nie są największym problemem, na przykładzie doświadczeń różnych organizacji pozarządowych można powiedzieć, że otrzymują oni sporo darowizn, także z zagranicy. Problemem jest to, że nikt tej pomocy na poziomie państwa nie koordynuje – mówi członek RPP, były główny ekonomista MF Ludwik Kotecki, który współpracuje z Caritasem.
Z danych UNHCR wynika, że od wybuchu wojny z Ukrainy uciekło ponad 2,1 mln osób. Większość z nich trafiła do Polski. Straż Graniczna wczoraj podała, że granicę polsko-ukraińską przekroczyło już ponad 1,3 mln uchodźców (licząc od 24 lutego). Dla porównania do Węgier przedostało się ponad 203 tys. osób, na Słowację – 153 tys., do Rumunii – 85 tys., Mołdawii – 83 tys. oraz niemal 100 tys. do Rosji.
Gdy pierwszy zapał opadnie, to nie tylko kwestie organizacyjne, lecz także finanse staną się problemem. Nic dziwnego, że w tej sytuacji polski rząd coraz mocniej domaga się finansowego wsparcia od innych krajów zachodniej Europy. W tym tygodniu premier Morawiecki rozmawiał m.in. z szefem brytyjskiego rządu Borisem Johnsonem i premierem Norwegii Jonasem Gahrem Størem. Wczoraj z kolei wizytował Wiedeń; dziś Warszawę odwiedzą wiceprezydent USA Kamala Harris oraz premier Kanady Justin Trudeau. W stolicy Austrii Morawiecki mówił, że lada chwila liczba uchodźców przekroczy 1,5 mln, z czego 90 proc. to kobiety i dzieci. – Dziękuję panu kanclerzowi i przyjaciołom z Austrii za chęć niesienia pomocy – mówił Morawiecki.
Dotychczasowy zagraniczny odzew nie satysfakcjonuje polskiego rządu. Na dziś pewne jest 500 mln euro, które obiecała na pomoc Komisja Europejska. – To grosze w stosunku do potrzeb. Poza tym połowa tej kwoty jest dla Ukrainy, a reszta do podziału między państwa przyjmujące uchodźców – słyszymy z rządu. Także opozycja oczekuje hojności Brukseli. – Liczymy, że z UE popłyną do polskiego budżetu pieniądze na uchodźców z Ukrainy. Nie możemy tych kosztów pokrywać samodzielnie – mówi Janusz Cichoń, poseł KO. Z samej Komisji płyną zapewnienia, że to dopiero początek i unijna kasa otworzy się szerzej, ale dyskusje na ten temat dopiero trwają i konkretów brak.
Pomoc może też przyjść ze strony Stanów Zjednoczonych. Administracja Joego Bidena zwróciła się już do Kongresu o zgodę na przekazanie 2,75 mld dol. na wsparcie służb humanitarnych w Ukrainie i Polsce.
Niezależnie od skuteczności zagranicznych rozmów Mateusza Morawieckiego rząd już szykuje legislacyjny grunt pod możliwość przyjmowania darowizn od innych państw czy funduszy europejskich. Tak zwana specustawa ukraińska, nad którą wczoraj pracował Sejm, przewiduje, że specjalny fundusz, z którego będzie finansowana pomoc dla Ukraińców (na początek ma tam się znaleźć 8 mld zł), będzie mógł być zasilany także środkami zagranicznymi niepodlegającymi zwrotowi.
Szymon Hołownia, lider Polski 2050, przyznaje, że zwracanie się przez polski rząd o „mechanizmy solidarnościowe” ma sens. – Z moich rozmów z dyplomatami wynika, że spodziewanych jest nawet 7 mln osób z Ukrainy, które mogą wjechać na teren UE – mówi. Pytanie tylko, na co środki pozyskane od Zachodu zostaną w Polsce wydane. – Bo jeśli prosi się o pieniądze, trzeba jasno wskazać, na co się je wyda – wskazuje Hołownia.
Sam kształt funduszu budzi wątpliwości opozycji w Sejmie, ponieważ powiela konstrukcję funduszu covidowego. Wczoraj o tych zastrzeżeniach mówił z sejmowej mównicy Janusz Cichoń. Opozycja domaga się, by choć nie jest on umieszczony w budżecie, to wydatki z niego podlegały kontroli sejmowej. – Chcemy pomagać, ale dziś mamy nieprzejrzystą sytuację w finansach publicznych, to budzi obawy, zwłaszcza że rosną rentowności obligacji. Trzeba nam roztropności w wydatkach – przestrzegał Cichoń. Jeśli takie rozwiązanie nie zostanie wprowadzone do ustawy w Sejmie, a ostateczny jej kształt miał być głosowany już po zamknięciu naszego numeru, to może to zrobić Senat.
Na pewno zagraniczna pomoc na pokrycie kosztów goszczenia uchodźców będzie istotna w kontekście odciążenia budżetu w kolejnych miesiącach. – Pieniądze mogą być problemem w dłuższym okresie, z budżetowego punktu widzenia. W górę idą stopy procentowe, ale także oprocentowanie naszego długu publicznego. Rośnie premia za ryzyko naszego kraju. Także z tego powodu pomoc z zagranicy na pokrycie kosztów pobytu uchodźców z Ukrainy byłaby bardzo ważna – zauważa Ludwik Kotecki.
Odciążeniem budżetu mogłoby być uruchomienie zablokowanych pieniędzy z UE. Nasi rozmówcy sugerują nawet, że można byłoby zmienić część projektów w Krajowym Planie Odbudowy i zwiększyć dofinansowanie np. na budowę szkół i przedszkoli. Na razie rozmowy w sprawie odblokowania KPO trwają. Jak podał wczoraj portal wPolityce.pl, Komisja Europejska w piśmie z 8 marca wystąpiła do Polski za zapłatę 69 mln euro z tytułu kar za niewykonanie orzeczenia w sprawie Izby Dyscyplinarnej.
Nasi rozmówcy z rządu zapewniają, że Polska wspiera Ukrainę także finansowo. Z końcem lutego BGK, w imieniu Narodowego Banku Ukrainy, otworzył specjalne konto, na które można wpłacać pieniądze na pomoc Ukrainie. Tą drogą, jak słyszymy, oprócz darowizn od osób prywatnych, także polski rząd przekazuje pieniądze. BGK jednak nie informuje o skali tej pomocy, zasłaniając się tajemnicą bankową. – Dysponentem rachunku jest Narodowy Bank Ukrainy i tylko on może ujawnić taką informację – mówi Radosław Milczarski z BGK.