Sądy nie mogły świadomie dawać zgody na używanie systemu inwigilacji. Służby wyłudzały te zgody - mówi w rozmowie z DGP Michał Szczerba, poseł Koalicji Obywatelskiej.

Specjalna senacka komisja zajmie się sprawą zakupu systemu inwigilacji Pegasus i jego użycia. Chodzi m.in. o domniemane włamanie polskich służb na telefon senatora Krzysztofa Brejzy z KO. Komisja ma się składać z dziewięciu osób, choć wszystko wskazuje na to, że realnie będzie mniejsza, gdyż PiS, który nie zgadza się na jej powołanie, nie zamierza wysyłać do niej dwóch swoich senatorów. KO skieruje do komisji Magdalenę Kochan, Sławomira Rybickiego i Marcina Bosackiego, który ma być jej przewodniczącym. Jeśli chodzi o pozostałe ugrupowania to senatorów niezależnych ma reprezentować Wadim Tyszkiewicz, ludowców Michał Kamiński, a lewicę Gabriela Morawska-Stanecka. Jak wynika z nieoficjalnych informacji, wśród pierwszych osób, które komisja będzie chciała zaprosić na posiedzenie, będą przedstawiciele Citizen Lab, którzy poinformowali o zhakowaniu telefonów Krzysztofa Brejzy, Ewy Wrzosek i Romana Giertycha. Wezwany ma być także senator Krzysztof Kwiatkowski, który jako poprzedni prezes NIK kontrolował procedury zakupu Pegasusa. W dalszej kolejności zaproszenia zostaną wysłane do przedstawicieli rządu, którzy mają związek z zakupem systemu.
Senacka komisja nie ma takich uprawnień jak sejmowa komisja śledcza, więc może jedynie zapraszać na posiedzenie, ale nie jest w stanie skutecznie wezwać osób, od których chce uzyskać informacje. W przeciwieństwie do komisji śledczej, tutaj goście nie będą mieli statusu świadka, więc nie będą to formalne przesłuchania.
Niezależnie od inicjatywy w izbie wyższej KO złożyła wniosek o powołanie komisji śledczej w sprawie wykorzystania Pegasusa.
WYWIAD
ikona lupy />
Michał Szczerba / Agencja Gazeta
Sądy nie mogły świadomie dawać zgody na używanie systemu inwigilacji. Służby wyłudzały te zgody - uważa Michał Szczerba
Prowadzi pan poselską kontrolę Pegasusa. Co dzisiaj już wiemy o tej sprawie?
Wiemy, w jakim trybie Pegasus został zakupiony oraz że Ministerstwo Sprawiedliwości (MS) miało pełną wiedzę, że sprawa dotyczy „zakupu środków techniki specjalnej”. Złamano ustawę o CBA, wprowadzano w błąd sejmową komisję finansów publicznych oraz być może samego ministra finansów. W 2017 r. funkcję tę pełnił Mateusz Morawiecki. Z postanowienia głównego rzecznika dyscypliny finansów publicznych wiemy, że wiceminister finansów Piotr Patkowski post factum zarzuca resortowi Ziobry nieprecyzyjne uzasadnienie zmian w planie finansowym Funduszu Sprawiedliwości (FS). Ważny jest też kalendarz zdarzeń - 19 lipca 2017 r. odbywa się szczyt V4 + Izrael, czyli spotkanie premierów Grupy Wyszehradzkiej i Izraela w Budapeszcie. Zapewne tam Węgry i Polska otrzymują polityczne potwierdzenie możliwości zakupu dostępu do szpiegowskiego oprogramowania od izraelskiego NSO Group. Decyzja była podjęta na najwyższym szczeblu, bo tamtejszy rząd traktuje Pegasusa jako broń. I jego eksport wymagał jego zgody.
Pegasusa kupiliśmy nie tylko my. Czy polskie służby powinny mieć możliwość kupowania tego, co kupują służby z innych krajów?
Nie mam wiedzy, by poza Polską i Węgrami ktoś jeszcze z rządów krajów UE to kupił. W USA Pegasus jest na czarnej liście departamentu handlu. A samo narzędzie od początku uchodziło za bardzo kontrowersyjne. Są trzy podstawowe cele do stosowania Pegasusa. To walka z terroryzmem, zapobieganie handlowi żywym towarem i po trzecie - pomoc przy poszukiwaniach i porwaniach. W Polsce jego używanie jest niezgodne z prawem, dlatego sądy nie mogły dawać w sposób świadomy zgody na jego stosowanie. Było to wyłudzenie zgody na kontrolę operacyjną, gdy w rzeczywistości używany był Pegasus. Rząd PiS chciał je pozyskać za wszelką cenę. W postanowieniu podpisanym przez wiceministra Patkowskiego wybrzmiewa zarzut nieprecyzyjnego wniosku o zwiększenie funduszu. Po nowelizacji ustawy sprawy potoczyły się błyskawicznie - 13 września 2017 r. dokonano zmiany w rozporządzeniu Zbigniewa Ziobry, które pozwala przekazywać środki z FS „innym instytucjom publicznym”, następnego dnia uzyskano zgodę MF, a 15 września komisja finansów publicznych wydała pozytywną opinię o zmianie w planie finansowym funduszu. I jeszcze tego samego dnia szef CBA Ernest Bejda, nawiązując do „wcześniejszych ustaleń”, wystąpił do MS o przekazanie 25 mln.
MS twierdzi, że ma trzy opinie, że to było zgodne z prawem.
Mogę się z panami założyć, że przygotowano je na potrzeby postępowania o naruszenie dyscypliny finansów publicznych po wniosku NIK z 2018 r., a ich bezstronność jest zerowa, bo stanowią formę obrony.
Widział pan je?
Posłowie KO wystąpili o nie i dotąd ich nie otrzymali.
Tak naprawdę postanowienia w sprawie Pegasusa były dwa. Pierwsze - z 7 listopada 2018 r. - to była odmowa wszczęcia postępowania wyjaśniającego wydana przez rzecznika dyscypliny finansów publicznych przy szefie KPRM. NIK 29 listopada 2018 r. złożyła na tę decyzję zażalenie do głównego rzecznika dyscypliny finansów publicznych. Następnie 14 września 2020 r., który zmienił zaskarżone postanowienie i ustalił szkodliwość popełnionego czynu dla finansów publicznych.
Tyle że ono nie było znaczące.
Biorąc pod uwagę, że nielegalnie wydano 25 mln zł, to szkodliwość jest znaczna. Wiceminister wykorzystał zapis o znikomej szkodliwości czynu, by zamknąć sprawę. Chodzi tu przecież o kolegów z tego samego rządu, którzy mogli być objęci zakazem pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi. Uzasadnienie wiceministra Patkowskiego, że „argumenty celowościowe nie mogą przeważać nad legalnymi przy ocenie naruszeń dyscypliny finansów publicznych” mnie nie przekonuje. Szczególnie teraz, kiedy wiemy, w jakim celu był wykorzystywany Pegasus. Resort finansów w dużej części podzielił zarzuty NIK, ale uciekł od obowiązku ustalenia, czy nastąpiła kolizja między ustawami. Bo art. 4 ustawy o CBA jasno stanowi, że CBA może być finansowane tylko z budżetu państwa. A przecież FS to środki pozabudżetowe pochodzące z kar nakładanych na przestępców. Powinny trafić do ofiar przestępstw, a nie do służb. Co więcej, wszystko wskazuje na to, że to nie CBA jest stroną umowy z NSO Group, tylko pojawia się pośrednik - firma informatyczna z Warszawy.
Sprawę opisała „Gazeta Wyborcza”, według której chodzi o prywatną spółkę, która na pośrednictwie miała zarobić ponad 8 mln zł.
Co ciekawe, jeśli to się potwierdzi, to dokładnie w tym samym czasie, kiedy ta firma miała pośredniczyć w tej operacji, dodatkowo wygrywa przetarg CBA na „zakup oprogramowania analitycznego”. Otrzymuje 5 mln 741 tys. zł. Czy to przypadek? Na pewno powinna to wyjaśnić przyszła komisja śledcza.
Pytanie, po co w ogóle pojawił się pośrednik w tej sprawie. Pegasus był ofertą dla rządów i ich służb, a nie firm prywatnych. Czy chciano rozmyć późniejszą odpowiedzialność za nadużycia? Jedno jest pewne - postanowienie głównego rzecznika dyscypliny finansów publicznych precyzuje, że pierwsza transza z FS do CBA była 9 października 2017 r. - to 13 mln 360 tys. zł. Druga poszła 17 listopada - 11 mln 640 tys. zł. Trzeba dokładnie prześledzić ich drogę.
W dokumentach pada słowo „Pegasus”?
Nie, pojawia się tylko określenie „zakup środków techniki specjalnej”. Samo NSO Group twierdzi, że to oprogramowanie do walki z terroryzmem. A to nie jest przecież podstawowe zadanie CBA. Dlaczego więc inne polskie służby, np. kontrwywiad, nie mają dostępu do tego oprogramowania? Wyposażona w nie została najbardziej upolityczniona i dyspozycyjna wobec tej władzy służba.
W lipcu 2020 r. pojawił się raport Amnesty International, który pokazał, że Pegasus jest nadużywany w różnych krajach. W efekcie wspólnych ustaleń dotyczących skali nadużyć izraelskiej firmy i nowego rządu licencja, której końcowym beneficjentem było CBA, nie została odnowiona.
Czy możemy powiedzieć, że dziś Pegasus już nie jest w Polsce używany?
Od kiedy jest blokada, to ustali komisja śledcza. Jej ustalenia pogrążą wielu, którzy dziś czują się totalnie bezkarni.
Rozmawiali Grzegorz Osiecki i Tomasz Żółciak