Wojna obozu władzy z opozycją wkroczy do kolejnej instytucji – Rady Polityki Pieniężnej.

Do niedawna Prawo i Sprawiedliwość lub jego partyjni nominaci byli we wszystkich, poza RPO, najważniejszych instytucjach państwowych. Pierwszym sukcesem opozycji było dwa lata temu odbicie Senatu, drugim utrącenie kandydatów PiS na rzecznika praw obywatelskich, a trzeci przypadek może mieć miejsce już niebawem. 25 stycznia 2022 r. skończy się kadencja dwóch z trzech członków RPP wskazanych przez izbę wyższą – Eugeniusza Gatnara i Jerzego Kropiwnickiego. Nie można też wykluczyć konieczności wymiany trzeciego senackiego kandydata, bo Rafał Sura – za rekomendacją KRS – może trafić do NSA.
Jak pisaliśmy (jako pierwsi), kandydatem może być Jakub Karnowski, były prezes PKP Cargo za rządów PO. Według Radia Zet, drugim – Jan-Vincent Rostowski, były minister finansów. Zwłaszcza ten drugi mógłby się okazać ostrym recenzentem działań szefa NBP Adama Glapińskiego. Na giełdzie pojawia się też nazwisko Ludwika Koteckiego, byłego głównego ekonomisty MF, który już we wrześniu w wywiadzie dla DGP zarzucał RPP ignorowanie problemu inflacji.
NBP szykuje się na nowy układ sił, bo trudno inaczej traktować uchwałę z 3 listopada, zmieniającą Regulamin RPP i ograniczającą uprawnienia jej członków. Teraz tylko prezes NBP będzie decydował o krajowych i zagranicznych wyjazdach członków Rady. Wcześniej robił to na podstawie opinii czterech jej przedstawicieli. Prezes będzie też decydował „o udziale członków Rady w konferencjach i innych wydarzeniach relacjonowanych publicznie”, a z regulaminu wypadł punkt „Rada na bieżąco otrzymuje dostępne w NBP materiały o charakterze statystycznym, informacyjnym i analitycznym, niezbędne do wykonywania przez nią swoich obowiązków”.
Najwyraźniej prezes chce mieć możliwość odcięcia od konferencji prasowych członków RPP, którzy mogliby wchodzić w publiczne polemiki czy podważać twierdzenia szefa banku centralnego. Jeszcze bardziej dotkliwe może być odcięcie ich od informacji. Adam Glapiński chwalił się nawet ostatnio, że NBP ma najlepszy aparat analityczny w Polsce. W tym kontekście dziwne wydaje się potencjalne pozbawienie członków RPP podstaw do wyrobienia sobie poglądu na to, co dzieje się w polskiej gospodarce. Może wynika to z obaw, by nowi członkowie RPP nie formułowali konkurencyjnych pomysłów na politykę pieniężną, posługując się marką analiz NBP. Ale nawet taki argument nie wyjaśnia tak daleko idącej zmiany.
Zmieniony został jeszcze jeden punkt regulaminu: komunikat o ustaleniach Rady przekazywać może jedynie przewodniczący RPP, czyli prezes, jeszcze do niedawna robił to on lub członek Rady prowadzący posiedzenie, kiedyś także inni członkowie RPP.
Pytanie, na ile tego typu ograniczenia będą możliwe do utrzymania na dłuższą metę, ponieważ członkowie RPP, tak jak prezes, są wpisani do konstytucji. Możemy być więc świadkami prawnych sporów w tej sprawie.
Prezes NBP robi wszystko, by monopolizować przekaz informacyjny z Rady. Oprócz perspektywy pojawienia się nowych członków argumentem może być też walka o reelekcję i chęć zminimalizowania krytyki płynącej z banku. Kadencja Adama Glapińskiego kończy się w czerwcu 2022 r. Już zadeklarował on chęć ponownego ubiegania się o to stanowisko. Tyle że jego losy zależą od prezydenta i większości sejmowej, a Glapiński dotąd nie usłyszał jednoznacznej deklaracji poparcia ze strony PiS.