Nie zmienia to jednak faktu, że w ostatnich tygodniach kadrowymi plotkami żyje cały obóz władzy. Nasi rozmówcy z Prawa i Sprawiedliwości twierdzą, że karty są już tasowane, ale nie wiadomo, jak będzie wyglądało rozdanie i kto usiądzie dogry.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński w ubiegłym tygodniu wrócił z urlopu i od tej pory kolędują do niego politycy partii. Na początek – zdaniem naszych informatorów – była szykowana delikatna rekonstrukcja, bo w kontekście kłopotów z większością w Sejmie większe kołysanie łodzią nie ma sensu. Na pewno jednym z zasadniczych dylematów PiS jest, co zrobić z masą spadkową po Jarosławie Gowinie. Resort rozwoju to dzisiaj trzy działy: gospodarka, turystyka i budownictwo. Obecnie szefem ministerstwa jest sam premier, co dopinguje jego rywali w rządzie do tego, by był nim jak najkrócej. Jeszcze niedawno było słychać o możliwości rozbioru resortu. Apetyt na dział turystyki miał wicepremier Jacek Sasin. Spekulowano także, że rozjadą się drogi rozwoju i budownictwa, a ten ostatni dział trafi pod inną strzechę. W ministerstwie zostałaby tylko gospodarka, którą mógłby przejąć ktoś, kto wypowiedział posłuszeństwo Gowinowi po jegodymisji.
Ale ostatnio trend się zmienił. Wiceministrem rozwoju odpowiedzialnym za budownictwo został Piotr Uściński z PiS. – Skoro jest tam ktoś z PiS, to jaki miałoby sens przyłączenie działu do innego pisowskiego resortu – pyta retorycznie nasz rozmówca. Z kolei Sasin nie ma już ambicji, by powiększać swój resort aktywów. Coraz bardziej prawdopodobne staje się więc, że resort pozostanie w obecnej formie. Pytanie tylko, czy dostanie go ktoś w spadku po Gowinie: bielanowcy, czyli Republikanie, albo frakcja Marcina Ociepy, której członkowie w piątek założyli stowarzyszenie OdNowa RP czy też właściwe PiS. Radio ZET sugerowało ostatnio, że nowym szefem resortu zostałby Marcin Horała. Na razie słyszymy, że Republikanie wystąpili dla Kamila Bortniczuka o resort sportu, który znów miałby się stać samodzielnym ministerstwem. Choć w tym przypadku w PiS słychać o kandydaturze Jerzego Stawiarskiego, byłego wiceministra, a obecnie marszałka województwa lubelskiego. Gdyby Republikanie otrzymali ten resort, nie mogliby liczyć na więcej, bo mają już konstytucyjnego ministra Michała Cieślaka, choć bezteki.
W takim przypadku resort rozwoju prawdopodobnie wzięliby dawni członkowie Porozumienia, a konkretnie Marcin Ociepa, który już był wiceministrem rozwoju. – Na pewno jakoś trzeba docenić tych, którzy nie odeszli razem z Gowinem – mówi polityk PiS. Kolejne ministerstwo, którego dotyczą rekonstrukcyjne pomysły, to klimat, którego szef Michał Kurtyka już wiosną miał odejść do pracy w instytucjach międzynarodowych. Szef rządu w rozmowie z RMF FM przyznawał, że chciałby dalej pracować z Kurtyką, ale nie ukrywał, że ten mówił o odejściu. Gdyby do tego doszło, może go zastąpić Anna Moskwa. Kolejny resort przymierzany do zmian to rolnictwo. Grzegorz Puda nie ma dobrych notowań, do tego w końcówce sierpnia widzieliśmy rolnicze protesty. Słychać już o chętnych na jego miejsce następcach. O swoich pomysłach opowiada Jarosław Sachajko z Kukiz’15, zaktywizował się Lech Kołakowski, którego Kaczyński ostatnio chwalił publicznie za powrót do PiS. Słychać także o kandydatach z samej partii, np. Robercie Telusie. Choć są także obrońcy obecnego ministra. – Grzegorz przyszedł na spaloną ziemię po piątce dla zwierząt. Od tego czasu zrobił naprawdę dużo – mówi jeden znich.
Onet w kontekście zmian w rządzie pisał niedawno także o możliwej wymianie szefa kancelarii premiera Michała Dworczyka, który wśród niektórych kolegów z rządu nie budzi ciepłych uczuć. – Od dwóch lat Michał jest naszym Szojgu, ale przy okazji wychodzi przed szereg w imieniu innych resortów. Nawet, jak ktoś ma ciąg na bramkę, to nie może po drodze faulować swoich – przekonuje polityk PiS. Siergiej Szojgu to szef rosyjskiego resortu obrony Rosji, przez wielu uważany za drugą osobę w państwie po prezydencie Władimirze Putinie. Ale mimo różnych wątpliwości nasi rozmówcy nie wierzą w odwołanie Dworczyka. – Jeśli odwołani zostaną Kurtyka i Puda, dymisja Dworczyka oznaczałoby, że to rekonstrukcja wymierzona w zasadzie wyłącznie w ludzi premiera – podkreśla polityka PiS. W sierpniu pisaliśmy, że są też przymiarki do wymiany szefa MSWiA Mariusza Kamińskiego, któremu politycy PiS zarzucają, że nie trzyma policji silną ręką, ale ostatni kryzys na granicy z Białorusią spowodował, że ta korekta staje się małoprawdopodobna.
Jak zawsze przy okazji rekonstrukcji powracają plotki ozmianie premiera. Wygląda to już na rytuał odprawiany dwa razy do roku, jesienią iwiosną, awzmocnionego po kongresie PiS premiera partyjni rywale zchęcią by osłabili. Plotka „Morawiecki leci” jest rzucana jednym tchem zwymienianiem jego potencjalnych następców. Wtym roku było już słychać wtym kontekście oMariuszu Błaszczaku, Joachimie Brudzińskim, Jacku Sasinie, Elżbiecie Witek. Najbardziej barwny scenariusz, ojaki słyszeliśmy, to Witek za Morawieckiego, za nią Piotr Gliński jako marszałek Sejmu, którego część kolegów chętnie pozbyłaby się zrządu, zaś na ministra kultury miałby przyjść Jacek Kurski. Tyle że ważni politycy PiS, nawet niezbyt przychylni Morawieckiemu, zwracają uwagę, że na papierze wszystkie zmiany może iwyglądają zachęcająco, ale wobecnej sytuacji niestabilnej większości byłyby zbyt ryzykowne. – Gdybyśmy mieli 260 szabel, to moglibyśmy robić wszelkie zmiany włącznie zwymianą premiera, ale teraz potrzebne są precyzyjne ruchy. Na razie musimy obronić marszałek Sejmu – mówi nam polityk PiS. Karty tasuje Jarosław Kaczyński ijak zwykle będzie zwlekał zrozdaniem. Widać jednak spore zmiany wrządowej tektonice. Oprócz tradycyjnego sporu Morawieckiego ze Zbigniewem Ziobrą od jakiegoś czasu narastają też napięcia między premierem aSasinem.