Polski rząd na razie nie zamierza prosić unijnej agencji Frontex o pomoc w ochronie naszych granic. Wysłał zaś transport z pomocą na granicę w ramach „testu intencji” Białorusi. Premier mówi, że mamy do czynienia z atakiem hybrydowym.

W tym tygodniu czterej premierzy: Polski, Litwy, Łotwy i Estonii z jednej strony zaapelowali do Alaksandra Łukaszenki o nieeskalowanie problemu, z drugiej – wezwali Unię Europejską do „przemyślenia podejścia do obrony naszych granic” oraz zabezpieczenia dodatkowych środków finansowych na ochronę granic zewnętrznych UE.
Na reakcję instytucji unijnych nie trzeba było długo czekać. Na wczorajszym spotkaniu grupy G7 szefowa KE Ursula von der Leyen zapowiedziała czterokrotne zwiększenie – z 50 mln do 200 mln euro – puli pomocy humanitarnej dla Afgańczyków. Jednocześnie Komisja oświadczyła, że nie może zaakceptować „jakichkolwiek prób podżegania lub przyzwolenia na nielegalną migrację do Unii Europejskiej przez państwa trzecie”. – Ściśle współpracujemy z władzami Polski, aby wspierać je w skutecznym zarządzaniu granicami na granicy zewnętrznej, zgodnie z prawem UE – oświadczył rzecznik KE Christian Wigand.
Wczoraj przejście w Kuźnicy na granicy z Białorusią odwiedził premier Mateusz Morawiecki. – Mamy do czynienia z atakiem hybrydowym. W sposób systematyczny i zorganizowany nasz sąsiad ze Wschodu próbuje zdestabilizować sytuację polityczną. Ta próba polega na tym, że przyciągani są imigranci, głównie z Iraku. Ci imigranci transportowani są na granicę białorusko-polską, od strony Białorusi – oświadczył. Dodał, że SG otrzyma „dodatkowe środki wyposażenia technicznego, elektronicznego, najlepsze dostępne na świecie”, a mur na granicy powstanie najszybciej tam, gdzie jest presja migracyjna.
Pozostają pytania o ewentualne wsparcie ze strony unijnej agencji Frontex, posiadającej sprzęt i formację mundurową do ochrony granic zewnętrznych Unii. – To polska Straż Graniczna wspiera agencję Frontex – przekonuje jednak MSWiA. Jak podaje, w ramach wsparcia organizowanego dla Litwy i Łotwy przez agencję Straż Graniczna (SG) wysłała na Litwę swoich funkcjonariuszy oraz śmigłowiec kania. Także na prośbę strony litewskiej policja pod koniec sierpnia skieruje tam 50 funkcjonariuszy. Wkrótce na granicę Litwy z Białorusią wyślemy również specjalistyczny pojazd obserwacyjny wraz z załogą (jednostki takie są wyposażone w sprzęt optyczny i termooptyczny).

Bruksela wsparła Polskę w sprawie ochrony granicy z Białorusią

Rzecznik Frontexu Piotr Świtalski mówi DGP, że zgodnie z procedurą państwo członkowskie najpierw wysyła prośbę do agencji i precyzuje, jakiej pomocy chce. – My to weryfikujemy pod kątem naszych możliwości i zasobów. Niektóre rzeczy mamy na stanie, np. wozy patrolowe czy kamery termowizyjne. Ponadto kilkuset pograniczników zatrudnionych przez Frontex. Ale niektórych rzeczy lub ludzi w wystarczającej liczbie jednak nie mamy – wówczas swoich ludzi i sprzęt do pomocy oddelegowują poszczególne państwa, a taka pomoc jest opłacana przez Frontex. Taką prośbę o pomoc skierowała do nas Litwa 10 lipca, która zawnioskowała o 30 wozów patrolowych, 60 pograniczników, dwa wozy termowizyjne i dwa helikoptery. Już następnego dnia rozpoczęliśmy działania, a dziś nasze działania na terenie Litwy wspierane są przez inne państwa UE, takie jak Polska, Niemcy, Francja czy Finlandia – wyjaśnia Piotr Świtalski.
Na razie SG na polskiej granicy wspiera wojsko. – Jesteśmy gotowi, by było to nawet 2 tys. żołnierzy, obecnie jest to prawie tysiąc – tłumaczył minister obrony Mariusz Błaszczak w radiowej Jedynce.
– Operacja wysłania żołnierzy na granicę to jak wysłanie na poligon, logistycznie żaden problem. Dla poszczególnych kompanii i batalionów to nie jest trudność, oni muszą być zawsze zdolni np. wyżywić się przez trzy dni. Nie sądzę, by wojsko ćwiczyło ochronę granicy w takim rozumieniu, jak to robi SG, która ma specjalistyczny sprzęt do monitorowania. Ale w ramach współdziałania i wspierania SG żołnierze mogą pełnić rolę pomocniczą – mówi gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca wojsk lądowych.
Polski rząd działa też od strony legislacyjnej, choć efekty nierzadko budzą kontrowersje. Tak jest z projektem rozporządzeniem MSWiA z 20 sierpnia, które ma ułatwić pogranicznikom zawracanie cudzoziemców z polskiej granicy. Krytycy tego rozwiązania wskazują, że może prowadzić do działań sprzecznych z konwencją genewską.
Kontrowersji nie brakuje też w szykowanej przez rząd od czerwca nowelizacji ustawy o cudzoziemcach i niektórych innych ustaw. Jedno z proponowanych rozwiązań zakłada przeniesienie kompetencji szefa Urzędu do Spraw Cudzoziemców (UdSC) na komendanta głównego SG jako organu wyższego stopnia w sprawach dotyczących zobowiązania cudzoziemca do powrotu. Jak twierdzą autorzy, zmiana ma na celu „ustanowienie spójnej i jednorodnej struktury właściwości obu organów centralnych”.
Według obecnych przepisów organem wyższego stopnia w tych sprawach jest właśnie szef UdSC, jednak nasi rozmówcy z rządu uważają, że instytucja ta działa zbyt przewlekle. Pytanie jednak, czy po zmianie SG nie będzie kontrolować sama siebie. Tego rodzaju wątpliwość wyraził zastępca RPO Stanisław Trociuk. – Środek odwoławczy od takich decyzji będzie skuteczniejszy wówczas, gdy właściwym do jego rozpoznania będzie organ zewnętrzny w stosunku do SG – napisał zastępca RPO w opinii do projektu.
Z dotychczasowej praktyki wynika, że Urząd do Spraw Cudzoziemców nie podchodził bezrefleksyjnie do decyzji pograniczników. – W 2020 r. UdSC utrzymał w mocy 570 decyzji SG o zobowiązaniu cudzoziemca do powrotu. W 20 przypadkach wydano decyzje pozytywne, 39 postępowań uchylono i przekazano do ponownego rozpatrzenia, 186 spraw zostało uchylonych i umorzonych, a w 60 przypadkach wydano zgody na pobyt ze względów humanitarnych – podlicza Jakub Dudziak, rzecznik UdSC. W tym roku (do końca lipca) o udzielenie ochrony międzynarodowej w Polsce ubiegało się 2,3 tys. osób. W zeszłym roku było to 2,8 tys., a w 2019 r. – 4,1 tys.
Polski rząd – nie chcąc wpisać się w scenariusz reżimu Łukaszenki – próbuje zaszachować Białoruś deklaracją pomocy humanitarnej i stara się pokazać, że obecny kryzys migracyjny dotyczy całej Unii Europejskiej.
Na granicy polsko-białoruskiej (rząd podkreśla, że po stronie naszych sąsiadów) we wtorek koczowało ok. 30 osób. Rząd i opozycja przyznają, że to efekt działań hybrydowych Alaksandra Łukaszenki wymierzonych w Polskę i Litwę.
Warszawa dąży do wciągnięcia instytucji unijnych w dyskusję o konieczności wzmocnienia granic. Stara się też postawić w kłopotliwym położeniu Białoruś.
Wczoraj rano pod granicę dotarł transport humanitarny Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych. – Traktujemy to jak test dobrej woli władz białoruskich – powiedział nam rozmówca z kręgów rządowych. Wieczorem MSZ podał, że Białoruś nie zgodziła się na wjazd pomocy, ale strona polska nie wycofuje gotowości udzielenia wsparcia.
Reakcja Komisji Europejskiej wpisuje się w strategię Warszawy. – Nie możemy zaakceptować jakichkolwiek prób podżegania lub przyzwolenia na nielegalną migrację do Unii Europejskiej przez państwa trzecie – oświadczył wczoraj rzecznik KE Christian Wigand.
Współpraca Maciej Miłosz

rozmowa

Chcemy pomóc, ale inicjatywa musi być po stronie białoruskiej
Michał Kuczmierowski prezes Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych
Co RARS wiezie w transporcie humanitarnym do uchodźców, koczujących od wielu dni na granicy polsko-białoruskiej?
To podstawowy transport humanitarny, który ma pomóc Białorusinom w opanowaniu rosnącego kryzysu migracyjnego. Chcemy więc dostarczyć m.in. namioty, 80 łóżek, 160 koców, środki higieny i ochrony osobistej. O podobne wsparcie w połowie lipca prosili nas Litwini i dzisiaj wspieramy także ich w zażegnaniu kryzysu migracyjnego.
W minioną niedzielę złożyliśmy notę w białoruskim MSZ, ale do tej pory nie mamy informacji zwrotnej. Dlatego ten pierwszy transport przygotowaliśmy na bazie dotychczasowych doświadczeń. Zaproponowaliśmy Białorusinom, że możemy dostarczyć także żywność, leki czy środki medyczne oraz że jesteśmy w stanie sprawnie przygotować kolejne transporty. Ale tu czekamy już na szczegółowe oczekiwania strony białoruskiej.
Co teraz – w momencie, gdy rozmawiamy we wtorek – dzieje się z tym transportem?
Stoi na przejściu granicznym w Bobrownikach i czeka na decyzję strony białoruskiej.
Bierzecie pod uwagę, że Białorusini was zawrócą?
Może być różnie, to decyzja władz Białorusi. My chcemy i jesteśmy gotowi pomóc. A możemy to zrobić tylko w oficjalny sposób, nie możemy przerzucić tych materiałów przez granicę. W razie czego jesteśmy gotowi na kolejne transporty i pomoc w rozwiązaniu tego kryzysu, ale inicjatywa musi być po stronie białoruskiej.
Brak odpowiedzi z białoruskiego MSZ na waszą niedzielną notę raczej nie napawa optymizmem.
Mamy jednak nadzieję, że Białorusini będą chcieli rozwiązać kryzys migracyjny na swoim terenie i skorzystają z naszej pomocy. W poniedziałek wieczorem w polskim MSZ odbyły się konsultacje z dyplomatami białoruskimi. Czekamy na dalsze kroki. My jesteśmy gotowi.
Rozmawiał Tomasz Żółciak
Rozmowa odbyła się we wtorek w południe. Wieczorem wiceminister Marcin Przydacz podał, że MSZ otrzymało informację o braku zgody na wjazd transportu