Izraelska prasa poświęca dużo miejsca najnowszej odsłonie konfliktu z Warszawą, tym razem o nowelizację k.p.a.

Izraelskie media ostro krytykują Polskę za nowelizację kodeksu postępowania administracyjnego, która ogranicza możliwości ubiegania się o zwrot nieruchomości znacjonalizowanych po II wojnie światowej przez komunistów. I choć nowe reguły dotyczą w równym stopniu wszystkich byłych właścicieli, tamtejsze media dość powszechnie uznają zmiany w prawie za gest antyżydowski. „Im więcej się zmienia, tym więcej zostaje po staremu. Stulecie minęło, a polski rząd wciąż wprowadza antysemickie przepisy” – pisze w liście do redakcji „Jerusalem Post” Micha’el Hisz, potomek polskich Żydów.
„Niemal wszyscy w Izraelu są oburzeni. Niemal wszyscy w Polsce odmawiają zrozumienia przyczyn tego oburzenia. Czy Polacy i Żydzi usłyszą się nawzajem?” – pyta retorycznie we wtorkowym artykule publicysta rosyjskojęzycznych „Dietali” Mark Kotlarski, urodzony w radzieckim Baku pisarz, dramaturg i publicysta. – To był silny argument w latach 90., gdy Polska wychodziła z komunizmu jako bardzo biedny kraj – w ten sposób Cewi Rawner, w latach 2009–2014 ambasador Izraela w RP, komentuje na łamach dziennika „Ha-Arec” tezę, że zwrot majątków 3 mln zamordowanych w Holokauście Żydów zrujnowałby państwo polskie. – Teraz, gdy Polska stała się państwem dostatnim, ten argument jest już znacznie mniej aktualny – dodaje urodzony w Świdnicy dyplomata, cytowany w tekście we wczorajszym wydaniu centrolewicowego dziennika.
W poniedziałkowym wydaniu ten sam dziennik w odredakcyjnym, niepodpisanym komentarzu krytykuje poprzedni gabinet Binjamina Netanjahu, że zbyt pobłażliwie reagował na nowelizację ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej z 2018 r., bo myślał o „sojuszach z antyliberalnymi rządami w takich krajach Unii Europejskiej, jak Polska czy Węgry” oraz liczył na „zwerbowanie kolejnego europejskiego głosu przeciwko Palestyńczykom”. „Ha-Arec” krytykuje rząd także z innej pozycji, przypominając, że w Izraelu wciąż obowiązuje prawo pozwalające na wywłaszczanie majątków Palestyńczyków, którzy uciekli przed wojną w 1948 r. „Izrael powinien przyznać, że to była kradzież. Jeśli tego nie zrobi, słusznie krytykując zarazem Polskę, będzie to ogromna hipokryzja” – czytamy w tekście zatytułowanym biblijnym „Nie kradnij”.
Poruszenie wywołała ocena, że do głów izraelskiej młodzieży „bywa sączona nienawiść do Polski”
W obronę bierze za to Warszawę prawicowy tabloid „Jisra’el ha-Jom”, popierający partię Binjamina Netanjahu. Publicysta dziennika Eldad Beck pisze: „Minęły czasy antyizraelskiego konsensusu [w Europie]. Polska pod konserwatywnymi rządami Prawa i Sprawiedliwości odegrała w tej zmianie znaczącą i aktywną rolę, wspólnie z Czechami, Węgrami, Słowacją, Austrią, państwami bałtyckimi i do pewnego stopnia Rumunią i Bułgarią (…). Poważni gracze polityczni w Warszawie powiedzieli mi, że Polska – śladem Stanów Zjednoczonych – była o krok od przeniesienia swojej ambasady do Jerozolimy (…). W ciągu trzech lat, przez swoje rasistowskie komentarze, [obecny szef MSZ Ja’ir] Lapid przekształcił jednego z najbliższych przyjaciół Izraela w UE w potencjalnego wroga” – czytamy. Beck ostrzega też, że „populistyczny antypolonizm Lapida wzmocni antysemicką ekstremę w Polsce”.
Poruszenie wywołały słowa wiceszefa MSZ Pawła Jabłońskiego, że „wycieczki szkolne z Izraela do Polski nie odbywają się we właściwy sposób, do głów młodych ludzi bywa sączona nienawiść do Polski”, więc „w sprawie tych wycieczek będziemy podejmowali odpowiednie decyzje”. Jabłońskiemu na portalu Ynet.co.il, powiązanym z największą tamtejszą gazetą codzienną „Jedi’ot Acharonot”, odpowiedział Amos Hermon, współorganizator wymienionych wycieczek. – Te wyjazdy sprzyjają umocnieniu tożsamości, nauce historii i uzmysłowieniu sobie doświadczenia Zagłady. Nikomu z uczestników nikt nie stara się wpoić nieprzyjaźni czy nienawiści do Polaków – zapewnia Hermon.