Szef NIK zbojkotował wczorajsze posiedzenie sejmowej komisji, na której dyskutowano o pozbawieniu go immunitetu.

Posłowie z komisji regulaminowej, spraw poselskich i immunitetowych rozpatrywali wniosek prokuratora regionalnego w Białymstoku o wyrażenie zgody przez Sejm na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej prezesa Najwyższej Izby Kontroli (NIK) Mariana Banasia.
Obrady nie przyniosły rozstrzygnięcia. Komisja ma się zwrócić do prokuratury z wnioskiem o udostępnienie akt postępowania prowadzonego ws. Banasia. Posłowie wrócą do sprawy, gdy otrzymają dokumenty.
Zanim okazało się, że głosowania nad rekomendacją dla Sejmu ws. immunitetu nie będzie, prezes NIK po 45 minutach dyskusji opuścił salę. – Moja obecność w tej sytuacji jest nieuzasadniona – stwierdził. Powód? Braki formalne we wniosku prokuratora regionalnego, o czym mówił pełnomocnik Mariana Banasia prof. Marek Chmaj. Argumentacja, wspierana przez opozycję, sprowadzała się do tego, że wniosek przekazała do Sejmu niewłaściwa osoba. – To prokurator generalny (Zbigniew Ziobro – red.) powinien wystąpić z wnioskiem, a przedmiotowy wniosek został przekazany przez I zastępcę PG Bogdana Święczkowskiego – wskazywał poseł PO Michał Szczerba.
Pojawił się też postulat wyłączenia z obrad posła PiS Krzysztofa Tchórzewskiego. NIK kontroluje nieudaną inwestycję dotyczącą bloku w elektrowni Ostrołęka C, dlatego w przypadku Tchórzewskiego – jako byłego ministra energii – może dochodzić do konfliktu interesów. Wniosek ten miał charakter również taktyczny, bo w komisji liczącej 17 posłów dziewięciu reprezentuje PiS. Wyłączenie jednego z nich doprowadziłoby do utraty większości.
Zgodnie z tym, co zapowiadaliśmy, opozycja zaciekle broniła prezesa NIK. Wskazywano m.in. że „jest ścisła korelacja pomiędzy wnioskiem Prokuratora Generalnego a raportem NIK w sprawie Funduszu Sprawiedliwości”. Jeszcze w tym lub kolejnym miesiącu NIK ma opublikować pełny raport, w którym krytykuje resort Zbigniewa Ziobry za sposób, w jaki zarządza funduszem. To, zdaniem opozycji, rodzi konflikt interesów.
Stawkę podbił sam Banaś. Jak się dowiedział DGP, szef NIK zwrócił się do marszałek Elżbiety Witek o to, by na rozpoczynającym się dziś posiedzeniu Sejmu mógł przedstawić informacje „na temat nieprawidłowości” zawartych w raporcie dot. Funduszu Sprawiedliwości. Późnym wieczorem w harmonogramie obrad nie było takiego punktu. Posłowie mają natomiast rozstrzygnąć, czy wysłuchają informacji NIK na temat wyborów kopertowych.
Podczas posiedzenia komisji nastroje tonował jej przewodniczący Kazimierz Smoliński z PiS. – Komisja czy Sejm nie są sądem. My nie rozstrzygamy, tylko na podstawie materiałów mamy uznać, czy sprawę ma rozpatrzyć niezawisły sąd – przekonywał.
Z kolei przedstawiciele prokuratury zwracali uwagę, że śledztwo w sprawie Mariana Banasia zostało w pełni powierzone CBA. Zarzuty wobec prezesa NIK dotyczą złożenia 10 nieprawdziwych oświadczeń majątkowych, uszczuplenia wartości części majątku oraz nakłaniania szefa izby administracji skarbowej w Krakowie do przekroczenia uprawnień.
Wcześniej o sprawę dziennikarze zapytali premiera Mateusza Morawieckiego. Choć stwierdził, że życiorys Mariana Banasia „jest życiorysem patrioty”, to jednak zastrzegł, że nie ma osób równych i równiejszych. – Jeśli są zebrane jakieś dowody, jeśli prokuratura je zebrała, to z całą pewnością trzeba kontynuować działania w tym kierunku – powiedział szef rządu.
Krytycy zarzucają Marianowi Banasiowi, że nie zdecydował się zrzec immunitetu, co umożliwiłoby proces sądowy. Na taki ruch zdecydował się poprzedni prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski, gdy prokuratura prowadziła śledztwo w sprawie nadużyć w Najwyższej Izbie Kontroli. Ale, jak wskazuje jeden z naszych rozmówców, zrzeczenie się immunitetu wcale nie gwarantuje szybszego przecięcia sprawy. – Mimo że upłynęło sześć lat od wniosku prokuratury do sądu, sprawa w sądzie wciąż się ciągnie, prokuratura nawet nie odtajniła całego materiału dowodowego – wskazuje rozmówca DGP.