Intencja jest taka, by ugrupowanie złożone z byłych współpracowników Jarosława Gowina i byłych posłów PiS dołączyło do Zjednoczonej Prawicy jako czwarty koalicjant. – Pora, by PiS spłacił dług. W końcu dowieźliśmy kilka tematów, dzięki czemu Prawo i Sprawiedliwość utrzymało większość w Sejmie – mówi jeden z republikanów.
PiS ma świadomość tych oczekiwań. Chodzi o ostatnie transfery, które umożliwiły powrót na łono klubu posłom, którzy skonfliktowali się z Jarosławem Kaczyńskim. Po odejściu z PiS, za pośrednictwem Partii Republikańskiej, do klubu wrócili Leszek Kołakowski, Arkadiusz Czartoryski i Małgorzata Janowska. Jeśli dodamy do tego jeszcze pięć kolejnych nazwisk związanych z ugrupowaniem Adama Bielana (Baszko, Bortniczuk, Cieślak, Tomaszewski, Żalek), to okazuje się, że ma ono porównywalną liczbę szabel z tym, czym dziś dysponuje Jarosław Gowin i jego partia Porozumienie. Do tego trzech republikanów już od początku działalności tej partii jest członkami rządu (Cieślak, Żalek oraz Gryglas, który nie jest posłem).
– Gdy Gowin wchodził do koalicji Zjednoczonej Prawicy, dysponował 18 szablami. Dziś ma ich połowę. Nic dziwnego, że pojawiają się zakusy, by urealnić siłę Gowina. A najlepiej zrobić to poprzez okrojenie działów administracji rządowej. To nasza szansa – przyznaje nasz rozmówca z republikanów, który pewne nadzieje wiązał z piątkowo-sobotnim wyjazdowym klubem PiS. – Może pojawić się tam temat czwartego koalicjanta – przekonywał w ubiegłym tygodniu.
Pozostało
78%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama