- Bardzo często jest tak, że decyzje administracyjne są powiązane z politycznymi. Jest to trudne do rozgraniczenia. Prowadzenia stricte partyjnej korespondencji z domeny rządowej byłoby niewłaściwe - wyjaśnił Michał Dworczyk odpowiadając na pytanie, dlaczego prowadził służbową korespondencję ze skrzynki prywatnej.

W KPRM trwa konferencja prasowa podczas, której Michał Dworczyk odpowiada na pytania o aferę mailową.

Dopytywany o zawartość maili, które dotyczyły także np. kalendarza premiera, minister Dworczyk odpowiedział: "Kwestia wizyt premiera jest punktem do dyskusji czy to sprawy partyjne czy polityczne. Trudno to rozgraniczyć"

- Używanie skrzynki służbowej w obliczu determinacji atakującego nie daje gwarancji bezpieczeństwa. Świadczy o tym to, że 11 parlamentarzystów również zostało zaatakowanych - dodał Dworczyk.

Zapytany o jeden z wątków, które zostały ujawnione na platformie Telegram, który dotyczył rozważań wysłania wojska przeciwko protestującym w Strajkach Kobiet odpowiedział, że rząd nie będzie odpowiadał na pojedyncze wątki. - Wpisywałoby się to w narrację atakującego - powiedział. Z tego samego powodu premier Mateusz Morawieckiego nie przyjął dymisji Michała Dworczyka. Gotowość do odejścia minister zgłosił po ujawnieniu afery.

- Mogę przeprosić dziennikarzy za dyskomfort - powiedział Michał Dworczyk pytany o to, dlaczego rząd nie odpowiadał przez pięć tygodni na pytania dotyczące ataku hakerskiego. Jak dodał chodziło oto, by nie podawać niesprawdzonych informacji

Afera mailowa

Sprawa cyberataków na Polskę zaistniała publicznie na początku czerwca. Wówczas szef KPRM Michał Dworczyk oświadczył, że w związku z doniesieniami dotyczącymi włamania na jego skrzynkę email i skrzynkę jego żony, a także na ich konta w mediach społecznościowych, poinformowane zostały stosowne służby państwowe. Podkreślił jednocześnie, że "w skrzynce mailowej będącej przedmiotem ataku hakerskiego nie znajdowały się żadne informacje, które miały charakter niejawny, zastrzeżony, tajny lub ściśle tajny". Cyberataki były tematem m.in. niejawnej części obrad Sejmu, podczas której przedstawiono informację rządu w tej sprawie.

Rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn w oświadczeniu podał, że ABW i SKW ustaliły, że na liście celów ataku socjotechnicznego znajdowało się co najmniej 4350 adresów e-mail należących do polskich obywateli, w tym 100 należących do polityków, a służby dysponują informacjami świadczącymi o związkach agresorów z działaniami rosyjskich służb specjalnych. Dotychczasowe ustalenia ABW i SKW pozwalają twierdzić, że za ataki odpowiada grup hakerska UNC1151".