Chiński spis powszechny ujawnia radykalne spowolnienie demograficzne

W ciągu ostatnich 10 lat populacja Państwa Środka wzrosła o 72 mln przy średnim rocznym tempie wzrostu na poziomie 0,53 proc. Z danych opublikowanych we wtorek przez Krajowe Biuro Statystyczne wynika, że to największe spowolnienie wzrostu, jakie odnotowano w Chinach od ponad pół wieku.
Spis wykazał, że liczba osób w wieku powyżej 65 lat wzrosła z 8,9 proc. w 2010 r. do 13,5 proc. w 2020 r. W tym samym czasie liczba dzieci wzrosła zaledwie o 1,35 pkt proc. Wskaźnik urodzeń spadł czwarty rok z rzędu – w ubiegłym roku na świat przyszło 12 mln dzieci. To aż o 18 pkt proc. mniej niż w 2019 r.
Zachodnie gospodarki mierzą się z podobnym problemem. Ale w Chinach jest on wynikiem zamierzonych działań partii komunistycznej, która w 1979 r. narzuciła represyjną politykę jednego dziecka. Według rządu mogło to zapobiec ok. 400 mln urodzeń. Na władzy w Pekinie ciąży teraz ogromna presja, aby ten trend powstrzymać.
Dane ze spisu dowodzą, że Chiny stoją w obliczu kryzysu demograficznego, który może zahamować wzrost drugiej największej gospodarki świata i uniemożliwić realizację celów polityki zagranicznej. Starzejąca się populacja, która w najbliższej przyszłości może nawet zacząć się kurczyć, zagraża tej dynamice. – Przewiduje się, że liczba osób w wieku produkcyjnym spadnie z trzech czwartych całej populacji w 2011 r. do nieco ponad połowy w 2050 – mówi Lu Jiehua z Uniwersytetu Pekińskiego.
W 2016 r. rząd podniósł limit dzietności, dzięki czemu Chińczycy mogą mieć ich dwójkę. Ale władzom komunistycznym trudno będzie odwrócić panujące w społeczeństwie tendencje. Obecnie wiele mieszkańców ChRL, szczególnie zamieszkujących duże miasta, bardziej od zakładania rodziny ceni sobie własną niezależność i karierę zawodową. Pary odstraszają wysokie koszty utrzymania – duża część wciąż dzieli mieszkania z rodzicami. Opieka nad dzieckiem jest droga, a urlop macierzyński krótki. Większość samotnych matek nie jest objęta ubezpieczeniem zdrowotnym ani zasiłkami socjalnymi.
Wyniki spisu zdają się dla władz komunistycznych niewygodne. Biuro statystyczne ogłosiło w ubiegłym miesiącu wzrost populacji w 2020 r., ale nie podało konkretnych liczb. Mogła to być próba uspokojenia przedsiębiorstw i inwestorów po tym, jak „The Financial Times” napisał, że spis mógł wykazać spadek liczby ludności po raz pierwszy od czasu głodu w Chinach.
W nadchodzących dziesięcioleciach Pekin stanie przed trudnym zadaniem utrzymania silnego wzrostu gospodarczego i utrzymania konkurencyjności na świecie w miarę kurczenia się zasobów siły roboczej. Przez lata Chiny polegały na niekończącym się napływie młodych pracowników, gotowych pracować za niskie płace. Teraz koszty pracy rosną, częściowo z powodu niedoboru pracowników. „New York Times” pisze, że właściciele fabryk w Kantonie stają na ulicach, żeby prosić potencjalnych pracowników o wybranie ich firmy. Niektóre przerzuciły się na roboty.
Obecna sytuacja niesie za sobą poważne konsekwencje geopolityczne. Chiny mogą stracić w rywalizacji z sąsiednimi Indiami i – przede wszystkim – Stanami Zjednoczonymi. – Gospodarka Chin może w przewidywalnej przyszłości nie wyprzedzić gospodarki Stanów Zjednoczonych jako największej gospodarki – powiedział Julian Evans-Pritchard, starszy ekonomista z firmy badawczej Capital Economics. – Główną przyczyną będą różnice demograficzne – stwierdził.
W marcowym raporcie Bank Ludowy Chin wezwał rządzącą Partię Komunistyczną do „zachęcania do reprodukcji”. Starzejące się społeczeństwo doprowadzi bowiem do przeładowania szpitali i zapaści niedofinansowanego systemu emerytalnego.
Aby zmniejszyć presję, rząd chce podnieść wiek emerytalny, który należy do najniższych na świecie. Obecnie na emeryturę mogą przejść mężczyźni w wieku 60 lat i 50–55-letnie kobiety. Według badań zleconych przez partię komunistyczną głównemu państwowemu funduszowi emerytalnemu Chin może do 2036 r. zabraknąć środków na wypłacanie świadczeń, jeśli polityka ta nie zostanie zmieniona. ©℗