- Z perspektywy badaczy pandemia daje dodatkowe uzasadnienie do spisu właśnie teraz. W kontekście tego, jak wpłynęła na populację i na stan gospodarstw domowych - mówi profesor Irena E. Kotowska, demografka z Instytutu Statystyki i Demografii SGH oraz Komitetu Nauk Demograficznych PAN

fot. Wojtek Górski
Profesor Irena E. Kotowska, demografka z Instytutu Statystyki i Demografii SGH oraz Komitetu Nauk Demograficznych PAN
Jeszcze niedawno demografowie mówili, że w obliczu olbrzymiej mobilności ludzi wykonanie spisu powszechnego jest mocno utrudnione. Na ile pandemia pomoże w jego realizacji?
Paradoksalnie pandemia podnosi szanse wypełnienia zobowiązania przez większą część ludności, bo ogranicza mocno możliwości przemieszczania się. Do tego w ciągu minionego roku musieliśmy przeprosić się z internetowymi komunikatorami, by nie zostać oderwanym od rzeczywistości, a teraz podstawowym narzędziem spisu będzie właśnie internetowy formularz, uzupełniany wywiadami telefonicznymi lub wywiadem przeprowadzonym przez rachmistrza. Warto zwrócić uwagę, że jesienią 2020 r. w podobny sposób został przeprowadzony spis rolny. Można było więc zweryfikować narzędzia. Zyskano też doświadczenie współpracy z władzami samorządowymi, placówkami oświaty czy organizacjami NGO. Początkowo spis ludności miał trwać trzy miesiące, od 1 kwietnia. Teraz został przedłużony do końca września.
Czy jednak pandemia to dobry moment na tak duże badanie?
Były uwagi, że to zły czas. Ale z perspektywy badaczy daje ona dodatkowe uzasadnienie do spisu właśnie teraz. W kontekście tego, jak wpłynęła na populację, stan gospodarstw domowych. Spis ludności to nie fanaberia albo badanie, które można dowolnie przesuwać. Spisy są badaniem międzynarodowym, które musi odbyć się w reżimie czasowym – co 10 lat. ONZ publikuje zalecenia dotyczące spisów ludności i mieszkań. Przygotowanie i realizację w krajach Unii Europejskiej koordynuje Eurostat, a podstawy prawne tworzą regulacje Parlamentu Europejskiego i parlamentów poszczególnych krajów członkowskich. Teraz trwa tzw. runda spisów 2020–2021. Trzeba się jej trzymać, by zachować walor porównywalności. Musimy wiedzieć, jacy jesteśmy na tle innych krajów. A także jacy w ogóle jesteśmy. W demografii posługujemy się dwiema kategoriami opisującymi zasoby ludnościowe: zbiorowość osób oraz zbiorowość grup osób, czyli rodzin i gospodarstw domowych. Rzecz polega na tym, że zarówno populacja osób, jak i rodzin czy gospodarstw zmienia się pod wpływem zdarzeń demograficznych (zgony, urodzenia, małżeństwa, rozwody i separacje, związki niemałżeńskie, migracje). Zdarzenia są w większości rejestrowane i publikowane przez GUS co rok. Natomiast tylko spis daje pełną inwentaryzację zasobów ludnościowych.
Czy to będzie spis przełomowy, jak ten z 2002 r., który pokazał zakres przemian społeczno-gospodarczych lat 90. XX w.?
Z pewnością! W spisie pytamy o narodowość, język, jakim posługujemy się w domu (nie musi być ten sam, co poza domem). Tego nie dostaniemy z innych badań. Pytamy też o wyznanie. I szczerze mówiąc, nie rozumiem kontrowersji wokół tego pytania. Tym bardziej, że religia przestała być sprawą prywatną. Otaczają nas symbole religijne w miejscach publicznych, czynione są odwołania w życiu publicznym do kwestii wiary. To nie jest temat wrażliwy, tylko taka sama cecha jednostki, jak poziom wykształcenia czy przynależność etniczna. Cecha osób mieszkających w tym kraju. Musimy mieć informacje o wszystkich osobach w gospodarstwie. W poprzednich spisach zdarzało się, że jedna osoba mówiła w imieniu wszystkich. Co jest zrozumiałe, jeśli chodzi o małe dzieci, ale już nie, gdy chodzi o dorosłych. Wyznanie rodziców może się różnić od wyznania dorosłego dziecka. Samospis internetowy niweluje ten problem. Jest duża szansa na bardziej precyzyjny obraz.
Czego się pani spodziewa, jeśli chodzi o wyniki?
Na pewno dokonamy korekty stanu liczebnego ludności. M.in. ze względu na ok. 2,4 mln ludzi, którzy od lat przebywają poza Polską dłużej niż 3 miesiące. Będzie też zapewne korekta struktury wieku – w tym tzw. zasobie migracyjnym duży udział mają osoby w wieku 20–49 lat, czyli grupa ważna z punktu widzenia prokreacji. Ponadto spis z 2011 r. pokazał, że struktura wykształcenia tych osób jest lepsza niż ludności w kraju. Kolejna kwestia – struktura rodzin. Spodziewam się, że liczba związków partnerskich będzie większa niż w poprzednim spisie. Może się również okazać, że korekta struktury ludności według wieku spowoduje zmianę szacunku wskaźnika dzietności in plus.
Jak się to ma do informacji, że w pandemii urodziło się znacznie mniej osób?
Tak, że urealnimy liczbę kobiet w wieku 15–49 lat, do której odnosimy liczbę urodzonych dzieci. Tych pierwszych będzie zapewne mniej. Spis pokaże nam też strukturę gospodarstw domowych i ich skład. Pozwoli to ocenić skalę tzw. gniazdowania, czyli pozostawania dorosłych dzieci w domach rodziców. I kolejna kwestia – ważna dla wszystkich ośrodków badawczych, które prowadzą badania na „reprezentatywnej próbie”. Zostaną określone nowe operaty losowania, które odpowiadają zbiorowości osób i gospodarstw domowych ustalonych w spisie.
Jaka jest zasada konstruowania pytań do spisu?
Nie ma pełnej dowolności. Zalecenia i rekomendacje ONZ są przedmiotem dalszych prac komisji statystyków dla poszczególnych kontynentów. Konferencja Statystyków Europejskich opracowuje rekomendacje dla krajów europejskich. Do nich odwołuje się grupa ekspertów Eurostatu, w skład której wchodzą przedstawiciele urzędów statystycznych krajów członkowskich. W pracach przygotowawczych w Polsce uczestniczyły komitety naukowe Polskiej Akademii Nauk (Komitety Nauk Demograficznych, Statystyki i Demografii, Nauk Geograficznych czy Przestrzennego Zagospodarowania Kraju). Są pytania obowiązkowe i dobrowolne, jest też kwestia terminologii. Nie wiemy np., ile jest związków tworzonych przez pary homoseksualne, ale nie pytamy o to. Podobnie rozważano, jak pytać o status związków innych niż małżeństwa. Stanęło na określeniu „związek niesformalizowany”.
Każdy z nas ma obowiązek samospisania się poprzez interaktywną aplikację internetową dostępną na stronie GUS. Jednak w poprzednim spisie w ten sposób spisało się zaledwie 11 proc. Polaków.
Poprzednio to była tylko jedna z opcji. Teraz liczę nie tyle na nasze zdyscyplinowanie, co odpowiedzialność. Oczywiście, będzie pomoc w urzędach gmin czy w szkołach dla osób, które nie mają komputera. Dlatego mam nadzieję, że grzywny się nie posypią. Postępy w spisywaniu będą też na bieżąco śledzone. Jeśli okaże się, że w danych miejscowościach idzie kiepsko, będą próby dotarcia bezpośredniego, bowiem przewiduje się też przeprowadzenie wywiadu telefonicznego lub wizytę rachmistrza.
Jakie będą wymierne konsekwencje spisu?
Potężne, politycznie i gospodarczo. Od liczby ludności zależy choćby liczba miejsc w Parlamencie Europejskim. Ale myślę, że ważniejsze są krajowe konsekwencje. Dane spisu stanowią podstawę określania wysokości subwencji państwowych czy dotacji dla gmin i województw. Niedoszacowanie lub przeszacowanie rodzi konsekwencje liczone w milionach złotych. Ocena sytuacji ekonomiczno-społecznej jest często dokonywana na podstawie różnych wskaźników liczonych na mieszkańca (PKB na osobę, liczba lekarzy na osobę). Np. gmina uznawana dotąd za taką, która potrzebuje pomocy, straci ją. Albo pojawią się nowi potrzebujący. Jest to więc argument za tym, by każdy mieszkaniec podszedł do sprawy rzetelnie. A jak będzie? Czekamy na wstępne komunikaty spisowe pod koniec października. Mam nadzieję, że szacunek ludności na 31 grudnia 2021 r. będzie uwzględniać już dane spisu. ©℗