Największe ugrupowania opozycyjne wesprą Konrada Fijołka w walce o prezydenturę w stolicy Podkarpacia

Poparcie dla bliskiego współpracownika dotychczasowego prezydenta Rzeszowa Tadeusza Ferenca zadeklarowały: Koalicja Obywatelska, Lewica, PSL, a nawet Polska 2050 Szymona Hołowni.
– Efekt jest taki, jaki chcieliśmy – przyznaje polityk PO. Duże oczekiwania wobec tej kandydatury wzbudziły dwa badania, jakie przeprowadziła Koalicja Obywatelska. Wynika z nich, że w starciu Fijołek–Warchoł (kandydat Solidarnej Polski, namaszczony przez Ferenca) ten pierwszy zdobywa 39,5 proc. głosów, a drugi 37,2 proc. Kandydat opozycji wygrywa też w starciu z kandydatką PiS Ewą Leniart (39,2 do 37,9 proc.). To wyniki badania z 9 marca. Wcześniejsze – z 26 lutego – też wskazywały na przewagę Fijołka w walce z Warchołem (40 do 37,6 proc.).
KO przebadała 11 potencjalnych kandydatów opozycyjnych, także tych z rekomendacji Lewicy czy PSL. Mówiło się np. o możliwym starcie związanych z KO Pawła Kowala czy Pawła Poncyljusza. – Tyle że ten pierwszy, choć dobrze wypadał w badaniach, nie chciał kandydować. Poncyljusz był poważnie rozważany, ale ostatecznie stwierdziliśmy, że priorytetem jest stworzenie koalicji opozycji wokół rzeszowskich wyborów oraz lokalna rozpoznawalność kandydata – wskazuje działacz PO. Znów powołuje się na badania, z których wynikało, że dla 52,5 proc. zdecydowanie ważne oraz dla 32 proc. raczej ważne jest to, by kandydat był lokalny. W innym pytaniu – czy wystartować powinien polityk lokalny, czy krajowy, aż 76 proc. badanych wskazało na tego pierwszego. – Widać więc, jak ważny będzie aspekt lokalności. To zła informacja dla Warchoła, który jest traktowany jako spadochroniarz – przekonuje polityk PO.
Jednak atutem ziobrysty Marcina Warchoła jest to, że został namaszczony przez ustępującego, wieloletniego prezydenta Rzeszowa. A Solidarna Polska jest zdeterminowana, by jej kandydat odniósł sukces. – Jesteśmy gotowi rzucić wszystkie nasze zasoby w te wybory – zapewnia jeden z polityków SP. To także kwestia utarcia nosa PiS-owi. – Jak Ewa Leniart przegra, PiS będzie udawał, że nie była ich kandydatką. Dlatego będzie startować z własnego komitetu – zwraca uwagę nasz rozmówca.
Polityk z Porozumienia Jarosława Gowina też uważa, że szyld partyjny w Rzeszowie nie zadziała. – Dlatego kandydatka PiS przegra. Warchoł dużo wcześniej zaczął zabiegać o względy prezydenta i budować rozpoznawalność w mieście. W PiS chcieli zrobić z niego komisarza, ale to oznaczałoby utratę mandatu poselskiego już teraz, bez gwarancji, że zostanie wybrany na prezydenta – twierdzi.
Wykuwanie się wspólnego kandydata opozycji nie było łatwym procesem. Politycy PO twierdzą, że największy problem był z Lewicą i ugrupowaniem Hołowni. – Lewica twierdziła, że Fijołek jest dla niej nieakceptowalny, a potem – gdy zobaczyli, że nieźle wypada w badaniach, próbowali go przekabacić (był kiedyś związany z SLD) i pokazać jako swojego kandydata. Ale się nie udało – przekonuje nasz rozmówca z PO.
Na Lewicy słyszymy co innego. – Mieliśmy wątpliwości wobec Fijołka, ale gdy od Hołowni i PSL przyszły sygnały, że go poprą, my też się zdecydowaliśmy. To Platforma ostatnia dołączyła do opozycyjnego okrętu – twierdzi lewicowy działacz.
Poparcie dla wspólnego kandydata dziwić może w przypadku Polski 2050 Szymona Hołowni. Wybory w Rzeszowie mogłyby być okazją, by ugrupowanie będące w fazie tworzenia pokazało swoją odrębność. – Rozważaliśmy to, ale uznaliśmy, że gdy Zjednoczona Prawica jest skłócona i nie jest w stanie wystawić jednego kandydata, pojawia się szansa dla wspólnego kandydata opozycji. Są tematy, gdzie trzeba rozmawiać partnersko, a nie próbować narzucać „Koalicję 276”, co próbowała robić Platforma – tłumaczy współpracownik Hołowni.
Inaczej to widzą inni rozmówcy z opozycji. – Hołownia prosił senatora Burego, by poszukał jakiegoś kandydata na Rzeszów, ale ten złapał COVID-19 i poszukiwania utknęły w miejscu – twierdzi jeden z nich. Inny dodaje, że Hołownia i jego ludzie doszli do wniosku, że nie mają w Rzeszowie działacza, który byłby w stanie wykręcić dobry wynik. – Polska 2050 jest na fali wznoszącej, goni w sondażach Koalicję Obywatelską, wizerunkowo nie może sobie pozwolić na wystawienie kandydata, który dostanie kilka procent – przekonuje.
– Wydaje się, że lepszą pozycję startową ma kandydat opozycji jako lokalny działacz, który w dodatku ma poparcie głównych ugrupowań opozycyjnych. Zjednoczona Prawica popełniła strategiczny błąd, nie uzgadniając swojego. Jeśli opozycja wygra, będzie święcić triumfy, a w ZP może dojść do rozliczeń – ocenia Bartosz Rydliński, politolog z UKSW. Nie wyklucza teorii spiskowej: że Ferenc, popierając kandydata Solidarnej Polski, mógł zrobić to celowo, by rozbić jedność ZP. A jeśli nawet nie, i tak Warchoł może być traktowany jako obce ciało, bo to nie jest polityk, którego mieszkaniec mógłby spotkać na rynku przy kawie. ©℗