Adama Bielana zawieszono w prawach członka Porozumienia, podobnie jak troje innych działaczy wobec których są też wnioski o wykluczenie - poinformowała rzeczniczka partii Magdalena Sroka. Bielan uważa, że źródłem całej sprawy jest to, że Jarosław Gowin od prawie 3 lat formalnie nie jest prezesem partii.

Magdalena Sroka powiedziała w piątek rano PAP, że w czwartek prezydium zarządu Porozumienia podjęło decyzje o zawieszeniu w prawach członków partii europosła, przewodniczącego Konwencji Krajowej Porozumienia Adama Bielana oraz trojga innych działaczy wobec, których do sądu koleżeńskiego skierowano też wnioski o ich wydalenie z partii.

"Wszystkie te wnioski trafią do sądu koleżeńskiego, który zbierze się w najbliższym czasie i je rozpatrzy" - dodała. Trzy wnioski dotyczą: Arkadiusza Urbana, Anny Jóźwik i Marcela Klinowskiego, a sąd miał zebrać się m.in. w ich sprawie w piątek przed południem.

Sroka odniosła się także do informacji medialnych, jakoby sąd koleżeński rozpatrzył już i odrzucił te wnioski. "Możliwość zwołania sądu koleżeńskiego ma przewodniczący, a przewodniczący takiej decyzji nie podjął" - powiedziała rzeczniczka ugrupowania. Według Sroki, posiedzenie sądu koleżeńskiego, na którym odwołany został jego przewodniczący odbyło się bezprawnie, co skutkuje pozostaniem na stanowisku obecnego szefa sądu koleżeńskiego, a ten - jak dodała - nie zwołał w czwartek posiedzenia w sprawie rozpatrzenia wniosków prezydium.

"Wnioski zostały bardzo szeroko uargumentowane, uzasadnione i przyjęte bezsprzecznie, bo znaczącą większością głosów" - dodała.

Konflikt w Porozumieniu - jak w ostatnim czasie podawały media - rozgorzał po tym, gdy w październiku ub.r. na wniosek szefa Porozumienia, wicepremiera Jarosława Gowina dokonano rozszerzenia zarządu partii i jego prezydium. Zdaniem część polityków Porozumienia stało się to niezgodnie ze statutem, gdyż takich zmian może dokonywać tylko kongres.

Sprawa trafiła do sądu koleżeńskiego, ale jego przewodniczący Sergiusz Kmiecik przez niemal trzy miesiące nie podjął tematu. W styczniu dwóch pozostałych członków tego sądu podjęło uchwałę o zmianie przewodniczącego, którym został Robert Wrzesiński, jednocześnie sąd podjął decyzję o unieważnieniu uchwał powiększających zarząd i prezydium zarządu partii.

Zastępca rzecznika Porozumienia Jan Strzeżek w rozmowie z dziennikarzami stwierdził, że zawieszeni w prawach członka działacze wielokrotnie łamali statut partii. "Jeżeli ktoś uznaje, że tworzy nowy sąd koleżeński, który jest absolutnie wymyślonym, nieistniejącym ciałem, to jakbyśmy my w tej chwili uznali, że tworzymy kolegium redakcyjne" - powiedział dziennikarzom polityk.

Z kolei Bielan całą sprawę wiąże z podnoszeniem zdania części działaczy Porozumienia, że Jarosław Gowin od prawie trzech lat nie jest formalnie przewodniczącym partii oraz że zarząd został jesienią ubiegłego roku poszerzony niezgodnie ze statutem.

W związku tą ostatnią kwestią Bielan uważa, że w czwartek nie odbyło się posiedzenie prezydium zarządu. "Prezes Jarosław Gowin w reakcji na porażkę z wyborem swojego kandydata na ministra w październiku ubiegłego roku zwołał posiedzenie zarządu i niezgodnie ze statutem napompował zarząd swoimi stronnikami. Statut nie pozwala na dodawanie członków, tylko na uzupełnianie w przypadku m.in. śmierci" - powiedział Bielan w piątek PAP. Dodał, że Porozumienie dysponuje opinią prawną dotyczącą kwestii niezgodnego ze statutem uzupełniania zarządu.

"Druga strona wiele mówi o różnych argumentach, a nie przedstawiła żadnej opinii prawnej w tej sprawie. Od trzech miesięcy prosiłem prezesa Gowina o przedstawienie takiej opinii prawnej i nie została ona przedstawiona" - zaznaczył Bielan.

Według niego sąd koleżeński w czwartek wieczorem uchylił wszystkie uchwały dotyczące zawieszenia i wydalenia z partii trojga działaczy, postanowił o wygaśnięciu kadencji Gowina oraz o tym, że to on jako szef Konwencji Krajowej pełni obecnie funkcję prezesa.

Kadencja prezesa Porozumienia trwa trzy lata, Gowin został wybrany na prezesa partii w 2015 r. W 2017 r. odbył się nadzwyczajny kongres partii w związku z dołączeniem do niej innych środowisk. Zdaniem Bielana źródłem obecnego konfliktu jest efekt kwerendy dokumentów dotyczących wyboru prezesa partii, podczas której okazało się - według niego - że na ostatnim kongresie w 2017 r. nie wybrano prezesa partii.

"Z uwagi na pandemię nie można było zorganizować kongresu w ubiegłym roku, ale na poprzednim kongresie jesienią 2017 r. nie został wybrany prezes partii. Wybrano wszystkie inne władze - zarząd, prezydium, przewodniczącego Konwencji Krajowej, ale nie wybrano prezesa Gowina" - powiedział Bielan.

"Nie mogłem uwierzyć, jak się o tym dowiedziałem, bo nie pamiętałem tego, ale okazało się, że prowadzący wtedy kongres Marek Zagórski uznał, że ponieważ jest to kongres nadzwyczajny, odbywający się 2,5 roku po tym z kwietnia 2015 r., a kadencja prezesa trwa trzy lata, to wybierze się tylko te ciała konieczne - zarząd, prezydium, przewodniczącego konwencji krajowej, a przewodniczący zostanie wybrany za pół roku w kwietniu 2018 r. Tak się jednak nie stało, dlatego w kwietniu 2018 r. zakończyła się formalnie kadencja prezesa Gowina. Natomiast Marek Zagórski przeszedł do PiS i tajemnicę wyboru prezesa zabrał ze sobą" - dodał europoseł.

Zdaniem Bielana Gowin "zdawał sobie sprawę z tego, że jego mandat skończył się w kwietniu 2018 r., bo ostatni raz, kiedy zyskał demokratyczny mandat to był kwiecień 2015 r.". "Zwieszenie mnie bez jakichkolwiek podstaw statutowych czy politycznych było krokiem uprzedzającym, bo nasz statut mówi wprost, że kiedy wygasa kadencja prezesa, jego obowiązki przejmuje przewodniczący Konwencji Krajowej" - zaznaczył Bielan.

Pytany o kwestię kierowania partią, odparł, że jeśli Jarosław Gowin zaskarży decyzję sądu koleżeńskiego o stwierdzeniu wygaśnięciu jego kadencji w kwietniu 2018 r., wówczas sprawa trafi sądu powszechnego.

"W sensie formalnym nie ma jakichkolwiek wątpliwości, w sensie moralnym, etycznym chyba również. W partiach politycznych nie ma miejsca na uzurpatorów, nie można się ogłosić prezesem bez głosowania. Jarosław Gowin ostatni raz był wybrany w kwietniu 2015 r. prezesem, a kadencja prezesa trwa trzy lata. W kwietniu 2021 r. miną trzy lata, odkąd formalnie Jarosław Gowin nie jest prezesem partii" - powiedział Bielan.

Z kolei rzeczniczka Porozumienia oceniła, że "to są niepoważne argumenty". "I chyba nikt nie ma wątpliwości, że to Jarosław Gowin jest prezesem Porozumienia" - powiedziała Sroka.

Również jej zastępca stwierdził, że jeśli ktoś zorientował się po czterech latach jakoby Gowin nie został wybrany na prezesa, to albo wcześniej był nieuważny, albo to wymyślił. "Ja będę skłaniał się do tezy, że to jest absolutnie wymyślona teza. Jarosław Gowin jest prezesem Porozumienia Jarosława Gowina i nic tego absolutnie nie zmienia" - powiedział Strzeżek. "Kongres był w 2017 roku. Ja sam pamiętam - osobiście brałem udział w tym kongresie i oddawałem głos na Jarosława Gowina" - dodał.

Przyznał, że powinny się odbyć nowe wybory ciał statutowych Porozumienia, ale w związku z epidemią koronawirusa zostały one przełożone na wiosnę tego roku. "W identycznej sytuacji jest Prawo i Sprawiedliwość, Polskie Stronnictwo Ludowe czy Lewica" - dodał. "Nie ma żadnego rozłamu w Porozumieniu" - zapewniał Strzeżek.

Arkadiusz Urban powiedział w piątek PAP, że nadal się czuje wiceprezesem Porozumienia, a Bielan jest p.o. prezesa partii. "Taki jest wyrok sądu koleżeńskiego i takie są postanowienia statutowe" - stwierdził. Dodał, że "zawsze jest możliwość porozumienia się w Porozumieniu, o ile tylko będzie taka wola", ale ma on jednak wrażenie, że to złudne nadzieje, bo jak dotąd spotykają się one ze "ścianą milczenia" i "działaniami konfrontacyjnymi".

Urban dodał, że jeśli konflikt będzie dalej eskalował, to jak już mówi się od dłuższego czasu będą w Porozumieniu zdublowane instytucje i "siłą rzeczy może to doprowadzić do rozstrzygnięć sądu powszechnego, czego oczywiście należałoby uniknąć".

"Mogą jeszcze oczywiście nastąpić pewne decyzje polityczne, które mogą przeciąć takie działania. Po pierwsze, może ktoś się zreflektuje. Po drugie, Porozumienie funkcjonuje w koalicji Zjednoczonej Prawicy. Myślę, że jest wielce niepokojącym dla naszych koalicjantów, to co się dzieje w Porozumieniu i zapewne wyrażą swoje zainteresowanie sytuacją i może to będzie element otrzeźwiający. Jak słyszę z doniesień medialnych, to nasi koalicjanci oczekują jakichś dokumentów, wyjaśnień w tej sprawie i zapewne będą wówczas podejmowane jakieś decyzje" - powiedział Urban.