Europejski Nakaz Aresztowania ma umożliwiać szybkie i skuteczne wydawanie osób poszukiwanych w krajach Unii Europejskiej. Dotychczas w takich przypadkach decyzje o wydaniu były niemal automatyczne. Prof. Piotr Kruszyński, adwokat i wykładowca prawa, przypomniał, że „ta instytucja opiera się na wzajemnym zaufaniu. Skoro jedno z państw Unii Europejskiej zdecydowało się do niej przystąpić i ratyfikowało także konwencję o Europejskim Nakazie Aresztowania, to – bez wchodzenia w szczegóły – powinno wydać osobę poszukiwaną.”

W tym kontekście odmowa warszawskiego sądu jest zaskakująca. „Dlatego jestem zdziwiony tą decyzją sądu, choć nie znam szczegółów uzasadnienia ani akt sprawy” – przyznał prof. Kruszyński. Dodał też, że sprawa ma charakter precedensowy, zwłaszcza że Wołodymyr Żurawlow nie jest obywatelem polskim.

Wołodymyr Żurawlow i zarzuty dotyczące wysadzenia Nord Stream

49-letni Wołodymyr Żurawlow był poszukiwany na podstawie europejskiego nakazu aresztowania wydanego przez niemiecki Federalny Trybunał Sprawiedliwości w Karlsruhe. Niemieckie organy ścigania zarzucają mu sabotaż konstytucyjny, zniszczenie mienia i wysadzenie gazociągu Nord Stream, którym transportowano rosyjski gaz do Niemiec.

Zatrzymano go w Polsce pod koniec września 2025 roku. Niemieccy prokuratorzy chcieli, by został przekazany w ramach ENA. Do zniszczenia trzech z czterech nitek Nord Stream 1 i Nord Stream 2 doszło 26 września 2022 roku, na głębokości około 80 metrów na dnie Morza Bałtyckiego. Było to ponad siedem miesięcy po rozpoczęciu rosyjskiej agresji na Ukrainę.

Żurawlow konsekwentnie zaprzecza, że miał cokolwiek wspólnego z wysadzeniem gazociągu. Twierdzi, że w czasie, gdy doszło do eksplozji, przebywał w Ukrainie.

Sąd w Warszawie: „To nie sabotaż, lecz akt dywersji w czasie wojny”

W uzasadnieniu orzeczenia sędzia Dariusz Łubowski podkreślił, że przedmiotem postępowania nie było ustalenie winy Żurawlowa, lecz sprawdzenie, czy czyn, o który jest podejrzany, może stanowić podstawę do wykonania ENA. „Sąd polski nie dysponuje w tej sprawie żadnymi dowodami, albowiem strona niemiecka przesłała jedynie bardzo ogólne informacje” – wyjaśnił sędzia.

Sąd przyznał rację obronie, która podnosiła, że wydanie Żurawlowa mogłoby naruszać jego prawa i wolności. W ocenie obrońców sprawa ma charakter polityczny, a sądy niemieckie są „głęboko upolitycznione”.

Sędzia Łubowski przypomniał, że czyn, o jaki oskarżany jest Żurawlow, miał zostać popełniony w trakcie „krwawej i ludobójczej napaści Rosji na Ukrainę”. Dodał, że w czasie wojny wysadzanie infrastruktury wroga przez siły zbrojne nie może być uznane za przestępstwo, ale za akt dywersji. – „Natomiast tego rodzaju działania podejmowane przez siły zbrojne i siły specjalne w trakcie wojny na infrastrukturę krytyczną agresora nie są sabotażem, a aktem dywersji, które w żadnym razie przestępstwami być nie mogą” – powiedział.

„Innymi słowy Ukraina, o ile to Ukraina, siły specjalne i ścigany, czego sąd nie przesądza, zorganizowały zbrojną misję zniszczenia rurociągów wroga, to działania te nie były bezprawne. Przeciwnie, były uzasadnione, racjonalne i sprawiedliwe” – stwierdził sędzia.

Immunitet funkcjonalny i tło prawne decyzji

Sąd zauważył, że nawet gdyby Żurawlow brał udział w operacji przeciwko Nord Stream, jego działania mogłyby być objęte tzw. immunitetem funkcjonalnym. „Czyn ten ze względu na swój urzędowy charakter przypisany może być jedynie państwu, ewentualnie państwu ukraińskiemu, i tylko to państwo może za niego ponieść odpowiedzialność” – wskazał sędzia.

Dodatkowo przypomniał, że wysadzenie rurociągu Nord Stream nie miało miejsca na terytorium Niemiec, lecz na wodach międzynarodowych. Rurociąg – jak zaznaczył – nie jest też niemieckim podmiotem.

Prof. Piotr Kruszyński: decyzja w sprawie Żurawlowa to precedens w Unii Europejskiej

„Decyzja sądu, który nie zgodził się na wydanie w ramach europejskiego nakazu aresztowania Wołodymyra Żurawlowa, to precedens, ponieważ dotąd wydawanie w ramach UE osób poszukiwanych było niemal automatyczne, zwłaszcza jeśli nie dotyczyło obywatela państwa wydającego” – powiedział prof. Kruszyński.

Ekspert ostrzegł, że orzeczenie może mieć konsekwencje dla relacji między Polską a Niemcami. – „Teraz można się obawiać, że jeśli Polska wystąpi do Niemiec o wydanie w ramach ENA jakiegoś sprawcy, to Niemcy też odmówią. Bo zadziała zasada retorsji” – podkreślił.

Konsekwencje odmowy wydania Ukraińca dla współpracy Polski i Niemiec

Decyzja warszawskiego sądu może osłabić zaufanie między państwami członkowskimi UE w ramach mechanizmu ENA, który do tej pory działał na zasadzie automatyzmu. Jeśli orzeczenie się utrzyma, inne kraje mogą częściej kwestionować zasadność wniosków o wydanie osób poszukiwanych, zwłaszcza w sprawach związanych z konfliktami zbrojnymi.

Na postanowienie warszawskiego sądu okręgowego można wnieść zażalenie do Sądu Apelacyjnego. Sprawa Wołodymyra Żurawlowa, podejrzanego o sabotaż rurociągu Nord Stream, staje się jednym z najgłośniejszych przypadków, w których sąd krajowy zakwestionował sens europejskiego nakazu aresztowania.