Raport BSI, oparty na odpowiedziach ponad 850 liderów biznesowych z 123 firm w ośmiu krajach, pokazuje wyraźnie, w którą stronę zmierza globalna gospodarka. Aż 61 proc. respondentów przyznało, że wykorzystuje AI, aby zwiększyć produktywność i wydajność, 49 proc. robi to w celu redukcji kosztów, a 43 proc. traktuje sztuczną inteligencję jako sposób na uzupełnienie braków kadrowych. Ten ostatni argument brzmi pozornie neutralnie – do momentu, gdy zestawi się go z kolejnymi liczbami.

41 proc. liderów przyznało wprost, że zmniejsza zatrudnienie z powodu AI, a 31 proc. przed decyzją o rekrutacji człowieka najpierw sprawdza, czy dane zadanie może wykonać algorytm.

Jeszcze bardziej niepokojący jest inny wskaźnik. 39 proc. firm ograniczyło lub zlikwidowało stanowiska niższego szczebla – czyli te, które najczęściej obsadzają młodzi pracownicy lub stażyści. Kolejne 43 proc. planuje zrobić to w ciągu roku.

Nie chodzi już więc o futurystyczne prognozy, ale realne cięcia. W dodatku 25 proc. badanych liderów uważa, że „wszystkie lub większość zadań wykonywanych przez początkujących pracowników może być wykonywana przez sztuczną inteligencję”.

„Mieliśmy szczęście, że zaczęliśmy karierę wcześniej”

Dla wielu starszych pokoleń temat może wydawać się przesadzony. Jednak nawet doświadczeni menedżerowie przyznają, że gdyby zaczynali dziś, ich ścieżka wyglądałaby zupełnie inaczej. 56 proc. badanych przez BSI twierdzi, że miało szczęście, zaczynając karierę zanim AI stała się powszechna.

Co więcej, 43 proc. uważa, że „gdyby narzędzia AI były dostępne, gdy zaczynali pracę, nie rozwinęliby dzisiejszych umiejętności”.

A to jeszcze nie koniec. 28 proc. liderów nie spodziewa się, że ich obecna praca będzie istnieć do 2030 r., ponieważ sztuczna inteligencja przejmie ich obowiązki. A jednak 53 proc. wierzy, że korzyści z AI przewyższą zakłócenia. Optymizm miesza się tu z lękiem – ale dla młodych startujących na rynku pracy to właśnie ten lęk staje się realnym problemem.

Czy firmy poradzą sobie bez AI?

BSI zapytało także o scenariusz odwrotny – co by było, gdyby narzędzia AI nagle przestały działać. 48 proc. firm twierdzi, że „mogłoby działać bez zakłóceń”, ale 17 proc. przyznaje, że część działalności musiałaby zostać wstrzymana.

To oznacza jedno: AI nie jest już gadżetem czy dodatkiem, ale stała się fundamentem funkcjonowania biznesu. Firmy wchodzą w uzależnienie od technologii – a to oznacza coraz mniejsze zapotrzebowanie na pracowników wykonujących proste, powtarzalne zadania.

Sztuczna inteligencja jest szansą – ale nie dla każdego

Oficjalna narracja wielu firm brzmi: AI to narzędzie wspierające ludzi, nie zastępujące ich. Ale statystyki mówią co innego. Tylko 34 proc. firm ma realny program szkoleniowy z zakresu AI, choć 55 proc. twierdzi, że „może przeszkolić pracowników w strategicznym wykorzystaniu AI”.

W praktyce oznacza to, że deklaracje o upskillingu często kończą się na poziomie prezentacji zarządu. Najbardziej brutalnie podsumowała to szefowa BSI, Susan Taylor Martin:

"Sztuczna inteligencja stanowi ogromną szansę dla firm na całym świecie. Jednak dążąc do zwiększenia produktywności i efektywności, nie możemy zapominać o tym, że to właśnie ludzie są motorem postępu" — powiedziała Susan Taylor Martin, dyrektor generalna BSI, cytowana przez The Guardian.

„AI zwiększy bezrobocie do 20 proc.” — ostrzeżenie z Doliny Krzemowej

Najmocniejsze słowa padają jednak nie od sceptyków AI, lecz od jej liderów. Jeden z najbardziej wpływowych ludzi w branży, szef Anthropic, Dario Amodei, nie pozostawia złudzeń.

"AI może zlikwidować połowę wszystkich stanowisk pracy dla początkujących białych kołnierzyków — i zwiększyć bezrobocie do 10-20 proc. w ciągu najbliższych jednego do pięciu lat" — mówi Dario Amodei, szef Anthropic, cytowany przez Onet.

I dodaje:

"Firmy zajmujące się rozwojem AI powinny przestać lukrować to, co nadchodzi — masowa eliminacja miejsc pracy w sektorze technologicznym, finansowym, prawniczym, konsultingowym i innych sektorach, zwłaszcza dla stanowisk początkujących (juniorów)".

W dalszej części rozmowy podnosi jeszcze bardziej kontrowersyjny scenariusz:

"Nowotwory zostaną wyleczone, gospodarka będzie rosła 10 proc. rocznie, budżet się zbilansuje — a 20 proc. ludzi nie będzie mieć pracy" — mówi Dario Amodei, cytowany przez Onet.

To wizja świata pełnego dobrobytu – ale tylko dla części społeczeństwa. Reszta? Zostaje z rękami w kieszeni.

Masowe zwolnienia w big techach to dopiero początek

W latach 2022–2023 branża technologiczna przeszła przez jedną z największych fal redukcji zatrudnienia w historii. Google, Meta, Amazon, Microsoft i inni giganci łącznie zwolnili setki tysięcy pracowników.Szacuje się, że w 2023 r. pracę straciło ponad 264 tys. osób, w 2022 r.. 165 tys.

Oficjalne powody? Spowolnienie gospodarcze po pandemii i „korekta zatrudnienia”. Nieoficjalnie – to, co mówi Amodei: firmy chcą „robić więcej mniejszym kosztem personalnym”. AI pozwala im ciąć etaty szybciej niż jakakolwiek wcześniejsza technologia.

Jednym z najbardziej symbolicznych przykładów jest decyzja IBM. Koncern ogłosił w 2023 r., że wstrzymuje rekrutację na wybrane stanowiska administracyjne, a około 7,8 tys. etatów back-office ma przejąć sztuczna inteligencja w ciągu pięciu lat.

I nie mówimy o science fiction. Dzisiejsze systemy AI potrafią automatycznie generować raporty, obsługiwać korespondencję, prowadzić wstępną analizę danych, a nawet programować fragmenty kodu. To dokładnie te zadania, które jeszcze kilka lat temu wykonywali juniorzy.

„AI robi całą moją robotę” — przyznają młodzi analitycy

Zmiana nie dotyczy już tylko technologii. Zmienia się kultura pracy. Gabe Stengel, założyciel start-upu Rogo:

"Potrafi zrobić prawie całą pracę, jaką wykonywałem jako młody analityk w banku inwestycyjnym — od due diligence spółki po przygotowanie prezentacji dla klientów" — mówi Gabe Stengel, cytowany przez Onet.

W bankach inwestycyjnych takich jak Goldman Sachs czy Morgan Stanley rozważano nawet ograniczenie zatrudniania młodszych analityków o dwie trzecie.

Podobne sygnały napływają z kancelarii prawnych, agencji marketingowych i działów obsługi klienta. Zamiast zatrudniać nowych ludzi, firmy kupują narzędzia AI, które wykonują większość pracy bez urlopów, chorobowego i pretensji o podwyżkę.

Paradoks doświadczenia. „Nie dostanę pracy bez doświadczenia, ale nie zdobędę doświadczenia bez pracy”

To jeden z najczęściej powtarzanych dramatów wśród przedstawicieli pokolenia Z.W teorii — gospodarka potrzebuje młodych talentów. W praktyce — ich pierwsze stanowiska znikają szybciej, niż powstają nowe.

W 2024 r. duże firmy technologiczne zatrudniły o 25 proc. mniej absolwentów niż rok wcześniej. W tym samym czasie zwiększyły rekrutację specjalistów z kilkuletnim stażem o 27 proc..

Start-upy poszły podobnym tropem. Ograniczyły rekrutację juniorów o 11 proc., jednocześnie zwiększając zatrudnienie midów.

Efekt? Coraz więcej ogłoszeń brzmi: „Szukamy młodego, dynamicznego specjalisty z pięcioletnim doświadczeniem”.

Do tego dochodzi rosnące rozczarowanie edukacją. 49 proc. amerykańskich przedstawicieli pokolenia Z uważa, że AI obniżyła wartość ich wyższego wykształcenia.

Nie chodzi o lenistwo czy brak ambicji. Chodzi o prostą kalkulację: czy warto było studiować, skoro teraz o pracę łatwiej na budowie niż w korporacji?

Polska w tyle trendu, ale to wcale nie jest dobra wiadomość

Polski Instytut Ekonomiczny przyjrzał się, jak sztuczna inteligencja wpłynie na rodzimy rynek pracy. Wynik? 22 proc. Polaków wykonuje zawód, który w niedalekiej przyszłości może zostać wyparty przez AI. To 3,68 mln pracowników.

Najbardziej narażone są profesje finansistów, analityków, programistów, urzędników, prawników, a nawet nauczycieli akademickich i kierowników niższego szczebla.

Co ciekawe, 82 proc. osób w tych zawodach ma wyższe wykształcenie. To oznacza jedno: dyplom przestaje być tarczą ochronną, którą był jeszcze dekadę temu.

W dodatku istnieje znacząca różnica płciowa. W grupie 20 najbardziej zagrożonych AI zawodów pracuje 28 proc. wszystkich zatrudnionych kobiet i 17 proc. mężczyzn.

Kobiety, które przez lata słyszały, że „bez studiów nie znajdziesz dobrej pracy”, dziś coraz częściej trafiają na mur: „stanowisko zlikwidowane — AI przejęła obowiązki”.

Europa się nie boi… bo jeszcze nie widzi zagrożenia

Średnia stopa bezrobocia w Unii Europejskiej wynosi obecnie ok. 6 proc., a w Polsce 5 proc. — i nic nie wskazuje na gwałtowne skoki w perspektywie najbliższego roku.

Politycy i ekonomiści uspokajają: „demografia działa na naszą korzyść, pracowników ubywa, więc roboty ich nie zastąpią tak szybko”.

Problem w tym, że to myślenie liniowe — oparte na starej logice zatrudnienia. Wcześniejsze fale automatyzacji zastępowały pracowników fizycznych. Dzisiejsza fala zaczyna od biur — od tych, których miała chronić edukacja.

Juniorzy do likwidacji? Scenariusz „piramidy odwróconej”

Tradycyjna struktura kariery przypominała piramidę: dużo juniorów, mniej midów, niewielu ekspertów. Sztuczna inteligencja wprowadza nowy model.

Firmy wolą zatrudnić jednego seniora wspieranego przez AI, niż trzech juniorów, których trzeba szkolić.

Niektórzy analitycy mówią już o modelu „diamentu” — wąski dół, szeroki środek, technologia zamiast podstawy. I to nie jest teoria. To dzieje się już dziś. I coraz głośniej mówią o tym nawet osoby związane z polityką. Steve Bannon stwierdził:

"Nikt nie bierze pod uwagę, jak prace administracyjne, menedżerskie i techniczne dla osób poniżej 30. roku życia — czyli te entry-level w twoich latach 20. — zostaną wprost zdziesiątkowane" — mówi Steve Bannon, cytowany przez Onet.

Czy młodzi powinni porzucić studia i iść do pracy fizycznej?

To pytanie, które coraz częściej pojawia się na forach zawodowych i w rozmowach absolwentów. Nie bez powodu. Jeśli sztuczna inteligencja przejmuje zadania intelektualne szybciej niż fizyczne, to hydraulik może mieć większe bezpieczeństwo zatrudnienia niż analityk finansowy.

Czy to oznacza, że pokolenie Z powinno odwrócić się od uczelni? Odpowiedź brzmi: nie — ale musi zmienić sposób myślenia o edukacji.

Eksperci podkreślają, że studia nadal mają sens, ale nie mogą być jedynym etapem edukacji. Demis Hassabis, szef Google DeepMind, powiedział kiedyś, że najważniejsze, czego powinni uczyć się studenci, to „nauczyć się uczyć”.

Bo nie będzie jednej kariery na całe życie. Będą cztery lub pięć zawodów, zmieniających się wraz z postępem technologicznym.

Jak przetrwać rewolucję AI? Kluczowe kompetencje pokolenia Z

W świecie, w którym sztuczna inteligencja potrafi już pisać raporty, kodować, analizować dane, odpowiadać na maile i przygotowywać prezentacje – samo „umiejętne klikanie w Excelu” nie wystarczy. Jednak są obszary, w których AI – przynajmniej jeszcze – nie jest w stanie dorównać człowiekowi. To właśnie tam eksperci widzą przyszłe „bezpieczne strefy zatrudnienia”.

Najczęściej wymienia się:

  • myślenie krytyczne i strategiczne – AI może przeliczyć dane, ale nie zrozumie kontekstu politycznego, społecznego czy kulturowego,
  • kompetencje interpersonalne – rozmowa z chatbotem różni się od rozmowy z człowiekiem,
  • zarządzanie złożonymi projektami – AI potrafi doradzać, ale nie bierze odpowiedzialności,
  • kreatywność i interdyscyplinarność – szczególnie w zawodach łączących technologię z psychologią, sztuką, mediami,
  • umiejętność współpracy z AI – nie konkurować z nią, lecz wykorzystywać ją jako narzędzie.

Na znaczeniu zyskuje też umiejętność szybkiego przekwalifikowania się, czyli to, co kiedyś kojarzono z rynkiem pracy fizycznej, dziś staje się normą w pracy umysłowej. Dzisiejszy 25-latek może być najpierw analitykiem, potem product managerem, potem UX designerem, potem specjalistą ds. AI governance. Nie jest to oznaka chaosu, lecz adaptacji.

Czy firmy są gotowe na odpowiedzialne wdrożenie AI?

Raport BSI sugeruje, że większość firm jest świadoma nadchodzącej rewolucji, ale niewiele realnie się do niej przygotowuje.

56 proc. liderów twierdzi, że pracownicy na stanowiskach podstawowych „posiadają umiejętności niezbędne do korzystania z AI”, a 57 proc. uważa, że „cała firma jest gotowa na skuteczne wykorzystanie narzędzi AI”.

Problem w tym, że tylko 34 proc. ma faktyczny program szkoleniowy z tego zakresu. Oznacza to, że większość firm deklaruje gotowość tylko na papierze.

Eksperci ostrzegają, że bez realnych inwestycji w ludzi technologia nie przyniesie długoterminowych korzyści. AI potrafi oszczędzać koszty i zwiększać wydajność, ale nie buduje lojalności pracowników, innowacji ani kultury organizacyjnej – a to one stanowią fundament zdrowego rynku pracy.

Automatyzacja pracy umysłowej uderzy szybciej niż fizycznej

Jednym z największych mitów ostatnich dekad było przekonanie, że „najbezpieczniejsza praca to ta przy komputerze”. Pokolenie Z zostało wychowane w duchu: ucz się, idź na studia, znajdź pracę biurową w korporacji – bo to stabilność.

Sztuczna inteligencja odwraca tę narrację.

Robot na budowie kosztuje fortunę i wymaga specjalistycznego sprzętu. Program AI w księgowości czy marketingu kosztuje kilkadziesiąt dolarów miesięcznie i uruchamia się go jednym kliknięciem.

Dlatego eksperci rynku pracy podkreślają, że w nadchodzących latach to właśnie zawody biurowe będą automatyzowane szybciej niż fizyczne.

Nie oznacza to jednak, że należy porzucić ambicje edukacyjne. Raczej – trzeba zmienić mentalność z biernego „nauczono mnie na studiach” na aktywne „uczę się, by współpracować z AI, nie konkurować z nią”.

Kto pomoże pokoleniu Z?

Kwestia sztucznej inteligencji w kontekście rynku pracy to już nie tylko temat technologiczny – to wyzwanie społeczne i polityczne.

Do tej pory rządy skupiały się głównie na regulacjach dotyczących bezpieczeństwa AI, ochrony danych i walki z dezinformacją. Jednak kwestia zatrudnienia i przyszłości pracy będzie w najbliższych latach jednym z najważniejszych pól konfliktu publicznego.

Możliwe scenariusze wsparcia to m.in.:

  • dopłaty do zatrudniania młodych ludzi w sektorach automatyzowanych,
  • programy przekwalifikowania finansowane ze środków publicznych,
  • rozszerzenie systemu „gwarancji zatrudnienia” dla absolwentów,
  • wprowadzenie nowych modeli dochodu podstawowego, jeśli automatyzacja znacząco zmniejszy liczbę dostępnych miejsc pracy.

Na razie jednak żaden kraj nie ma gotowej odpowiedzi. W debacie publicznej AI nadal funkcjonuje jako „innowacja”, a nie „czynnik ryzyka społecznego”. To może się jednak zmienić gwałtownie – gdy statystyki bezrobocia zaczną rosnąć tam, gdzie nikt się tego nie spodziewał.

Stracone pokolenie Z, czy pierwsze, które dogada się z AI?

Sztuczna inteligencja nie jest ani z natury dobra, ani zła. Nie ma intencji odebrania pracy komukolwiek. To narzędzie. Problem w tym, że nie zawsze ci, którzy będą zwalniani, będą tymi, którzy na niej zarobią.

Pokolenie Z stoi przed wyborem, którego wcześniejsze generacje nie znały: albo spróbuje konkurować z AI — co najczęściej jest skazane na porażkę, albo nauczy się nią zarządzać, rozumieć ją i wykorzystywać jako własny „egzoszkielet kompetencyjny”.

Ci, którzy potraktują AI jako „wroga”, mogą szybko znaleźć się poza rynkiem. Ci, którzy potraktują ją jako biznesowego partnera, będą mieli przewagę.